W SLD trwa kampania sprawozdawczo – wyborcza, która zakończy się 28 kwietnia Kongresem. Kampania jest szczególną okazją do oceny stanu i perspektyw partii, która pod przywództwem Leszka Millera odbudowuje swoją pozycję na politycznej scenie. W tym szczególnym okresie nie może zabraknąć głosu o kondycji Pomorskiego SLD. Pozwolę sobie na przedstawienie kilku przemyśleń, które być może zachęcą innych komentatorów do dyskusji.
Jaką partią jest dziś SLD? Co oznacza gwałtowne zmniejszenie liczebności wielu organizacji powiatowych na Pomorzu? Czy to początek procesu odbudowy? Czy sygnał do ucieczki od szyldu? Uważam, że, praktycznie SLD nie była i nie jest do dziś partią masową. Dziś pozostali w nim ludzie zdeterminowani, o ugruntowanych poglądach gotowi do realizacji wspólnego celu i realizujący także swe osobiste aspiracje polityczne. Trend ten widoczny szczególnie w ostatnim okresie, gdy porządkując ewidencje członkowskie, wiele organizacji powiatowych pokazało, że ubywa członków rzeczywistych tj. regularnie opłacających składkę i uczestniczących aktywnie w zebraniach. Jednocześnie pojawia się coraz więcej osób deklarujących współpracę z SLD z pozycji sympatyka Partii. Czy więc w takich okolicznościach można tkwić w stereotypie myślenia, że o sile partii politycznej decyduje jej liczebność? Wielu działaczy SLD zadaje sobie pytanie, czy kryterium ilości członków powinno wyznaczać normy przedstawicielskie do różnych władz Partii? Może warto przy okazji tej kampanii porozmawiać o tym jak w nowoczesnej, Europejskiej partii lewicowej należy wybierać władze? Czy decydować będzie jak w starych partiach ilość „szabel” na zjeździe czy argument wiedzy i przydatności? Takie dylematy przyjdzie rozstrzygać uczestnikom partyjnych zebrań w najbliższych tygodniach.
Zastanawia mnie jednak coś innego, mianowicie to, czy partyjne rozmowy na różnych zebraniach sprawozdawczych będą poświęcone analizie przyczyn stanu SLD. Początkowo sojusz siłę polityczną czerpał z mnogości liderów. Sukces wyborów 2001 r. zapoczątkował procesy, których zwieńczeniem były podziały na różne Partie i grupy wsparcia dla liderów. Zastosowano, więc formułę „zbudowania” siły SLD na wizerunku jednego lidera, który osiągnął sukces w wyborach Prezydenckich. Okazało się, że partia lewicowa nie może budować swej przyszłości na sile jednego ”wodza”, o czym przekonaliśmy się przecież w ostatnich wyborach. Nawet najwybitniejszy, ale tylko jeden „Lider” nie wystarczy by uciągnąć całą formację w długiej drodze do politycznego sukcesu. Przywoływanie, jako argumentu, sukcesu Palikota nie przekonuje mnie do takiego modelu SLD gdyż mam jeszcze w pamięci inne „wodzowskie” takie byty polityczne np. LPR czy Samoobronę RP, które zniknęły ze sceny politycznej wraz z odejściem liderów. W tej sytuacji zastanawiam się, jaką drogę politycznego rozwoju obierze SLD na Pomorzu i w kraju.
Andrzej Różański
- 22/03/2012 13:24 - Formela: 67 czy 76?
- 22/03/2012 13:22 - Albertowicz: Pomoc z reklamy
- 19/03/2012 09:25 - Okiem Borowczaka: Tak dla powrotu Lenina na bramę Stoczni Gdańskiej
- 19/03/2012 09:22 - Albertowicz: A na stadionie się nic nie dzieje…
- 12/03/2012 09:17 - Okiem Borowczaka: 89 dni do Euro
- 10/03/2012 18:31 - Aziewicz: Podręcznikowy przykład złej regulacji
- 09/03/2012 18:06 - Formela: W półmrok SLD
- 09/03/2012 18:02 - Albertowicz: Poudawajmy, że nam przykro…
- 05/03/2012 09:14 - Okiem Borowczaka: Polowanie na Wałęsę
- 05/03/2012 09:08 - Albertowicz: Symboliczne 100 dni…