Rozmowa z Dorotą Arciszewską – Mielewczyk, senatorem RP (PiS), prezesem Stowarzyszenia Powiernictwo Polskie o chęci rozwiązywania problemów, prowadzeniu polityki zagranicznej, ludzkich tragediach w II wojnie światowej.
- Skąd pomysł na założenie takiego Stowarzyszenia?
- Jestem parlamentarzystką od 1997 roku. Byłam młodą posłanką pełną ideałów, że będę mogła naprawiać świat, pomagać ludziom. Po czasie zobaczyłam, jaka byłam naiwna, jak ze swoimi sprawami w zasadzie odbijam się od ściany, nie mogę się przebić do powszechnej świadomości, bo sprawy którymi się zajmuję są niezmiernie trudne, maksymalnie skomplikowane i delikatne. Niewielu ma ochotę się im poświęcić. Pochodzę z Kaszub, jestem senatorem z Gdyni, obracam się w środowisku, poznaję ludzi, którzy przychodzą do mnie ze swoimi problemami. Niewiele osób wie, że Niemcy po zajęciu Gdyni przesiedlili osiemdziesiąt procent mieszkańców tego miasta, które było młode, ale przecież wcześniej była tu wioska, byli tu Polacy. Niemcy chcieli uczynić Gdynię portem i bazą Kriegsmarine, dlatego potrzebowali dla siebie lokali. Przyszli do mnie przedstawiciele Stowarzyszenia Gdynian Wysiedlonych i prosili o pomoc. Niemcy wtedy podnosili głosy, że im należą się zwroty majątku, który utracili w 1945 roku, a nikt nie zajmował się Polakami, którzy stracili swój dobytek w 1939 roku. Przychodzili i pytali jak to możliwe? Dlaczego zostawia ich się samych, nikt im nie pomaga? W ten sposób w lutym 2004 roku założyliśmy Powiernictwo Polskie, z prowokacyjną nazwą, kontrą do Powiernictwa Pruskiego, które wraz ze Związkiem Wypędzonych Eriki Steinbach lobbuje za zwrotem majątku Niemcom, którzy w końcówce II wojny światowej opuszczali Gdańsk.
- Podobno Erika Steinbach jest dużo lepiej kojarzona w Polsce niż w Niemczech? Może na siłę przywołujemy tą postać, a w rzeczywistości nie ma ona zbytniego wpływu na politykę polsko-niemiecką?
- Myślę, że wynika to z faktu, że społeczeństwo polskie o wiele bardziej interesuje się polityką, jest lepiej wykształcone, ma szersze horyzonty niż społeczeństwa Europy Zachodniej. Fakt, że Steinbach jest lepiej kojarzona u nas niż w Niemczech nie zmienia, niestety, faktu, że Związek Wypędzonych ma wpływ na zarówno na politykę jak i na edukację. Piszą programy edukacyjne, które później są wprowadzane w szkołach, kolejne pokolenia niemieckie są wychowywane w duchu poszkodowanych. Angela Merkel jest sprawnym politykiem, który przyznaje na Westerplatte, że to Niemcy są odpowiedzialni za wybuch wojny, oficjalnie odżegnuje się od Steinbach, jednak w kuluarach wiadomo, że Związek Wypędzonych jest nieustanie finansowo wspierany przez rząd niemiecki. Nie mam o to do nich pretensji, skutecznie walczą, starają się realizować swoje cele. U nas jest wręcz odwrotna sytuacja, jako przewodnicząca Powiernictwa Polskiego nie mogę liczyć na pomoc władz. Wicemarszałek Sejmu, Stefan Niesiołowski, nazywa mnie polską Steinbach, ikt nie stara się zgłębić naszych problemów, pomóc rodzinom, które w wyniku nazistowskiej polityki utraciły swój majątek. Stawiamy sobie trzy podstawowe cele: pomoc zagrożonym roszczeniami, wytaczanie procesów i edukację. Jednak bez pieniędzy nie jesteśmy w stanie działać, tak jak byśmy chcieli. A Erika Steinbach ma wystawy, fundacje, spotkania.
- Niemcy też są poszkodowanymi w II wojnie światowej. Musieli w Gdańsku zostawić w 1945 roku swój dobytek.
- Nie zgadzam się z tym. Nikt stąd Niemców nie wyganiał. Sami uciekali bojąc się nadciągającego frontu i wojsk sowieckich. Osoby z narodowością polską, które miały obywatelstwo niemieckie , nie musiały się ewakuować, zostali, a ich potomkowie żyją tu do dzisiaj. Jednak spora część Niemców obawiała się represji za wcześniejsze poparcie Hitlera, przecież on został wybrany w demokratycznych wyborach, ci ludzie sami go wybrali. Nie mówię, że dzisiejsi Niemcy są tacy sami, ale nie można zapominać, że Hitler przecież nie wziął się znikąd. Odpowiadał społecznym zapotrzebowaniom, jakie wtedy w tym kraju istniały. Nie wszyscy Niemcy byli hitlerowcami, to prawda, ale wszyscy hitlerowcy byli przecież Niemcami. Uważam, że Związek Wypędzonych nie ma moralnego prawa do nazywania się w ten sposób. Co najwyżej mógłby to być Związek Uciekinierów.
- Do czego dąży więc Powiernictwo Polskie?
- Jako polityk, przedstawiciel PP, chciałabym prowadzić politykę dialogu, ale nie z zapominaniem o przeszłości. Jestem Polką, chcę rozmawiać z perspektywy polskiej, biorąc pod uwagę nasze doświadczenia. Mam wrażenie, że dziś coraz częściej mówi się o perspektywie europejskiej, która oznacza nie wiadomo co. I co najgorsze jest ona reprezentowana tylko przez polską stronę, Niemcy cały czas robią swoje, działają z perspektywy niemieckiej, korzystnej dla nich. My prowadzimy politykę ustępstw zasłaniając się europejskim solidaryzmem, który mi zbyt wiele nie mówi. Widać to doskonale na przykładzie dyskusji o mniejszościach narodowych w obu krajach. Niemiecka mniejszość zasiada w polskim sejmie, nie ma dla nich żadnego progu wyborczego, Polacy w Niemczech takich praw nie mają. Do dyskusji z niemieckim ministerstwem spraw zagranicznych w tej sprawie zasiadają przedstawiciele polskiego ministerstwa spraw wewnętrznych, którzy nie są w stanie reprezentować interesów Polaków w Niemczech. To niesprawiedliwe.
- Ruch Autonomii Śląska jest naprawdę niebezpieczny dla Polski?
- Odwołują się do tradycji II RP, gdzie Śląsk miał sporą niezależność od Polski. Jednak nie można porównywać tamtego sytemu do obecnej sytuacji. Są też wspierani finansowo przez niemiecki Ruch Autonomii Śląska. Jarosław Kaczyński mówiąc o zakamuflowanej opcji niemieckiej miał to na myśli, a nie wszystkich Ślązaków, niestety, jego wypowiedź została paskudnie zmanipulowana we większości mediów. Poparcie Platformy Obywatelskiej dla Ruch Autonomii Śląska odbywa się z ogromną szkodą dla Kaszubów, z którymi to czuje się związany Donald Tusk. Kaszubi zawsze twierdzili, że nie ma Kaszub bez Polski, a Polski bez Kaszub, natomiast RAŚ mówi coś zdecydowanie przeciwnego, dąży do oderwania Śląska od reszty kraju. Jako polityk muszę przewidywać na wiele lat do przodu, dlatego w tak wielu sprawach reagujemy bardzo ostro. Chcemy rozwiązywać problemy niezmiernie trudne, ale nie z okazywaniem miłosierdzia wszystkim, gdy nam nikt go nie okazuje. Jako człowiek pochylam się nad wszystkim ludzkimi tragediami w czasie wojny, bez względu na narodowość. Zapalam znicze zarówno na cmentarzach polskich, niemieckich i radzieckich. Jednak jako polski polityk muszę bronić interesu Polaków.
Rozmawiał Maciej Ciemny
maciej.ciemny@wybrzeze24.pl
- 16/05/2011 16:51 - SLD: Czerwone konie, konkrety i listy w połowie czerwca
- 16/05/2011 16:28 - Wmurowano kamień węgielny pod nową siedzibę MTG
- 16/05/2011 11:36 - Komenda Główna Policji zbada interwencję ochrony
- 16/05/2011 11:09 - Ruszają kolejne prace na ulicach Gdańska
- 16/05/2011 10:29 - 30 lat temu: Zamach na Jana Pawła II
- 16/05/2011 08:31 - Steinbach przyjedzie na Pomorze
- 15/05/2011 18:56 - Jaworski: 'Komorowski boi się obywateli"
- 15/05/2011 17:18 - Prezydent Komorowski na pokładzie "Generała Zaruskiego"
- 15/05/2011 16:54 - Urodzinowe atrakcje Straży Granicznej
- 14/05/2011 15:51 - Dramatyczny trzeci „Marsz pustych garnków”