Skarbnik Gdańska, Teresa Blacharska, nie podaje w swoim oświadczeniu majątkowym, że jest członkiem rady Fundacji Gdańskiej. Jak podał portal TVP Info w ostatnich 3 latach urząd miasta przekazał fundacji za różne usługi blisko 5 mln złotych, a tylko w 2019 ok. 0,5 mln złotych.
Podpis na przelewie skarbnik T. Blacharskiej poprawia więc nastrój członkini rady fundacji T. Blacharskiej.
Zgodnie ze statutem Fundacji Gdańskiej - powołanej we wrześniu 1998 roku przez urząd miasta Gdańska i Pomorską Izbę Przemysłowo-Handlową - jej założyciele przewidzieli prowadzenie działalności gospodarczej, z której dochody miałyby służyć finansowaniu aktywności statutowej. Po nowelizacji umowy fundacji w marcu 2019 zakres jej możliwości gospodarczych jest imponujący. Obejmuje m.in. usługi druku i poligrafii, ale także handel detaliczny i hurtowy z wyłączeniem samochodów, prowadzenie wydawnictw, restauracji i produkcję filmową, wynajem i zarządzanie nieruchomościami, badania rynku i opinii, szukanie miejsc pracy i pozyskiwanie pracowników, organizację targów, wystaw, kongresów, prowadzenie bibliotek, archiwów, muzeów, sport, rozrywkę, informatykę, urządzanie trawników i zieleńców, a nawet dzierżawę przedmiotów użytku osobistego.
Taki zakres możliwości ma dwuosobowy zarząd, który aktualnie tworzą prezes Jacek Bendykowski, jeden z ważniejszych polityków PO z Gdańska wywodzący się ze środowiska konserwatywnego oraz wiceprezes Paweł Buczyński, mąż Agnieszki Buczyńskiej, dyrektor Regionalnego Centrum Wolontariatu, co zapewne powinno wykluczać jakąkolwiek współpracę o charakterze finansowym obu instytucji.
Zarząd wyposażony w tak rozległe możliwości zarobkowania ma za zadanie statutowe "popieranie wszechstronnego rozwoju społeczności lokalnej oraz demokracji lokalnej". Dodaje się przy tym, że fundacja ma "aspiracje być dla miasta Gdańska podmiotem do realizacji zadań złożonych (projekty wielostronne) z zakresu kultury, edukacji, sportu z wykorzystaniem zewnętrznego finansowania".
Zgodnie ze znowelizowanym statutem, w radzie fundacji gmina Gdańsk ma prawo do obsadzenia 2 miejsc, a Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Gdański Klub Biznesu i Pracodawcy Pomorza po 1. Tymczasem 3 członkowie rady - Teresa Blacharska, Marek Bonisławski i Przemysław Guzow to pracownicy gminy Gdańsk. Ten ostatni, przeciwnie niż T. Blacharska, podaje w oświadczeniu majątkowym, że w radzie fundacji reprezentuje Gdańsk. Kogo zatem reprezentuje skarbniczka T. Blacharska i dyrektor biura marki Marek Bonisławski? Przewodniczący rady prof. Edmund Wittbrodt to ZKP, a Jan Zarębski to b. prezes dwóch kadencji zarządu Gdańskiego Klubu Biznesu.
Rozwój demokracji lokalnej, który miałby być jedną z idei tworzących przesłanie fundacji idzie jednak od początku jak po grudzie. Jak w styczniu 1999 roku informował "Głos Wybrzeża", z rady fundacji - powstała z pieniędzy wpłacanych przez firmy pomorskie, które pozostały po rozliczeniu Komitetu 1000-lecia Gdańska by jak najlepiej służyły gdańszczanom - wyproszono Tomasza Posadzkiego (UW) i Henryka Wojciechowskiego (SLD) - b. prezydenta i b. wojewodę. Czy można przyjąć, że były prezydent i były wojewoda mieli z gruntu złe intencje lub nie mieli wiedzy o Gdańsku? Z okazji obchodów 1000-lecia obaj chcieli by Gdańsk był wolny od politycznego zacietrzewienia, ale należeli do ugrupowań mniej słusznych - słuszna władza, którą reprezentował wtedy prezydent Paweł Adamowicz, brała wszystko z hasłami tolerancji na sztandarach.
W pierwszym okresie radę fundacji tworzyli m.in. obecni w niej do dziś Edmund Wittbrodt i Jan Zarębski, a także Tomasz Sowiński, Janusz Erenc, Jerzy Kowalski. W listopadzie 2004 skreślono związanego z opozycją demokratyczną Jerzego Kowalskiego, a powołano prezesa portu w Gdańsku, b. sekretarza ZW ZSMP Andrzeja Kasprzaka, który w radzie przetrwał do 2010 roku. Wtedy w jej składzie pojawili się m.in. Larry Ugwu, Andrzej Bojanowski i Antoni Pawlak, zniknął zaś Tomasz Sowiński. W październiku 2014 z rady ubył L. Ugwu a pojawili się Teresa Blacharska, Tomasz Nadolny i Marek Bonisławski. Dwa miesiące później odwołano A. Pawlaka i A. Bojanowskiego, a do składu w 2015 dołączył P. Guzow.
Rozwój demokracji lokalnej nie obejmuje więc udziału we władzach komunalnej fundacji ani opozycji w radzie miasta ani przedstawicieli organizacji społecznych czy ruchów miejskich.
A chodzi o duże publiczne pieniądze, jak ujawnił portal TVP Info, gmina Gdańsk kupiła od fundacji w ciągu 3 lat usługi za blisko 5 milionów złotych, a tylko w tym roku za pół miliona złotych. Dostawą tych pieniędzy do fundacji i oceną ich dystrybucji zajmuje się skarbniczka Gdańska, która wypełniając oświadczenie majątkowe kilka razy podała nieprawdę, choć znana jest ze skrupulatności.
Mimo upływu dwóch tygodni rzecznik magistratu nie odpowiedział na pytanie Gazety Gdańskiej o zakres prac opisanych w ostatniej fakturze Fundacji Gdańskiej jako koordynacja wydarzeń czerwcowych za blisko 52 tys złotych. Rzecznik nie odpowiedział też na pytanie kto z ramienia gminy nadzoruje właściwie - i zgodnie ze statutem - prace zarządu fundacji gdańskiej.
- Mam coraz głębsze wrażenie, że Fundacja nie jest urządzeniem miejskim, a partyjnym - mówi "Gazecie Gdańskiej" wiceprzewodniczący Rady Miasta Gdańska Piotr Gierszewski.
(gg,st)
- 23/08/2019 16:58 - Dwa tygodnie do "Jesieni w ogrodzie"
- 22/08/2019 14:43 - Projekt uchwały radnych PiS w sprawie 80. rocznicy wybuchu II Światowej
- 22/08/2019 10:38 - O złowrogim pakcie Ribbentrop – Mołotow w Muzeum II Wojny Światowej
- 21/08/2019 16:00 - Gdańscy radni PiS nie zgadzają się na fałszowanie historii przez Rosję
- 21/08/2019 14:07 - Instytut Solidarności: co dalej z ECS?
- 20/08/2019 19:39 - Prawie 13 mln złotych więcej na leczenie na Pomorzu
- 19/08/2019 16:28 - Pomorska drużyna PiS
- 16/08/2019 15:29 - Posłowie i radni na listach PiS
- 12/08/2019 08:49 - Kobiety liderkami Lewicy na Pomorzu
- 10/08/2019 10:04 - Gedania - bastion polskości w Wolnym Mieście Gdańsku