Sopotu nie stać na remont niebezpiecznych schodów

Ktoś może sobie zrobić coś niemiłego, na przykład złamać nogę, albo jeszcze coś gorszego, a władze Sopotu nie zamierzają nic zrobić. Chodzi o schody przy alei Niepodległości, które są w fatalnym stanie. Włodarz kurortu brak reakcji tłumaczy… epidemią…

Schody obok budynków przy alei Niepodległości 865 od dziesięcioleci popadają w ruinę. Jak podkreśla sopocki radny Paweł Petkowski, obecnie stały się realnym zagrożeniem dla mieszkańców pobliskich bloków.
- Aktywni mieszkańcy z nadzieją próbowali od lat w ramach budżetu obywatelskiego zrealizować tę pilną potrzebę, lecz nie uzyskali wystarczającej ilości głosów - zauważył przedstawiciel sopocian. - Czy w związku z tym nie warto byłoby włączyć renowację tych schodów równolegle do prowadzonych nieopodal bardzo dużej modernizacji skrzyżowania alei Niepodległości i ulicy Malczewskiego? - zaproponował.

Co ciekawe, Jacek Karnowski, prezydent Sopotu kreśli zgoła inny obraz sytuacji.
- Te schody są wykorzystywane jedynie na potrzeby Wspólnoty Mieszkaniowej, przynależą bezpośrednio do dzierżawionego przez wspólnotę terenu - poinformował włodarz Sopotu. - Gmina wielokrotnie podejmowała działania, które miały na celu oddanie tych schodów wspólnocie w dzierżawę. W październiku 2018 roku wspólnota odmówiła wydzierżawienia schodów motywując to m.in. tym, iż mieszkańcy z nich nie korzystają, chodzą głównie drogą. Zaproponowano likwidację schodów i utworzenie tam terenu zielonego.

Jak dodał Karnowski, "biorąc pod uwagę powyższa deklarację wspólnoty, związaną z brakiem potrzeby korzystania z przedmiotowych schodów, oraz trudną sytuację, związaną z panującą epidemią, gmina nie jest w tym momencie w stanie ponieść kosztów remontu schodów, które szacowane są na co najmniej 50-60 tysięcy złotych".
raz