Z Małgorzatą Tarasiewicz, prezeską Stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu, bezpartyjną kandydatką na prezydenta Sopotu w poprzednich wyborach, działaczką społeczną, politykiem, aktywistką feministyczną rozmawia Stanisław Seyfried
- Czy w Sopocie da się zmienić władzę?
Małgorzata Tarasiewicz: W Sopocie zmiana władzy powinna nastąpić już kilka lat temu. Różne czynniki miały wpływ na to, że to jeszcze się nie stało. Elektorat obecnego prezydenta, jest bezpośrednio związany z nim i jego interesami. Utrata przez niego stanowiska oznaczałaby dla wielu osób duże tąpnięcie w naszym małym mieście. W życiu wielu ludzi nastąpiłby kryzys. W tej sytuacji oni się niesamowicie mobilizują, w przeciwieństwie do innych grup społecznych. Bezpośrednio powiązanych i zależnych osób poprzez spółki różnego rodzaju, urzędy i osobiste znajomości, jak ktoś obliczył jest ponad pięć tysięcy osób. Do wygrania wyborów w naszym mieście jest potrzebnych około siedmiu tysięcy głosów. Seniorzy, którzy są języczkiem uwagi jako ważna grupa elektoratu obecnego prezydenta, zaczynają dostrzegać instrumentalne traktowanie, już głośno to komentują. Doskonale widzą ile wydaje się na programy zdrowotne, a ile na przykład na sport wyczynowy, bynajmniej nie ten, który miałby służyć poprawie ich sprawności. Starsi ludzie nie mają jednak pojęcia, że miasto w wielu punktach zostało już wyprzedane. Czas pana prezydenta już dawno się zakończył i zachowując się godnie powinien sam odejść. Szanujący się polityk wiedziałby co zrobić. Tymczasem prośba ostatniej szansy, o którą prosił, nie została przez niego uszanowana. Oto fragment wypowiedzi udzielonej Jarosławowi Zalesińskiemu w portalu polskatimes.pl, 18 maja 2009 roku: ...”- Deklaruje Pan, że na pewno nie będzie Pan już startował w kolejnych wyborach. - To deklaruję jasno. Chcę rządzić miastem jeszcze przez osiemnaście miesięcy..."
- Jak pani widzi szansę na konsolidację opozycji i skuteczną walkę o władzę w przyszłychwyborach?
Małgorzata Tarasiewicz: To może być trudne, bowiem bardzo się różnimy. Ruchy miejskie, z których się wywodzę reprezentują nowe spojrzenie na politykę. Wywodzimy się z organizacji pozarządowych, działamy od podstaw, a partie czy dłużej działające organizacje reprezentują jednak inny sposób patrzenia na politykę. To jest też trochę inny sposób widzenia miasta. Ja tu oczywiście nie chcę przesadzać o tym, że się nie dogadamy, jest jednak sporo czasu i będzie jeszcze na to pora. Zacytuję z Tez Programowych Kongresu Ruchów Miejskich do którego należymy: "Miasto jest dla mieszkańców, (...) a biznes, władza i polityka winny służyć nam i miastu." Oczywiście rozumiemy wagę inwestycji, ale zdecydowanie uważamy, że nie może odbywać się to kosztem mieszkańców. Kluczowe jest porozumienie się i ustalenie wspólnej wizji miasta. Jeżeli walczymy o podstawowe pryncypia, na przykład w sprawie stacji benzynowej, to nie możemy się tak diametralnie różnić. Piękno Doliny Świemirowskiej, czystość powietrza jest ponad wszystko. Programy deweloperskie też mogą być robione w sposób atrakcyjny, nie degradujące terenów zieleni. Rynek sam wszystkiego nie ureguluje. Ta sytuacja pewnych różnic po stronie opozycji jest dla prezydenta sprzyjająca. Myślę, że konieczność zmiany prezydenta i składu rady miasta być może wymusi na nas współpracę. Ale mamy jeszcze na to czas. Pracujemy teraz nad dogrywaniem naszego programu i właśnie powoli myślimy o strategii.
- O jakim mieście myślicie?
Małgorzata Tarasiewicz: Turystyka jest niewątpliwie ważnym elementem utrzymywania miasta, z tego nie zrezygnujemy, musimy zapanować jedynie nad tym co się dzieje w nocy. Jak najbardziej popieramy ten sposób działalności ekonomicznej, który określa się jako „Night time economy”, lecz nie może on krzywdzić innych, nie może być wolnej amerykanki. Od lat współpracuję z organizacjami międzynarodowymi między innymi w charakterze ekspertki przy ONZ ds. równości kobiet i mężczyzn, i poważne podejście do problemu, każe przygotować analizy, na podstawie rzetelnie rozeznanej sytuacji. Powinna ona być podstawą jej rozwiązania, a nie tak jak teraz próbuje się niektóre sprawy załatwić doraźnie, tak takich rzeczy się nie załatwia. Nie można ręcznie sterować tym kto może wejść do klubu, a kto nie. Dalej brakuje w mieście sensownego planowania i szybko, bez rozeznania sytuacji można jedynie poprawić bezpieczeństwo przez zwiększenie aktywności policji ale na dłuższą metę nie można działać w takim chaosie. Problem Sopotu jako imprezowni powinien być rozwiązany w nieco dłuższej perspektywie, ale systemowo. Sopot żyje z funkcjonowania nocnych klubów i trzeba tę sprawę sensownie uregulować. Miasto nie może być ściekiem, gdzie strach wyjść na ulicę. Mamy duży budżet jako miasto, wspaniałe plaże, duże możliwości pozyskiwania pieniędzy i gdyby bez sensu nie wyrzucano pieniędzy w błoto to nam mieszkańcom żyłoby się o wiele lepiej. Za głupio wydane pieniądze można było chociażby wybudować tak potrzebny szpital geriatryczny. Trzeba bardziej pomyśleć o swoich mieszkańcach miasta, a nie o przyjezdnych chcących tu robić interesy i płacących podatki na przykład w Warszawie.
- Sopot, miasto kultury, tu mieszka kilkuset malarzy, ale dalej brakuje Muzeum Sopockiego Malarstwa.
Małgorzata Tarasiewicz: Brakuje także dobrej sali koncertowej w centrum miasta. Zabrakło niestety pomysłu na racjonalne rozwiązanie głównego placu miasta, to mogła być perełka kulturalna, pan prezydent Karnowski jest budowlańcem, ale nie jest architektem. Zabrakło wizji estetycznej miasta i niedostosowania jej do charakteru kurortu z olbrzymimi tradycjami. Mieszkali tu i tworzyli wielcy malarze, których prace powinny być udostępnione szerokiej publiczności. Zamiast tego wiszą na ścianach Urzędu Miasta. Na początku nie mogłam uwierzyć w to co widziałam na ścianach idąc załatwić sprawy w urzędzie - cała czołówka polskich malarzy kolorystycznych, te wyjątkowo piękne i cenne dzieła powinny mieć swoje miejsce w muzeum sopockiego malarstwa. Te obrazy stanowią duży dorobek powojennej polskiej sztuki i z piwnicznych magazynów i ścian urzędu powinny trafić do muzeum sztuki sopockiej.
- Jak zatem rysuje się przyszłość Sopotu?
Małgorzata Tarasiewicz: Myślę, że bardzo dobrze. Jak już odejdzie prezydent Karnowski, zmieni się Rada Miasta i zastosujemy nowe wartości stawiające na pierwszym miejscu dobro mieszkańców i ich podmiotowość, to razem z mieszkańcami zbudujemy miasto, które zostawimy przyszłym pokoleniom, jako wartościowe miejsce na mapie Polski. Kurort wypoczynku, zdrowia, ogrodów i sztuki.
Rozmawiał Stanisław Seyfried
- 03/04/2017 14:20 - Gdańsk solidarnie dla autyzmu
- 01/04/2017 06:57 - Z Urzędu Marszałkowskiego do szpitalnej spółki
- 31/03/2017 22:06 - Usłyszeć obraz – oprowadzania po wystawach dla osób niewidomych i niedowidzących
- 31/03/2017 21:58 - Gdańsk w budowie
- 30/03/2017 18:45 - Marcin Horała: Polska samorządna jak Szwajcaria? Odnowa samorządu możliwa, ale…
- 29/03/2017 17:48 - Andrzej Jaworski - doradcy Trumpa zaproszeni do Gdańska
- 29/03/2017 09:37 - Gazeta Sopocka: Dlaczego Rokossowski miał jedną brew podniesioną?
- 24/03/2017 23:42 - Dzień Wody w SP 11
- 24/03/2017 10:59 - Warsztaty "Żywa architektura – budujemy z wierzby"
- 21/03/2017 20:34 - Po spotkaniu prezydenta Adamowicza w Oliwie: Jak sprytnie rozmydlić problem