Z Janem Kozłowskim, byłym europosłem, wieloletnim samorządowcem, liderem Platformy Obywatelskiej na Pomorzu rozmawia Artur S. Górski
- „Platformie Obywatelskiej potrzebny jest bardzo konkretny i wyraźny program, skończyły się czasy obiecywania gruszek na wierzbie” mówił nie polityk PiS, lecz pan na antenie Radia Gdańsk po ostatnich wyborach. Czy sukcesy PO oparte były dotychczas na obietnicach bez pokrycia i zabiegach z zakresu public relations?
Jan Kozłowski: Nie, nie. To nadinterpretacja. Chcę powiedzieć, że Platforma miała kiedyś bardzo konkretny program, który nie został zrealizowany do końca. Przecież to PO wystąpiła z programem podatku liniowego, owych „trzy razy 15” (obniżenie do poziomu 15 proc. podatku dochodowego od firm (CIT), wprowadzenie podatku liniowego PIT na poziomie 15 proc. oraz zmniejszenie maksymalnej stawki VAT do 15 proc. proponowała PO w 2003 i 2004 r. – dop. ASG), bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów, rozwiązania Senatu w jego obecnym kształcie…
- Ojcowie-założyciele PO w 2001 roku, „trzej tenorzy" Płażyński-Olechowski-Tusk, proponowali wybory według ordynacji większościowej, ograniczenie nomenklatury, zmniejszenie liczby radnych, nabór pracowników administracji na drodze konkursów. Duch obywatelski umarł w Platformie nazywanej Obywatelską?
Jan Kozłowski: Nasz program z różnych powodów nie został zrealizowany. Zmieniały się uwarunkowania, także międzynarodowe, gospodarcze. Nie było też koalicjanta do tak ważnych reform. Jednak program PO był czytelny. Jeszcze przed wyborami parlamentarnymi i ukonstytuowaniem się nowego rządu, Platforma powinna przedstawić program tego, co chcemy w kraju zrobić. Czytelny przekaz powinien zawierać odpowiedzi, czy ma to być program bardziej socjalny, oparty na roli opiekuńczej państwa np. nad emerytami i młodzieżą, czy ma to być konkretne wsparcie dla przedsiębiorców organizujących stabilne przedsiębiorstwa, by ich energia nie była tłamszona. Czy podejmiemy się reformy sądownictwa, by sprawy nie ciągnęły się latami, jak choćby byłego prezydenta Olsztyna, który staruje bo po sześciu latach nadal nie ma wyroku?
- Wracacie do koncepcji porządkowania państwa?
Jan Kozłowski: Tak, aby pokazać rodakom, co im proponuje Platforma, by było to czytelne, różniąc się od ogólników serwowanych przez innych.
- ?
Jan Kozłowski: Konkret to choćby 400 miliardów z Unii Europejskiej, o które rząd Donalda Tuska skutecznie zawalczył.
- O wsparcie z budżetu całej Unii, do której należymy, zadbałby i lider opozycji, gdyby stanął na czele rządu…
Jan Kozłowski: Nie byłbym tego pewien. To wcale nie było tak, jak mówi PiS, że nam się to należy. Owszem pieniądze się należą, ale nie w takiej wysokości. Fakt, że na ludziach już pieniądze unijne nie robią tak wielkiego wrażenia. Owszem widzą autostrady, mniejsze korki, powstające uczelnie, projekty. Dzisiaj dla młodych ludzi pieniądze z Unii to norma. O politycznych wyborach nie decydują kilometry autostrad, teatry. Potrzebujemy programu skierowanego ku ludziom, po to by ich do nas przekonać.
- Do tych przemyśleń skłoniły pana wyniki ostatnich wyborów, które do sejmików wygrało PiS, nie zdobywając większości mandatów? W Gdańsku kandydat PiS Andrzej Jaworski uzyskał poparcie 50 tysięcy wyborców...
Jan Kozłowski: PiS nie wygrało. Nie zgadzam się z takim wnioskiem. PiS poprawiło swoje wyniki, ale to ciągle wyniki przegrywające. W pomorskim Sejmiku PO mogłaby rządzić samodzielnie. Ma 17 mandatów. Mimo to trzeba Platformę wybudzić z uśpienia. Jest czas by myśleć konkretami i dynamicznie, pobudzić nawet tych przekonanych do PO.
- Pobudzić? Druga tura w Gdańsku to swoista żółta kartka dla stylu rządzenia PO i dla prezydenta Pawła Adamowicza?
Jan Kozłowski: Opozycji jest łatwiej. Pan Jaworski wykorzystywał potknięcia i spotykał się z wyborcami tam, gdzie, wiadomo, są dzielnice zaniedbane, jak Orunia i Stogi. Wykorzystywał niezadowolenie mieszkańców, bo tam niezbyt wiele powstało. Ale już nowy stadion na Letnicy stał się zaczątkiem rewitalizacji. Jest wszak polityka miejska zajęcia się obszarami zdegradowanymi. Prezydent Adamowicz musi podejść konkretnie do problemów Dolnego Miasta, Oruni, Stogów. Nie musi już budować stadionu, ECS-u, teatru. Ma czas, by skupić się na konkretnych tematach dzielnic, na komunikacji miejskiej. On też miał spotkania i ma program nie tylko obietnic, ale program do realizacji.
- Te prospołeczne inicjatywy nie były w Gdańsku realizowane bo przegrały z inwestycjami pomnikowymi, symbolicznymi?
Jan Kozłowski: Zawsze jest wybór czy realizować wielką inwestycję czy też szereg małych. Wielka inwestycja napędza rozwój, gdy rośnie ruch turystyczny i kongresowy. To inwestycja w dalsze korzyści.
- Na razie przynosząc straty...
Jan Kozłowski: No to proszę spojrzeć na halę sportową na granicy Gdańska i Sopotu. Ileż tam jest imprez! Mamy dobre zespoły sportowe. Do hali miasta prawie nie dopłacają. Sam obiekt nawet nie musi zarabiać, gdy zarobią taksówkarze, hotelarze, gastronomia. Stadion musi żyć. W ECS kongres ma gonić kongres. Tak po prostu musi być ponieważ już w to przedsięwzięcie zainwestowano. Tak jak zainwestowano w gdańskie lotnisko. Teraz czas skupić się na mieszkańcach, którzy chcą tuneli, ekranów nie przesłaniających świata, minimalizacji uciążliwości.
- Czas na dzielnice?
Jan Kozłowski: Tak, zdecydowanie.
- I czas na zmianę stylu. Zastąpił pan Sławomira Nowaka na stanowisku szefa PO na Pomorzu. Nowak odebrał w sądzie pedagogiczną lekcję pokory, że posłowie, w tym też on, odpowiadają za tworzenie prawa dla ludzi. Tym bardziej trzeba od nich wymagać, że będą rozumieli to prawo i sami się do niego stosowali. W czym upatruje pan przyczyny spektakularnego upadku tego polityka PO?
Jan Kozłowski: Z jednej strony zbyt szybko piął się po szczeblach awansu. Poczuł też na sobie odpowiedzialność jako szef Platformy i minister. Być może nie wytrzymał tego ciśnienia. Niewpisanie zegarka wydawało mu się drobiazgiem. Okazało się, że trzeba przywiązywać wagę do prawa, bo inaczej odczytywane to jest jako arogancja. To lekcja dla wszystkich innych.
- Także dla Pawła Adamowicza? Nie obawia się pan, że skrupulatna Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu postawi mu zarzuty w związku z nieprawidłowościami w oświadczeniach majątkowych i uchybieniami wobec ustawy o samorządzie? Przygotowuje pan alternatywne rozwiązanie na taki wypadek? Trwa postępowanie w jego sprawie...
Jan Kozłowski: Nie będę gdybał co będzie, a co nie. Zobaczymy jakie będą efekty prokuratorskiego badania. Jak będzie opinia, czy zarzuty to się do takiej sytuacji ustosunkujemy. Trudno przewidywać jakie to będą zarzuty, jakiej wagi i czy w ogóle będą postawione. Odniesiemy się, kiedy będą konkrety. Z jakich wysokich tonów wystartowano z oskarżeniami wobec Jacka Karnowskiego przed bodaj sześciu laty? I co z nich pozostało? Zredukowały się do marginalnych zarzutów. Nie chcę teraz rozpatrywać sytuacji Adamowicza, bo musiałbym rozważać wszelkie potencjalne opcje. Lepiej poczekać na końcowe rezultaty.
- Zatem uzbrajamy się w cierpliwość. Pan przez lata był w samorządzie. Jak zatem ocenia pan wybór na wicemarszałka Krzysztofa Trawickiego, lidera PSL na Pomorzu, który dołączy do wojewódzkiego zarządu, choć przegrał wybory na wójta w rodzimej gminie, w Zblewie? W nagrodę został wicemarszałkiem?
Jan Kozłowski: Tak to rzeczywiście może wyglądać. Natomiast jest to wynikiem koalicji z PSL. W naszym województwie PO mogła sama rządzić, ale wzorem władz centralnych koalicja została zawiązana. Na szczeblu rządowym łączy PO koalicja z PSL więc i w województwie mamy koalicję z ludowcami, która - wobec pewnej elegancji współpracy, po dwóch kadencjach dalej funkcjonuje. PSL ma jedno miejsce w zarządzie. Nie chcemy im kogoś narzucać i wskazywać palcem kogo chcemy. Oni decyzję podjęli... Czy dlatego, że on jest tutaj szefem wojewódzkiej struktury PSL? Ich należy o to pytać.
- A gdyby pan był marszałkiem województwa co uczyniłby pan priorytetem dla Pomorza? Macie większość. Co to miałoby być: gospodarka morska, komunikacja, technologie?
Jan Kozłowski: Samorząd województwa ma inne pole do popisu niż ten miejski. Priorytetem uczyniłbym transport publiczny w wielu wymiarach i we współpracy z gminami oraz wsparcie dla małych i średnich przedsiębiorców by powstawały miejsca pracy. Taki jest też cel unijny, jak najmniejsze bezrobocie. Poczucie bezpieczeństwa dzięki stałej pracy to jest podstawa. Mamy priorytet unijny, czyli rozwój przedsiębiorczości. W tym jest i gospodarka morska.
- Wykształceni, dynamiczni młodzi Pomorzanie nie będą emigrowali?
Jan Kozłowski: Zdolny i ambitny student wszędzie sobie w życiu poradzi. Ten średnio zdolny... no cóż. Mówię o wyborze kierunku studiów. Iluż politologów może wchłonąć rynek? Sfera edukacji ma iść w parze z realnymi wymogami rynku.
- 09/12/2014 14:17 - Sikora: Finanse spółek stały się ważniejsze niż potrzeby pacjentów
- 08/12/2014 19:22 - Przewietrzenie magistratu: odchodzą Lisicki i Kamińska
- 08/12/2014 19:19 - Współpraca priorytetem prezydenta Adamowicza podczas V kadencji
- 08/12/2014 14:51 - Barzowski: Nie można pozbywać się najbardziej dochodowych jednostek zdrowotnych
- 08/12/2014 11:09 - PiS składa zawiadomienie do Prokuratury Generalnej w sprawie przetargu na prowadzenie sekretariatu ZIT
- 04/12/2014 17:47 - Wietrzenie gabinetów czas zaczynać
- 04/12/2014 17:43 - Problemy komunikacyjnej synchronizacji
- 04/12/2014 17:41 - Laboratorium Zakładu Diagnostyki Copernicusa na sprzedaż
- 03/12/2014 16:24 - „Solidarność” broni SKOK
- 03/12/2014 11:45 - Mariusz Bystryka zwycięzcą Pomorskiego Konkursu Pszeniczniaków Domowych 2014