15 października ostatni raz lechiści wygrali na wyjeździe. 30 października ostatni raz strzelili bramkę na obcym terenie. W meczu z Termaliką udało się to drugie. Do pierwszego zabrakło czterech sekund. Zespół z pola kukurydzy jest solą w oku gdańszczan. Znów się nie udało. Szkoda tylko, że w tak frajerski sposób.
* * *
Bruk-Bet Termalica Nieciecza: Krzysztof Pilarz, Bartłomiej Babiarz, Patryk Fryc, Patrik Miśak (Roman Gergel 66'), Kornel Osyra, Dawid Guba (Dawid Nowak 74'), Vladislavs Gutkovskis, Guilherme (Sebastian Ziajka 52'), Mateusz Kupczak, Vlastimir Jovanović, Przemysław Szarek
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Paweł Stolarski (Michał Mak 74'), Grzegorz Wojtkowiak, Mario Maloca, Jakub Wawrzyniak, Joao Nunes, Lukas Haraslin (Steven Vitoria 62'), Sławomir Peszko (Grzegorz Kuświk 84'), Rafał Wolski, Flavio Paixao, Marco Paixao
Bramki: Gutkovskis (90' + 6') - Peszko (73')
* * *
Lechia pojechała do Niecieczy mocno zdziesiątkowana. A mecz ten trzeba było wygrać, aby utrzymać przewagę nad najgroźniejszym rywalem, bo w Białymstoku nie było niespodzianki. Jagiellonia zmiotła Łęczną. W drużynie Piotra Nowaka nie dość, że za kartki wypadli Janicki i Chrapek, to na domiar złego – podobno – grypa zmogła lidera drużyny, Milosa Krasicia. Kibice mają nadzieję, że tak jest naprawdę, a nie że Serb zmieni klub. Ale nic na to nie wskazuje. Na szczęście wykurował się za to Sławek Peszko.
Nowak postawił w związku z tym na bardzo defensywny, jak na swoje standardy, skład. W pierwszej jedenastce było aż pięciu nominalnych obrońców. Być może dlatego na ławce usiadł Ariel Borysiuk, który przecież dobrze zagrał z „Jagą”. Wskoczył za to Lukas Haraslin. Najbardziej dziwi jednak ponowna nieobecność w osiemnastce rewelacji okresu przygotowawczego, Piotra Wiśniewskiego.
Gdy zsumować to wszystko, można było drżeć o wynik spotkania z Termaliką. Nie dość, że Lechia staje się niemal bezradna bez Krasicia, to jeszcze wykartkowana, ustawiona w eksperymentalnym składzie, musiała wspiąć się na wyżyny. Tym bardziej, że sędzią był niefortunny dla niej, Paweł Raczkowski z Warszawy. W ogóle ciekawa sprawa, którą zauważono w internecie – w meczach istotnych dla Legii, czyli biało-zielonych i Lecha Poznań, arbitrami byli właśnie warszawiacy...
Pierwszy kwadrans mógł się podobać. Oglądaliśmy całkiem szybkie spotkanie. Oba zespoły miały po niezłej sytuacji bramkowej, było sporo żywych akcji i... Wszystko padło. Gospodarze stwierdzili, że nie mają większych szans na strzelenie bramki i ustawili się w jedenastu na własnej połowie. Lechia zaś czekała, podawała, czekała, podawała... I tak całe 45. minut. Trudno się gra z tak ustawionym przeciwnikiem. Czasem szarpnęła, ale brakowało dokładności w ostatnim momencie. Mimo wszystko spokojna i mądra gra gdańszczan mogła się podobać. Bez sensu przecież było pchać się w gąszcz i narażać na kontrę.
Na plus pierwszej połowy na pewno Joao Nunes, ustawiony jako defensywny pomocnik. Wiele odbiorów, cały czas pod grą, dobrze rozgrywał. Na plus też wszędobylski Peszko i ogromna doza szczęścia, bo w okolicach 25. minuty Bruk-Bet powinien dostać rzut karny po faulu Wawrzyniaka. Szczęśliwie sędziowie tego nie zauważyli. W ten mglisty i zimny wieczór w polu kukurydzy żadna ze stron nie za bardzo chciała rozgrzać atmosfery. Emocji było jak na grzybobraniu, ale jasno było widać jak duża różnica kultury gry jest pomiędzy oboma zespołami. Lechii naprawdę niewiele brakowało do udokumentowania tego bramką – tylko szybszej gry. Ale bez Krasicia nie szło to tak dobrze.
W drugiej połowie oglądaliśmy zupełnie inne spotkanie. Termalika się przebudziła i stłamsiła Lechię. Przez dwadzieścia minut miała przynajmniej cztery idealne sytuacje do zdobycia bramki, ale za każdym razem – czy to strzał z dalszej odległości, czy sam na sam – górą był świetnie dysponowany Kuciak. Gdańszczanie nie potrafili się odgryźć. Brakowało im pomysłu i zaangażowania. Klasyczny mecz ze "Słonikami" w ich wykonaniu. Widać jednak, że podstawowa jedenastka jest najważniejsza i najbardziej jej zależy. Poza tym jest najlepiej zgrana. Zmiennicy zaś grali zbyt zachowawczo.
W momencie, kiedy mecz pod kontrolą mieli podopieczni Czesława Michniewicza, Lechia wyszła niespodziewanie na prowadzenie. Rewelacyjne podanie z głębi pola zagrał Wolski, do piłki dobiegł Peszko, który ograł dwóch obrońców i wpakował piłkę do siatki.
Od tego momentu niecieczanie stracili ochotę do gry. Przestało im cokolwiek wychodzić. Lechiści natomiast wrócili do spokojnej gry i szukali swoich szans. Tych jednak nie było za wiele. A już na pewno nie stuprocentowych. Wydawało się jednak, że nic złego nie może się wydarzyć. Nic bardziej mylnego. W końcu to Termalika – demon gdańszczan w ekstraklasie.
Na cztery sekundy przed końcem poszło dośrodkowanie w pole karne Kuciaka. Maloca, nie wiadomo dlaczego nie przepuścił piłki do bramkarza, tylko chciał główkować. Niestety, źle obliczył lot piłki i ta trafiła go w rękę. Ewidentna jedenastka. Do piłki podszedł fatalny w piątek Gutkovskis i dał swojej drużynie punkt. Lechia pozostaje liderem, ale tylko z punktem przewagi i dużym niesmakiem po tym meczu. Mieli pokazać, że rozjechanie Jagiellonii to nie był przypadek. Cóż, nawet w rezerwowym składzie, z takimi piłkarzami, z Bruk-Betem powinno się wygrać jeszcze wyżej.
Patryk Gochniewski
- 23/02/2017 00:22 - Lotos Trefl w Lubinie powalczył tylko w jednym secie
- 22/02/2017 23:58 - "Atomówki" ponownie zawiodły w końcówkach
- 19/02/2017 18:05 - Lotos Trefl przerwał serię porażek
- 19/02/2017 17:33 - "Atomówki" bez siły ogniowej w Rzeszowie
- 17/02/2017 21:38 - Słonie szczęścia nie przynoszą - oceny lechistów po meczu w Niecieczy
- 17/02/2017 20:55 - Porażka MH Automatyki na zakończenie rundy zasadniczej
- 17/02/2017 16:54 - Udowodnić swoją wartość
- 15/02/2017 21:04 - Atom Trefl bez punktów w konfrontacji z Dąbrową
- 15/02/2017 20:01 - MH Automatyka pewnie pokonała Unię Oświęcim
- 13/02/2017 21:49 - OMIDA OPEN: Liderzy umocnili swoje pozycje