Z Dorotą Gardian, pielęgniarką ze Słupska, byłą przewodniczącą Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych (w latach 2005-2011), od 2006 wiceprzewodniczącą Forum Związków Zawodowych, działaczką SLD, a następnie SDPL rozmawia Artur S. Górski
Mimo szumnych deklaracji o równym statusie kobiet i mężczyzn i debaty o parytetach na czele list wyborczych znaleźli się mężczyźni. Lewicy wypomniała to nawet jedna z jej głównych ideolożek, filozofka Magdalena Środa. Na Pomorzu kobiety miały mieć drugie miejsca na listach SLD. Stało się inaczej. Dorota Gardias, znana z „białego miasteczka” codziennie prezentowanego w mediach podczas rządów Jarosława Kaczyńskiego z „dwójki” na liście, o partyjnych targach, została zepchnięta - mimo wcześniejszych obietnic, na dalszą pozycję 4 lub 5. Zastanawia się więc nad startem w wyborach. Decyzję podejmie w piątek.
- Lewica, z którą jest pani od lat związana, nie wywiązała się z przedwyborczych deklaracji. Miała pani startować tuż za premierem Leszkiem Millerem. Najpewniej stanie się inaczej, chociaż jest pani osobą znaną wyborcom.
Dorota Gardias: Wolałabym nie wypowiadać się o miejscach na listach. Tym bardziej, że w tej sytuacji nie podjęłam decyzji czy będę kandydowała. Ordynacja wyborcza determinuje także układ list, jak i skład parlamentu. Nie wybieramy przecież do Sejmu osób znanych w okręgach jednomandatowych, ale głosujemy na nazwiska na listach. Zatem kandydaci z czoła listy mają jakby bonus za miejsce.
- Ma pani żal do władz SLD za roszady na liście kandydatów w okręgu Gdynia-Słupsk? Ten układ wydaje się efektem wewnętrznych przetargów.
Dorota Gardias: Nie rozpatrujmy tego w kategoriach żali. Liderzy partii nie mają łatwego zadania układając listy. Biorą pod uwagę taki układ listy, który w ich przekonaniu da dobry wynik wyborczy. Czy tak się stanie to okaże się po wyborach. Parytety trudno zachować nie tylko w SLD. Mają z tym problem również inne partie.
- Było dużo deklaracji o roli kobiet w polityce. Lewica ten temat wpisała na swoich sztandarach. A okazuje się, że to kobiety prawicy mialy najwięcej do powiedzenia coćby Hanna Suchocka, Hanna Gronkiewicz-Waltz. O Margaret Thatcher czy Goldzie Meir nie wspominając. Rozmija się więc hasło i teoria z praktyką.
Dorota Gardias: Ten męski świat polityki dalej chce zachować swoją dominację i widać, że ma z nami problem. Nie zważając na umiejętności i dokonania kobiet. Pracowałam w sejmowych komisjach. Znam problemy ochrony zdrowia. Mam wiedzę o tym jak tworzy się ustawy i co powinno się w nich znaleźć. Mam za sobą studia z zarządzania w służbie zdrowia. Reprezentuję też istotną część medycznego środowiska. To daje mi pewność, że w Sejmie się przydam. Szanuję jednak decyzje polityczne partyjnych gremiów.
- Może mężczyźni obawiają się kobiet w polityce lub uznają, że dodatkowe preferencje są zbyteczne?
Dorota Gardias: Nie o preferencje nam chodzi. Kobiety są wystarczająco zdolne, a może i zdolniejsze w wielu od mężczyzn i doskonale obejdziemy się bez preferencji. Te są zbyteczne. Chodzi o równe szanse, o nie zamykanie przed nami drzwi już na starcie. Drugi aspekt to zniechęcanie kobiet do czynnego udziału w polityce. Poseł ma inne możliwości Namawiam jednak gorąco panie do aktywności politycznej, chociaż sama zawiesiłam przynależność partyjną na czas szefowania związkowi zawodowemu. Jestem więc kandydatką niezależną, ale moje korzenie są na lewicy.
- Była pani blisko władzy. W czerwcu 2007 jako szefowa OZZPiP stanęła pani na czele protestu pielęgniarek i położnych pod kancelarią premiera w Alejach Ujazdowskich w Warszawie. Wraz z koleżankami okupowała pani nawet kancelarię premiera. Później zrezygnowała pani z propozycji minister Ewy Kopacz objęcia stanowiska naczelnej pielęgniarki kraju w randze podsekretarza stanu. Dlaczego? Miała pani przecież szansę na wpływanie na system opieki zdrowotnej.
Dorota Gardias: Nadal uważam, że w ministerstwie potrzebna jest pielęgniarka. Przecież ochrona zdrowia to nie tylko lekarze. Prowadziłam negocjacje z ówczesnym ministrem zdrowia Zbigniewem Religą. Ten znakomity lekarz rozumiał nasze problemy i można rzec – coś żeśmy załatwiły. Minister Religa był skłonny do porozumienia. Konflikt narósł bo premier Kaczyński nie był skłonny do negocjacji. Uważałam, że nie mogę zostawić pracy związkowej, której się podjęłam. Wzięła na siebie odpowiedzialność za 80 tysięcy pielęgniarek i położnych w związku. Była też w trakcie podnoszenia kwalifikacji i nostryfikacji dyplomów. Byłam osobą wówczas dobrze w Kraju znaną, można rzec – promowaną w mediach. Jednak uznałam, że to nie czas by iść do rządu.
- Jak pani chce rozwiązać system zatrudniania w ochronie zdrowia. Nie była pani zwolenniczką kontraktów.
Dorota Gardias: Nie wszystkie zawody mogą być regulowane na zasadach umów cywilno-prawnych. Zawody służby publicznej, odpowiedzialności i zaufania, zawody takie jak maszynista, policjant, pielęgniarka nie powinny być regulowane umowami cywilno-prawnymi jak firma-firma. W Polsce są wysokie koszta pracy. Pracodawca szuka więc innych rozwiązań. Myślę, że warto tak przeprowadzić zasady zatrudnienia, by za dobrze wykonaną pracę było też godziwe wynagrodzenie, by można było normalnie pracować.
- 04/08/2011 13:52 - Netzel i Kaczmarek chcą uchylenia immunitetu Ziobry
- 04/08/2011 10:07 - Wybory parlamentarne - 9 października
- 03/08/2011 18:46 - 150 tysięcy podpisów za polskim Lotosem
- 03/08/2011 15:33 - Targowiska pod nadzorem. Rënk prymusem
- 03/08/2011 14:15 - Alarm w magistracie
- 02/08/2011 12:53 - Elbląskie rozdanie - Rybicki "jedynką" PO
- 02/08/2011 12:33 - Sprawa Wojewódzkiej Przychodni Sportowo-Lekarskiej przełożona na wrzesień
- 02/08/2011 12:02 - Kolejne opóźnienia na PGE Arena. Policja ma zastrzeżenia co do bezpieczeństwa widzów
- 01/08/2011 13:29 - Lis do Senatu z Kociewia
- 01/08/2011 13:16 - SLD: Andruszkiewicz lokomotywą pchaną przez wagony?