Prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz zarobił w zeszłym roku 238 535 złotych. Tak wynika z jego oświadczenia majątkowego. To kwota porównywalna z zarobkami prezydenta Polski.
Głowa państwa zarabia rocznie niewiele ponad 240 tysięcy. Jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego, w tym roku włodarz Gdańska może zarobić jeszcze więcej!
Za co Paweł Adamowicz dostaje tę fortunę? Oczywiście za zarządzanie miastem. Ale nie tylko. Jako przedstawiciel Gdańska zasiada też w fotelu przewodniczącego rad nadzorczych dwóch spółek z udziałem miasta. Pierwsza to Gdańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej (16 % udziału gminy), druga to Port Gdański. W ubiegłym roku w obu firmach za tę wyczerpującą pracę – średnio 3 godziny posiedzenia w miesiącu - zarobił po 39 169, 86 zł. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w członkowie rady nadzorczej GPEC dostali w tym roku podwyżki. Ile? Niestety, rzecznicy GPEC i Portu odmówili nam udzielenia takiej informacji zasłaniając się wewnętrznymi zasadami firm i... ochroną danych osobowych.
- Każdy z nas, podpisując umowę o pracę deklaruje, że nie będzie mówił o wysokości swoich zarobkami, ani nie będzie interesował się zarobkami innych pracowników – wyjaśnia Janusz Kasprowicz, rzecznik Portu.
O zarobki prezydenta – te ubiegłoroczne i aktualne, np. z ostatniego miesiąca zapytaliśmy jego rzecznika prasowego. „Wszystko jest w zeszłorocznym oświadczeniu majątkowym”, odpowiedział nam lakonicznie Antoni Pawlak. O aktualnym wynagrodzeniu szefa, ani słowa. Kiedy kilka tygodni temu „Gazeta Gdańska” napisała, że ryczałt prezydenta w GPEC wynosi obecnie 6 tysięcy złotych miesięcznie, Antoni Pawlak zaprotestował. Niedawno „Dziennik Bałtycki” podał, że Adamowicz zarabia teraz w GPEC 5 700 zł. Jeśli w tym wypadku dementi ze strony magistratu nie było, wygląda na to, że w tym roku prezydent Gdańska zarobi w Przedsiębiorstwie 68 400 zł. To właśnie efekt tej uchwalonej niedawno podwyżki, która przewidywała wyrównanie dla członków rady od stycznia tego roku. Swoją drogą, ciekawe, czy podczas walnego zgromadzenia wspólników, na którym zapadła decyzja o tej podwyżce Gdańsk reprezentował Paweł Adamowicz. Wówczas sam zagłosowałby za przyznaniem objętej tajemnicą podwyżki m. in. dla siebie.
- Intencją ustawodawcy było, aby ujawniać oświadczenia majątkowe funkcjonariuszy publicznych ze względu na ważny interes publiczny – mówi Anna Wojciechowska z warszawskiej Fundacji Batorego. – Prezydent miasta jest takim funkcjonariuszem i informacja o jego zarobkach, nie tylko poprzednich, ale i aktualnych, powinna być jawna. Skoro miasto ma swój udział w firmach, to obowiązuje tu ustawa o swobodnym dostępie do informacji, a zarząd firmy powinien mieć tego świadomość.
Sprawowanie funkcji prezesa rady nadzorczej GPEC przez Pawła Adamowicza może budzić kontrowersje z jeszcze jednego powodu. Otóż pan prezydent aktywnie uczestniczył w doprowadzeniu do sprzedaży większościowego pakietu akcji tej firmy niemieckiej firmie Stadtwerke Leipzig. On też podpisał kilka lat temu umowę o sprzedaży z ramienia miasta. Przeciwko tej transakcji protestowali wówczas radni opozycji.
- Nasi politycy, na każdym szczeblu sprawowania władzy, wychodzą z założenia, że to co nie jest zabronione, jest dozwolone, bez względu na etyczną stronę zagadnienia – uważa Maciej Felski, dyrektor Fundacji Rozwoju Demokracji z Olsztyna. – W takim, niestety systemie prawnym funkcjonujemy. Oczywiście miasto powinno mieć jakiś nadzór nad spółkami, w których ma udział, ale czy w tym konkretnym przypadku powinien być to prezydent miasta, to kwestia dyskusyjna. A jeśli chodzi o dostęp do informacji aktualnych zarobkach prezydenta, to powinny one być jawne.
Jak na razie musimy opierać się na ogólnych danych. Biorąc pod uwagę, że przeciętne wynagrodzenie członka rady nadzorczej spółki z udziałem Skarbu Państwa, wynosi 3 600 zł, to w Porcie Gdańskim prezydent zarobi 43 200 zł. Jego zyski z pracy w obydwu spółkach wyniosą więc 111 600 tys. złotych. Jeśli dołożyć do tego roczną pensję z Urzędu Miasta w wysokości 160 195, 29 zł, to wyjdzie z tego bardzo przyzwoita suma. Razem 271 795 zł! O takich zarobkach niejeden gdański przedsiębiorca zatrudniający kilkudziesięciu pracowników i każdego dnia zmagający się z twardymi realiami rynku w dobie kryzysu i często nieprzychylną biurokracją, może tylko pomarzyć.
Dariusz Olejniczak
Kazimierz Koralewski, radny PiS
- To bulwersujące i nieetyczne. Pan prezydent brał udział w sprzedaży GPEC, a dziś czerpie z tego tytułu profity. Pozbawił gdańszczan, a i siebie samego, wpływu na to, co dzieje się w tej spółce i dziś śmieje się wyborcom w nos. Najwyraźniej uznał, że w ten sposób może sobie dorobić do – jego zdaniem – zbyt niskiej prezydenckiej pensji.
Jerzy Borowczak, radny PO
- To niemałe pieniądze, ale i odpowiedzialność niemała. Nie widzę w tym nic nieetycznego, jeśli ustawodawca tego nie zabrania. Z drugiej strony, jestem zdania, że zasiadanie w radach nadzorczych spółek z udziałem skarbu państwa powinno być funkcją honorową. Zarabianie w ten sposób sporych pieniędzy przez samorządowców czy związkowców jest społecznie nieakceptowane. Należy zmienić odpowiednią ustawę.
Jolanta Banach, SLD
- Jestem zbulwersowana tą sytuacją. Przedstawiciele samorządu sprawujący funkcje nadzorcze z ramienia miasta, nie powinni dodatkowo na tym zarabiać. Przecież to jest wciąż wykonywanie obowiązków związanych ze służbą samorządową. Powinno to być wpisane w zakres obowiązków pana prezydenta i wliczone w pobieraną przez niego w obecnej wysokości pensję urzędniczą. Konieczna jest zmiana prawa w tej materii!
- 03/10/2010 20:30 - Od bezrobotnego do pracującego
- 26/09/2010 20:24 - I zlot Polskiej Racji Stanu
- 23/09/2010 21:34 - Droga drużyna barona
- 22/09/2010 20:17 - Nowe Wojewódzkie Centrum Onkologii
- 19/09/2010 14:33 - Trójmiejskie święto motoryzacji
- 15/09/2010 16:59 - Z perspektywy Ikara
- 10/09/2010 16:12 - Mieszkańcy Szadółek nie chcą spalarni
- 03/09/2010 05:29 - Nie znamy prawdy o Westerplatte
- 02/09/2010 12:03 - Pierwsi w boju - komiks o obronie Poczty Polskiej
- 02/09/2010 10:30 - Czynsze w górę, budżet bez zmian