Rosyjska gospodarka miała nie wytrzymać sankcji Zachodu, w efekcie jej machina wojenna powinna była się zatrzymać. Tymczasem kurs rubla jest wyższy niż przed 24 lutego br., przed wywołaną przez Kreml otwartą wojną na Ukrainie. Federacja Rosyjska w sto dni wojny zarobiła na eksporcie paliw kopalnianych rekordowe 93 miliardy euro.
Mayer Amschel Rothschild, który dorobił się fortuny podczas finansowej paniki i wahań nastrojów w Anglii w czasie wojen napoleońskich, powiedział, że „czas do kupowania jest wtedy, gdy na ulicach jest krew. Nawet jeśli to twoja krew”.
Dane o rekordowych zyskach Rosji z kopalin (podając kwotę 93 mld euro za ropę naftową, węgiel i gaz ziemny, produkty naftowe, bez innych minerałów i stali) wyliczyło fińskie Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (Centre for Research on Energy and Clean Air – CREA) na podstawie przepływów finansowych oraz ruchu towarów, w tym nasycenia szlaków tankowców i statków przewożących węgiel, przepływu gazu ziemnego gazociągami i na danych z zakupu surowców energetycznych w Rosji.
Prezydent USA Joe Biden na początku marca br. zapowiedział, że chce zadać „potężny cios machinie wojennej Putina”. Po trzech miesiącach rosyjska maszyna wojenna działa, bo Rosjanie zarobili blisko sto mld euro na sprzedaży ropy, gazu (transportowanego rurociągami biegnącymi też przez Ukrainę) i węgla. kurs rubla sprawił, że stał się on najlepiej prosperującą walutą na świecie w stosunku do USD.
Globalna gospodarka kupuje od Rosji, oprócz kopalin energetycznych, także pszenicę, nikiel, aluminium i pallad. Co prawda liczni korporacyjni giganci uciekli z Rosji po 24 lutego br., ale W.W. Putin i jego „siłownicy” mogą to ignorować, gdyż kasa jest pełna, gdyż rynek stał się bardziej dochodowy dzięki wzrostowi cen na globalnych rynkach. Dotyczy to też hutnictwa (na Ukrainie zniszczono w ogniu walk Azowstal w Mariupolu) i węgla koksowego.
Uwaga, 61 proc. rosyjskiego eksportu surowców kopalnych trafia na rynek unijny. Do kasy Kremla wpłynęło z UE (od końca lutego br.) ok. 60 mld euro, głównie z Niemiec, Italii, Holandii. Z Polski popłynęło tam 4,4 mld euro. Mimo antyrosyjskiej postawy nasz kraj jest jednym z większych importerów rosyjskich surowców energetycznych. Chodzi tu głownie o ropę naftową z Uralu. Nasze embargo na import węgla dotyczy 1 procenta węglowego eksportu Rosji i może tam wywołać jedynie efekt uśmiechu. Poza państwami UE największymi importerami rosyjskich surowców są Chiny (nie mniej niż 13 mld euro) i Turcja, kluczowy członek NATO (7 mld euro). Węgry, Słowacja, Austria, Chorwacja to gracze i odbiorcy dużo mniejsi. Serbia nie należy do UE.
Przypomnijmy, że 40 proc. zapotrzebowania całej UE na gaz jest zaspokajane przez Rosję. Dostawy do Europy wzrosły w marcu br., ponieważ inwazja spowodowała wzrost cen w europejskich hubach gazowych, czyniąc dla klientów z kontraktami długoterminowymi bardziej opłacalną, bo tańszą opcją zakup gazu od rosyjskiej spółki Gazprom PJSC. Naszym światem rządzi pieniądz - tak od lat.
„Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne...
Jak tu nie przyznać profetycznej racji Julianowi Tuwimowi?
Bloomberg Economics oszacował, że nawet jeśli niektóre kraje wstrzymają lub wycofają zakupy nośników energii z Rosji to rosyjskie przychody z ropy i gazu wyniosą w 2022 r. około 285 miliardów USD. Moskwa ma czas na znalezienie rynków – takich jak Chiny, mające nadmiar gotówki i zapasy USD (wnet USA będą zmuszone pożyczać w Chinach) i Indie.
Rosyjska nadwyżka na rachunku obrotów bieżących federacji (wskaźnik handlu towarami i usługami), wzrosła trzykrotnie w ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku – do 96 mld dolarów. Jest najwyższa od 1994 r., odzwierciedlając wzrost cen surowców i spadek importu pod wpływem sankcji międzynarodowych.
Polityka sankcji nie przyniosła pokoju Ukraińcom. Większość świata (Azja i Bliski Wschód, Ameryka Pd.) nie jest w żaden sposób zaangażowana w nakładanie sankcji. Jeżeli celem sankcji było powstrzymanie rosyjskiej armii, to nie dały one tego efektu.
Dostawy broni, głównie amerykańskie, płyną, bo amerykańska administracja otwarcie przyznaje, że jej celem jest osłabienie Rosji w perspektywie rozgrywki z Chinami. Co prawda to szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow pierwszy oświadczył, że dostarczając broń Ukrainie, USA prowadzą z Rosją wojnę zastępczą. Ale wnet Seth Moulton, demokratyczny kongresmen z Massachusetts, przyznał – „Prowadzimy wojnę nie tylko w obronie Ukrainy; prowadzimy wojnę zastępczą z Rosją”, czyli oszczędzając własne terytorium i najbliższych sojuszników. Nazywane jest to od lat 60 (od 1967 r. to doktryna NATO), za sekretarzem obrony Robertem McNamarą, „strategią elastycznego reagowania”.
Przykładem jej stosowania były otwarte konflikty o Kubę (inwazja w Zatoce Świń, w tle konflikt o sowieckie rakiety na Kubie i amerykańskie w Turcji), Wietnam, wojna sześciodniowa na Bliskim Wschodzie w 1967 r. Afganistan, a potencjalnie – na terytorium Polski i RFN (tu pośrednio uratował nas płk. Kukliński – NATO planowało odpalenie na obszarze Polski, gdzie zgromadziłby się drugi rzut sowieckiego natarcia na Europę Zachodnią ładunków jądrowych, co oznaczało zagładę, a sowieci podobną ilość ładunków nuklearnych zamierzali odpalić w RFN).
Kłania się tu termin „wojny zastępczej” (proxy war) na Ukrainie, podobnej tym, w których USA i ZSRS wspierały strony konfliktów, bez angażowania własnych wojsk, nie niszcząc własnych terytoriów, czy najbliższych sojuszników. Tym razem Rosja się angażuje, ale zmaga się z NATO na Ukrainie.
Rosja rozgrywa przy tym Zachód. Kontakty handlowe nie przeszkadzają, by w Kijowie 16 czerwca br. o przyszłości z prezydentem Zełenskim rozmawiali prezydent Macron, kanclerz Schulz i premier Draghi. Nas przy tym francusko-włosko-niemiecko-ukraińskim stole nie ma.
Opierając się na zestawieniu fińskiego Centrum o sytuacji gospodarczej Rosji, wniosek nasuwa się jeden – wojna daje zyski. Tyle, że nie „szarym” obywatelom i nie frontowym weteranom. „Poszkodowanym” Rosjaninem okazał się też jeden z twórców rosyjskiej transformacji i ojciec prywatyzacji (czyt. gigantycznego rozkradania majątku. głównie państwowych kopalń i złóż surowców oraz sektora energetyki w latach 90) Anatolij Czubajs, który po krytycznej wypowiedzi na temat inwazji na Ukrainę musiał opuścić Rosję i został niedawno zauważony na Cyprze, gdy robił zakupy w supermarkecie w Limassol, nim udał się na spacer wzdłuż malowniczej promenady ku nowej marinie nad brzegiem morza w tym portowym mieście.
Mimo prób przeprowadzenia reform mających na celu zwiększenie przejrzystości funkcjonowania państwa, kluczową rolę na Ukrainie odgrywają oligarchowie. Kontrolując część przemysłu i media. Przez lata zbudowali swe ośrodki i ugrupowania polityczne, a nawet prywatne sotnie zbrojne, jak np. sfinansowany przez magnata mediowego i prezesa Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej Ukrainy miliardera Ihora Kołomojskiego, osławiony, zaprawiony w bojach od 2014 roku nacjonalistyczny ochotniczy batalion „Azow”, (wyrósł z bojówek Prawego Sektora na Majdanie, w maju br. rozbity w walce o stalownię w Mariupolu, już jako specpułk w strukturze MSW). Z kolei Rinat Achmetow z aktywami, co prawda stopniały, ale nadal są wyceniane na 6 mld USD pozostaje poważnym przemysłowcem. Rosną kolejne fortuny.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski na forum ekonomicznym w Davos mówił o Ukrainie bez oligarchów i korupcji. Tymczasem nowi oligarchowie zarabiają na wojnie. Rosną kolejne fortuny na toczącej się wojnie. Ukraińscy dziennikarze z serwisu „Ekonomiczna Prawda” ostrzegają i wskazują, gdzie dochodzi do największych nieprawidłowości. Mayer Amschel Rothschild miał rację.
Nie ulegajmy złudzeniom i za żadną „cenę” nie dajmy się wepchnąć w wojnę, w której nie mamy szans i na defiladzie zwycięstwa nie będziemy. W rozkazie nr 19 z 1 września 1944 r. Wódz Naczelny gen. broni Sosnkowski napisał: „Polska wysłuchawszy zachęty rządu brytyjskiego i otrzymawszy jego gwarancje, stanęła do samotnej walki z potęgą niemiecką”. Zachodni alianci nie wywiązali się z gwarancji sojuszniczych w 1939 roku, w Teheranie w 1943 roku i w Jałcie w 1945 roku. Polska dziś też byłaby w strefie zgniotu, a nikt na Zachodzie nie będzie umierał za Lublin, Gdańsk i Warszawę.
Artur S. Górski
- 27/06/2022 09:29 - W tygodniku „Sieci”: Dyplomatyczna bitwa o wycieczki z Izraela
- 26/06/2022 08:38 - Mateusz Smolana: Polityka pamięci o opozycji wobec PRL i o „Solidarności”
- 23/06/2022 19:21 - ECS: otwarte dla sufrażystek, dla inwalidów – zamknięte
- 20/06/2022 15:45 - Kamienie milowe to nie tylko „praworządność”, to krok ku federalnej Europie
- 20/06/2022 07:43 - Georgette Mosbacher w tygodniku „Sieci”: „Nie wierzcie w kłamstwa o Polsce!”
- 16/06/2022 17:56 - Pytania o zarobki zbyt kłopotliwe?
- 13/06/2022 09:22 - W tygodniku „Sieci”: Tajemnica odejścia Lisa
- 12/06/2022 16:20 - Gdańskie talenty - kino w mieście
- 12/06/2022 08:02 - Zmarł były prezydent Gdańska
- 10/06/2022 13:28 - Kazimierz Smoliński: Nie żyjemy w próżni