To jest pytanie, które zadają sobie nie tylko kibice, ale także eksperci. Patrząc na to, jak wygląda tabela i co się dzieje w ostatnich kolejkach T-Mobile Ekstraklasy, wszystko jest możliwe. Pytanie - czy Lechia nie pójdzie śladem ostatnich sezonów i nie zniweczy szansy jednym meczem?
Cała piłkarska polska huczy, że Jagiellonia Białystok dołączyła do pościgu o mistrzostwo. Te słowa, mimo że słuszne, to jednak trochę na wyrost. Prawda jest taka, że szansę na mistrza ma aż siedem zespołów. Jedynie Pogoń Szczecin została w tyle. Różnica między pierwszy a siódmym zespołem to ledwie pięć punktów. Czyli tak naprawdę nic. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jakie cuda dzieją się na finiszu rozgrywek. Jagiellonia leje Lecha jak chłopców z Orlika, Legia ledwie remisuje z przeciętnym Śląskiem (który pokazuje klasę jedynie w meczach z Lechią - dlaczego? Nikt nie wie.), Wisła nagle odradza się na mecz z Lechią, a Górnik po zwycięstwie z Pogonią zaczyna przygotowywać się do odegrania roli czarnego konia.
Jak w tym bigosie wygląda Lechia? Nadzwyczaj dobrze. Problem polega na tym, że to strasznie chimeryczny sezon w wykonaniu biało-zielonych. Zmiany właścicielskie, kadrowe rewolucje, rotacja na ławce trenerskiej... To wszystko sprawiło, że z końcem ubiegłego roku gdański klub miał przed oczami wizję spadku z ligi. Grali bez polotu, pomysłu i tak, jakby nie mieli chęci oraz umiejętności. Ale nagle przyszedł Jerzy Brzęczek, którego kandydatura - zwłaszcza po pierwszych meczach pod jego wodzą - była mocno krytykowana. Ten jednak, przez zimowy okres przygotowawczy, niczym czarodziej, zmenił oblicze drużyny. Lechia z meczu na mecz zaczęła grać lepiej, ładniej, efektowniej i efektywniej. Po morderczej walce i - ponownie - dzięki odrobinie szczęścia udało się awansować do ósemki. W międzyczasie, w końcu (!), PGE Arena zmieniła się w twierdzę.
Zatem z początku sezon, który miał być porażką, może być jednym z najbardziej wygranych w historii klubu. Taki prezent na 70-lecie? Nikt by się nie obraził. Europejskie puchary są na wyciągnięcie ręki. Zwłaszcza, że zagrają w nich aż cztery zespoły. A mistrzostwo? Tutaj kluczowy jest środowy mecz w Zabrzu. Tyle że tak jak Szczecin dla biało-zielonych to kraina mlekiem i miodem płynąca, tak Zabrze to Mordor. W ciągu ostatnich sześciu dekad gdańszczanie wygrali tam ledwie dwukrotnie! Ostatni raz w ubiegłym sezonie, kiedy przypieczętowali czwarte miejsce w tabeli. Miejsce, które teraz może dać jeszcze większą radość. Jednak zastanówmy się ponownie nad mistrzostwem.
Czy Lechię na nie stać? Finansowo, marketingowo i strukturalnie - tak. Klub momentalnie, dzięki dobraniu odpowiedniej kadry profesjonalistów, dobił do czołowej w tej materii dwójki, czyli Lecha i Legii. A sportowo? Teoretycznie też. Jeśli spojrzymy na sposób gry, indywidualne umiejętności poszczególnych graczy, to Lechia jest przynajmniej na poziomie warszawskiej Legii, a czasem może i lepsza. Oczywiście, to wszystko jest jedynie wróżeniem z fusów oraz marzeniem, które każdy z kibiców w Gdańsku ma od jakiegoś czasu.
Presja ciążąca na podopiecznych Jerzego Brzęczka jest ogromna. Na pewno jednak działa to na zespół bardziej mobilizująco niż deprymująco. Pokazały to dwa pierwsze mecze w grupie mistrzowskiej. Zespół udowodnił, że się nie poddaje, że walczy, że ma w sobie mnóstwo ambicji i głód zwycięstwa. Szkoda remisu z Wisłą, bo wtedy historyczne mistrzostwo Polski było by na wyciągnięcie ręki. Jednak wciąż nic straconego. Nie ma po co robić teraz szczegółowej analizy każdej z kolejek, ale prawda jest taka, że jeśłi gdańszczanie pokonają u siebie dwóch głównych rywali w walce o tytuł, czyli Lecha i Legię, to będą o krok od tego, żeby potwierdzić hasło "od zera do bohatera", które idealnie do nich pasuje w tym sezonie.
Oczywiście, do tego są potrzebne inne wyniki, które korzystnie wpłyną na układ tabeli dla Lechii, ale - jak już wspomniałem - patrząc na to, co się dzieje w tej naszej magicznej lidze, wszystko jest możliwe. Patrząc również na huśtawkę formy poszczególnych drużyn i w miarę stabilną jedynie dwóch - Lechii i Jagiellonii - można pokusić się o stwierdzenie, że ostatni mecz sezonu w Białymstoku, właśnie pomiędzy tymi dwoma klubami, będzie meczem decydującym o mistrzostwie.
Jednak - powtarzając ponownie - najważniejszy jest mecz z Górnikiem. Remis czy przegrana pozwoli "jedynie" myśleć o europejskich pucharach. Jest także jeszcze jedna ważna rzecz. Czy sam klub ma cel walki o mistrzostwo, czy tylko o puchary? Jaka jest perspektywa rozwoju Lechii na kolejne lata? Póki co zachłystujemy się tym, że możemy być lada moment w euforii. Ale te pytania trzeba zacząć zadawać już teraz, bo po sezonie, nawet się nie obejrzymy, a zacznie się kolejny. Który już nie może być tak abstrakcyjny w wykonaniu biało-zielonych, jak obecny.
Patryk Gochniewski
- 23/05/2015 15:48 - Wybrzeże: Krosno - podejście drugie
- 23/05/2015 13:18 - Lechia podejmuje lidera
- 20/05/2015 20:44 - Gdańscy szczypiorniści zdegradowani
- 20/05/2015 19:15 - Wyjazdy służą biało-zielonym
- 20/05/2015 18:55 - W powietrzu czuć coś wielkiego! Oceniamy Lechię po meczu z Górnikiem
- 20/05/2015 12:42 - Awizowane składy na przełożony mecz w Krośnie
- 19/05/2015 21:08 - Wybrzeże wypożyczyło Łukasza Sówkę
- 18/05/2015 07:49 - "Smoku" zostaje w PGE Atom Trefl
- 16/05/2015 22:31 - Kolejarz Intermarche - Wybrzeże LIVE; 41:45
- 16/05/2015 20:22 - "Niedźwiadki" bez pazurów