Rozmowa z Darkiem Adamowiczem, przedsiębiorcą, kandydatem komitetu „Nowy Gdańsk” na prezydenta Gdańska
- Jest pan kandydatem na prezydenta, lecz nie było pana na debacie prezydenckiej „Dziennika Bałtyckiego”. Jaki był tego powód?
Dariusz Adamowicz: To nie jest pytanie skierowane do mnie. Ja chciałem być i bardzo chętnie bym wystąpił, ale nie byłem zaproszony, mimo to, że wszystkie media łącznie z „Dziennikiem Bałtyckim” były poinformowane o moim starcie w tych wyborach. Dlaczego mnie pominięto? O to trzeba zapytać dziennikarzy „Dziennika Bałtyckiego”. Nie robię jednak z tego tragedii. W dzisiejszych czasach gazeta nie jest jedynym źródłem informacji. Jest bardzo ważnym, ale większość ludzi, a w szczególności młodych, czerpie dzisiaj informację z Internetu.
- Zwolennicy aktualnego prezydenta zarzucają panu, że próbuję się pan podszyć pod Pawła Adamowicza. Jak się pan odnosi do takich zarzutów?
Dariusz Adamowicz: Faktycznie pojawiały się ze strony rzecznika prasowego prezydenta i samego Pawła Adamowicza słowa „chińska kopia”, czy „falsyfikat”. Nie zamierzam jednak z tego powodu wszczynać żadnych procesowych kłótni, chociaż tego typu sformułowania nadają się według mnie na proces. Uważam, że za dużo jest już jadu i oskarżeń w polityce. Niech słowa świadczą o klasie polityka.
- Czym w takim razie różni się Darek Adamowicz od Pawła Adamowicza?
Dariusz Adamowicz: Różnica jest dosyć zasadnicza. Fakt, jesteśmy w podobnym wieku, jesteśmy podobnej postury, być może pochodzimy nawet z podobnych rodzin, ale na tym podobieństwa się kończą. Ja kończąc studia rozpocząłem działalność biznesową i sam musiałem się o siebie i swoich pracowników troszczyć. Bycie przedsiębiorcą to duża odpowiedzialność. Trzeba regulować wszystkie zobowiązania skarbowe i płacowe. Prowadzę swoją firmę z umiarkowanym sukcesem już od 22 lat, natomiast pan Paweł nigdy nie zaznał potrzeby troszczenia się o siebie. On zaraz po studiach wszedł w politykę i od tej pory pieniądze na jego konto zawsze wpływały pierwszego, a ja muszę ciężko walczyć żeby się pojawiły. Wielu młodych ludzi szuka dzisiaj pomysłu na własny biznes. Wydaję mi się, że moja historia zawodowa jest dla nich dużo lepszym wzorem do naśladowania.
- Jest pan znany raczej w trójmiejskim środowisku biznesowym niż politycznym. Co skłoniło pana do zainteresowania się polityką?
Dariusz Adamowicz: Pierwszym impulsem był apel premiera o samorządy obywatelskie. Jeżeli sam premier prosi, to dobry obywatel powinien jego wysłuchać. Dlatego też widząc sytuację w Gdańsku postanowiłem założyć komitet obywatelski. Dostrzegłem, że od wielu lat miasto obciąża swój budżet wielomiliardowymi inwestycjami, które nie poprawiają standardu życia w Gdańsku, a właśnie o standard życia tutaj chodzi.
- Jak pan chce zachęcić Gdańszczan do głosowania na pana?
Dariusz Adamowicz: Jeżeli uda nam się dostać do Rady Miasta, o co najbardziej zabiegam, zmienimy ciężar inwestycji. Ograniczymy wielkie inwestycje „milenijne”, a skupimy się na tych które poprawiają jakość życia, czyli szkolnictwo, służba zdrowia, infrastruktura. Mamy nawet taki projekt żeby wszystkie przejazdy komunikacją miejską kosztowały złotówkę. Potrzeba nowych rozwiązań, na które ekipa obecnego prezydenta jest niestety głucha.
- Czy uważa pan w takim razie, że obecne inwestycje nie realizują interesów mieszkańców?
Dariusz Adamowicz: W jakimś sensie nie. Oczywiście nie jestem przeciwnikiem tych inwestycji. Stadion na mistrzostwa Europy w piłce nożnej jest ważną sprawą i świetną promocją miasta. Powinna się natomiast pojawić kwestia kosztów. Czy stadion musiał być taki drogi? Jeżeli Gdynia buduję mniejszy stadion za 60 milinów złotych, podobne stadiony powstają za 100 mln, to być może stadion za 200 mln byłby wystarczający i nie musi on kosztować prawie miliarda. Jeszcze inną kwestią jest Teatr Szekspirowski i Europejskie Centrum Solidarności. Są to na pewno ciekawe inwestycje, ale nie powinny być finansowane z budżetu miasta. Jeżeli jakiś przedsiębiorca chce postawić Teatr Szekspirowski powinien to zrobić z własnych, a nie z miejskich pieniędzy. To jest nowa metoda uwłaszczenia się nomenklatury na mieniu publicznym. Na całym świecie wielkie teatry powstawały z pieniędzy prywatnych tylko u nas jest inaczej.
- Pański komitet „Nowy Gdańsk” nie jest związany z żadną partią polityczną. Czy nie obawia się pan, że w mieście mocno podzielonym partyjnie i politycznie może nie być miejsca dla takiego komitetu?
Dariusz Adamowicz: Przy okazji tego pytania chciałbym zdementować kilka plotek. Po pierwsze z panem Pawłem Adamowiczem nie jesteśmy w żaden sposób spokrewnieni. Po drugie nie jesteśmy związani z żadną partią. Pojawiły się pogłoski, że mamy jakiś związek z PiS-em – to oczywista nieprawda. Nasz komitet jest w pełni bezpartyjny i obywatelski. Jeżeli chodzi o rywalizację z partiami to jej się nie boje. Ludzie od lat głosują w Gdańsku na dwie partie, czyli tak zwane „mniejsze zło”. Ja chcę im pokazać, że mają w końcu alternatywę. Mogą głosować na trzeciego kandydata, na ludzi, którzy chcą zmienić zabetonowany układ polityczny w mieście.
- Jaki wynik wyborczy byłby dla pana komitetu satysfakcjonujący?
Dariusz Adamowicz: Wielką satysfakcją byłoby gdybyśmy jako komitet dostali się do Rady Miasta Gdańska. Myślę, że byłby to dla nas duży sukces.
Rozmawiał Tomasz Wrzask
- 23/11/2010 17:39 - Lotos gra z Lechią
- 18/11/2010 22:25 - Gdańskie wybory
- 14/11/2010 22:00 - Rezygnacje w SM Suchanino
- 04/11/2010 19:33 - Lubię trudne wyzwania
- 03/11/2010 18:35 - Kosztowna kampania
- 26/10/2010 21:52 - Debata Gazety Gdańskiej
- 24/10/2010 18:38 - To był SHOW!
- 24/10/2010 14:42 - Koniec „Newskiej”, koniec epoki
- 23/10/2010 12:46 - Jak gdańszczanie do Bałtijska pływają...
- 23/10/2010 12:15 - 65-lecie „Jedynki”