Dwie weryfikacje VAR, dwie czewone kartki, , sześć bramek, samobój i istne szaleństwo w grze. W ostatnim czasie pojedynki Lechii z Lechem zasługują na miano meczów kolejki i hitów ligi. Biało-zieloni wprawdzie nie wygrali, ale pokazują, że wszystko idzie ku dobremu. Obecnie są z poznaniakami najlepszymi piłkarsko drużynami ekstraklasy.
* * *
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Mato Milos, Błażej Augustyn, Michał Nalepa, Paweł Stolarski, Mateusz Lewandowski, Simeon Sławczew, Joao Nunes, Rafał Wolski (Milos Krasić 79'), Flavio Paixao (Joao Oliveira 90'), Marco Paixao (Grzegorz Kuświk 78')
Lech Poznań: Matus Putnocky, Robert Gumny, Rafał Janicki (Emir Dilaver 35'), Lasse Nielsen (Denis Rakels 68'), Wołodymyr Kostewycz, Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Maciej Makuszewski, Darko Jevtić, Mario Situm (Mihai Radut 28'), Christian Gytkjaer
Bramki: Augustyn (13'), M. Paixao (45' + 5', k.), Dilaver (76' – sam.) – Gajos (37'), Gytkjaer (70'), Makuszewski (72')
* * *
Adam Owen nie zaszalał. Nie postawił na ofensywę. Ta pozostała na ławce. W pierwszej jedenastce zaś znalazło się miejsce aż dla siedmiu nominalnych zawodników defensywnych. Dziwna sprawa. Zbyt duża asekuracja miała opłakane skutki już w ubiegłym sezonie. Wychodzić takim ustawieniem na własnym stadionie jest naprawdę trudne do wytłumaczenia. Ale, jak się okazało, w tym szaleństwie była metoda.
Pierwsza połowa hitowego spotkania kolejki mogła się podobać. Obie drużyny grały bardzo ambitnie. Był wysoki pressing, dużo walki i bramki. Ale to też prowadziło do sporego chaosu. Zarówno Lech, jak i Lechia mieli sporo niedokładnych podań oraz strat. Mimo wszystko jednak to gdańszczanie lepiej zachowywali się w defensywie i wyglądali na bardziej poukładanych.
W związku z tym, że płynnej gry było niewiele, trzeba skupić się na bramkach, bo to one były najciekawszymi momentami przedłużonej ostatecznie o pięć minut pierwszej odsłony spotkania. Najpierw na prowadzenie wyszli lechiści. W 13. minucie z rożnego na bliższy słupek zagrał Wolski, gdzie wbiegł Augustyn i strzałem z woleja pokonał Putnocky'ego. Od tego momentu przewaga biało-zielonych rosła z każdą chwilą. Nie przekładało się to jednak na sytuacje podbramkowe. Postanowili to wykorzystać poznaniacy. W 37. minucie na Stadionie Energa mieliśmy remis. Znów stały fragment gry. Mocno w pole karne zagrał Radut, a Gajos – dość przypadkowym strzałem – pokonał Kuciaka. Od tego momentu już była jazda bez trzymanki. Oba zespoły dążyły w tym chaosie do objęcia prowadzenia. Udało się to Lechii, której pomógł VAR. Powtórki wideo pokazały ewidentny faul w polu karnym Nielsena na Marco. Sam poszkodowany w 50. minucie pierwszej połowy wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Lechia znów mogła się podobać. Ale co najważniejsze – strzelała też bramki.
Druga połowa to było istne szaleństwo. W tej kolejce padło już wiele bramek, ale to, co się działo w Gdańsku przebija chyba wszystko. Oglądaliśmy naprawdę rewelacyjne spotkanie. Zarówno Lechia, jak i Lech dążyli do zwycięstwa. Nie było kalkulacji. Ambicją, która pokazały obie ekipy można by obdzielić wszystkie drużyny. To zwłaszcza świetna wiadomość dla fanów biało-zielonych, bo dzięki takiej postawie mogą naprawdę w końcu zacząć wygrywać. Lechiści pokazali, że obok poznaniaków grają obecnie najlepsza piłkę w lidze. Wiadomo, wciąż daleką od tego, co było, ale jednak może się to podobać.
Ale po kolei. W 52. minucie z boiska wyleciał Michał Nalepa, który po weryfikacji VAR zobaczył czerwoną kartkę. Lekko faulował wychodzącego sam na sam Gytkjaera, ale musiał się ratować w ten sposób, bo źle do niego zagrał Sławczew. Mimo wszystko Lechia rządziła na boisku. Grała odważnie, nie bała się gości. Niestety, taka postawa została skarcona. Najpierw w 70. minucie, kiedy niepotrzebnie z bramki wyszedł Kuciak. Szybszy od niego Rakels wystawił na pustą do Gytkjaera i Duńczyk wyrównał stan meczu. Dwie minuty później „Kolejorz” był już naprowadzeniu. Strata Milosa na skrzydle, dośrodkowanie Jevtica i nieustawiona jeszcze obrona gdańszczan nie upilnowała Makuszewskiego, który podwyższył na 3:2.
Biało-zieloni nie składali jednak broni. Stawali na głowie, żeby wyrównać. Najpierw jednak wyrównały się siły na boisku. Bo za drugą żółtą kartkę za faul na Wolskim boisko musiał opuścić Radut. I co? Dośrodkowanie Sławczewa po tym zdarzeniu zamieniło się na 3:3. Świetnie bita przez Bułgara piłka została skierowana do bramki Putnocky'ego. Samobója zaliczył Dilaver, który walcząc w powietrzu nie kontrolował tego, co się stanie z piłką. Tak czy inaczej, nawet gdyby nie interweniował, było za nim przynajmniej dwóch lechistów, którzy wpakowali by futbolówkę do siatki.
Do końca spotkania oba zespoły dążyły do zwycięstwa, ale remis, który ostatecznie podzielił punkty, wydaje się najbardziej sprawiedliwym wynikiem. Lechia jednak w końcu pokazuje na co ją stać i to bardzo dobry prognostyk przed kolejnymi spotkaniami. Bo drużyny, z którymi przyjdzie im się zmierzyć są obiektywnie dużo słabsze. I trzeba to wykorzystać do rozpoczęcia serii zwycięstw.
Patryk Gochniewski
- 23/10/2017 21:24 - MH Automatyka niewysoko, ale pewnie pokonała SMS
- 23/10/2017 21:08 - Trefl pewnie pokonał MKS Będzin
- 22/10/2017 18:16 - MH Automatyka odbudowała się w Opolu
- 22/10/2017 17:55 - Arka efektownie pokonała Jagiellonię - wynik
- 21/10/2017 20:53 - Wraca Lechia głodna sukcesów - oceny zawodników po meczu z Lechem
- 20/10/2017 21:07 - Podhale wypunktowało MH Automatyka
- 20/10/2017 20:36 - Trzeba w końcu zacząć wygrywać
- 18/10/2017 19:09 - Trefl wygrał wyjazdową batalię z Jastrzębskim Węglem
- 18/10/2017 16:09 - Drugi zatrzymany w afrerze korupcyjnej z zarzutem czynu sprawstwa kierowniczego
- 17/10/2017 20:46 - Mistrz okazał się za mocny dla MH Automatyka