5 października 1939 roku na gdańskiej Zaspie rozstrzelano 38 bohaterskich obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku.
Było około godziny 19. Powoli dobiegał końca pierwszy dzień wojny. Udręczeni i umęczeni na skraju wytrzymałości psychicznej całodniową walką oczekiwali na pomoc. Czekali na odsiecz. Niesłabnące ataki niemieckiej nawałnicy nabierały na sile. Ostatni atak Niemców polegał na wpompowaniu benzyny do piwnic, gdzie jeszcze bronili się pocztowcy. Podpalona, była bezpośrednią przyczyną poddania się, kilku obrońców spaliło się żywcem. Będąca w piwnicy 11-letnia wychowanica dozorców Erwina Barzychowska doznała znacznych poparzeń. Zmarła 20 października 1939 roku. Z zewnątrz dochodziły potężne wystrzały salw pancernika Schleswig–Holstein atakującego Westerplatte. Mieli nadzieję, że oddziały Armii Pomorze pod dowództwem gen. Bortnowskiego przybędą z pomocą. Tak się jednak nie stało. Podczas ataku pojawił się gauleiter Albert Forster, dokonał przeglądu sytuacji w jednym z dwóch biorących udział w akcji rozpoznawczych, pancernych samochodów „Ostmark” i „Sudetenland” należących do SS-Heimwerhr Danzig. Działania wspierały jeszcze dwa działa piechoty oraz haubica 105mm ostrzeliwująca fasadę budynku.
Zdjęcie z archiwum A. Walasa
Trzeba było podjąć ostateczną decyzję – Poddanie. Pierwszy wychodzi dyrektor, dr Jan Michoń, w ręku trzyma biały kąpielowy ręcznik. Wyraźnie wysoko, podniesiony nad głową w geście poddającym się. Broniony do tej pory gmach Poczty Polskiej jako pierwsza ostoja polskości w Gdańsku poddaje się, pada pod niemiecką wściekłą nawałnicą. Na moment ten oczekiwała duża grupa dziennikarzy filmowców i radiowców. To nie było wydarzenie anonimowe obserwatorzy byli powiadomieni i zaproszeni. Świadkami była również duża przypadkowa grupa gdańszczan mieszkająca w pobliżu. Moment poddawania gmachu rejestrowany przez ekipy filmowe przejdzie do historii, tragiczna scena. Z rękoma w górze nad głową z biała flagą wychodzi dyrektor, rozlega się strzał, dr Jan Michoń otrzymuje postrzał w brzuch, pada na bruk, zostaje zabity. To wbrew zasadom i prawu wojennemu. Po chwili wychodzi naczelnik Józef Wąsik. Według niektórych relacji niemiecki żołnierz na oczach obserwujących, wydarzenie bez skrupułów, atakuje miotaczem ognia, podpala polskiego obrońcę, który dodatkowo otrzymuje śmiertelny karabinowy strzał. Obrońcy Poczty Polskiej poddawali się jako zorganizowana grupa z dowództwem. Część z nich w polskich mundurach pocztowców z polskimi orzełkami na czapkach. Wychodząc z poczty spotkali się z wyzwiskami pod swoim adresem. Tu nie obowiązywało prawo wojenne, zostali potraktowani jak partyzanci. Podczas poddawania się i zamieszania siedmiu osobom udało się uciec, jednak jeden z nich - Władysław Kupka zawrócił, na drugi dzień schwytano Alfonsa Flisykowskiego, który po śmierci inspektora ppor. Konrada Guderskiego dowodził obroną poczty, pozostałym udało się uciec, reszta przewieziona została do Viktoria Schule, gdzie gestapo urządziło ścieżkę zdrowia, w bestialski sposób rozdawano razy na oślep. Każda niesubordynacja była karana.
Ostrzeliwanie Poczty Polskiej, zdj. z archiwum A. Walasa
Viktoria Schule była potraktowana jako punkt zborny dla innych polskich obywateli z terenu Wolnego Miasta Gdańska. Przygotowane wcześniej listy proskrypcyjne posłużyły do wyłapywania gdańszczan polskiego pochodzenia przeważnie będących członkami polskich organizacji : Gminy Polskiej, Związku Polaków oraz członków Klubu Sportowego Gedania. Aresztowany został poseł do Zgromadzenia Ludowego Antoni Lendzion. Zamordowany został w Wielki Piątek 22. 03. 1940 roku w obozie Sztutthof.
Niemcy rozpoczęli akcję o godzinie 5, tuż po pierwszych wystrzałach na Westerplatte. Wyłapani Polacy pierwszą noc przeżyli w piwnicach wypełnionych koksem, a rano część aresztowanych została wywieziona do przejściowego obozu w Nowym Porcie i obozu koncentracyjnego Stutthof. Druga grupa aresztowanych została przewieziona na pobliskie wsie z przeznaczeniem do pracy na roli. Trzecia grupa trafiła do gdańskich więzień, a stamtąd przewieziono ich do Piaśnicy, gdzie zostali rozstrzelani. Polscy obywatele Wolnego Miasta Gdańska zostali zaraz po rozpoczęciu wojny wyrzuceni ze swoich mieszkań, a cały ich majątek został zarekwirowany.
Atak na Pocztę, Mikołaj Kaczmarek, artysta, koloryzator archiwalnych zdjęć historycznych
Obrońców Poczty Polskiej spotkał najtragiczniejszy los. Do dziś nie wyjaśniono kto zabił pierwszych dwóch polskich poddających się obrońców, a resztę załogi postawiono przed sądem wojskowym i wszyscy złapani po poddaniu się skazani zostali na karę śmierci. Egzekucję na 38 obrońcach Poczty Polskiej wykonano na placu ćwiczebnym gdańskiego garnizonu sprzed roku 1914 znajdującym się na terenie lotniska we Wrzeszczu. Pierwsza rozprawa odbyła się już 8 września, druga zaś 29 września jeszcze przed końcem kampanii wrześniowej. Członkami składu orzekającego byli dr Kurt Bode, jako przewodniczący podległy nadzorowi Ministerstwa Sprawiedliwości Rzeszy, major Hans Wolfgang Schimmelpfennig, oraz nieznany oficer jako ławnik, a protokolantem był Helmuth von Zelewski. Oskarżycielem dr Hans-Werner Giesecke „stróż prawa w Wermahcie”. W pierwszym procesie skazano 28 pocztowców, a 29 września pozostałych 10 rannych. Wyrok wykonano 5 października 1939 roku. W rozprawie toczącej się po wojnie próbowano udowodnić, że obrońcami Poczty Polskiej w Gdańsku byli partyzanci, tymczasem ekspertyza prokuratora w Bremie z 1961 stwierdziła, że rząd Polski wydał w sprawie obrony Poczty specjalne zarządzenie, że z uwagi na ślubowanie służbowe, oskarżonych można było utożsamiać z oddziałem milicji, mieli swojego dowódcę i walczyli otwarcie z bronią w ręku, przestrzegali prawa i zwyczajów wojny, tym samym nie wolno było skazywać ich za działania partyzanckie. Ważne jest również i to, że nie istniał stan wojny. Niemcy napadły na Polskę bez wypowiedzenia wojny i należy ocenić ten fakt jako napaść. Niemieccy prawnicy, sędziowie jak i oskarżyciel wykonali zadanie mordu sądowego na polskich obrońcach Poczty Polskiej w Gdańsku. W oczywisty sposób ugięli się pod naporem opinii publicznej gdańskich Niemców, ale także kierowniczych kręgów wojskowych, partyjnych i prawniczych. Orzeczenie Federalnego Trybunału z 16 listopada 1995 roku potwierdzone 7 kwietnia 1997 roku w Lubece stwierdza, że sędziowie świadomie naruszyli prawo i wyroki sądu polowego z powodu których wyrządzona została najcięższa, nieodwracalna krzywda, należało uchylić zgodnie z paragrafem 371 ust. 3kpk, a skazanych uniewinnić z zarzutu uprawiania partyzantki.
Obaj przedstawiciele niemieckiego prawa: Kurt Bode jak i Hans Werner Giesecke, a także pozostali uczestnicy procesu, nie zostali postawieni przed sądem i uszli z życiem. Po wojnie niemiecka palestra chroniła swoich kolegów, którzy spokojnie pracowali do emerytury.
Stanisław Seyfried
Bibliografia: Dieter Schenk, Poczta Polska w Gdańsku, Polnord, Wydawnictwo Oskar, Gdańsk 1999
Rudolf Gamm, Swastyka nad Gdańskiem, przekład i adaptacja Mieczysław Tomala, Iskry-Warszawa 1960
- 30/09/2021 06:13 - Au revoir SAUR Neptun Gdańsk, Bonjour Neptun Gdańsk...
- 29/09/2021 13:29 - Radni PiS zwrócili się do PIP z wnioskiem przeprowadzenie kontroli w USC w Gdańsku
- 28/09/2021 14:23 - Od wykluczenia do powodzenia
- 27/09/2021 07:53 - W tygodniku „Sieci”: Spisek elit czy zwykła impreza?
- 26/09/2021 19:27 - Z Tuskiem po bankietach... z zakalcem
- 26/09/2021 16:31 - Druga edycja Akademii Planety Energii
- 24/09/2021 15:37 - Realizacja inwestycji budowy Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 - założenia VIII etapu badań MIIWŚ
- 24/09/2021 15:23 - Piotr Gierszewski: Teren Gedanii to wielki gdański wstyd
- 23/09/2021 18:13 - Ulica Pokoleń Gedanii - a może wykup stadionu?
- 22/09/2021 16:04 - Zielone inicjatywy MIIWŚ