Znów pojedyncze błędy zadecydowały o tym, że Lechia traci punkty. Plus wielbłąd sędziów, którzy nie widzieli piłki w bramce. Niemniej jednak są oznaki lepszej gry. Brakuje jednak tego szaleństwa i szybkości, która była nieoceniona w ofensywnej grze gdańszczan.
* * *
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Paweł Stolarski, Steven Vitoria, Joao Nunes, Jakub Wawrzyniak, Mateusz Matras (Mateusz Lewandowski 70'), Daniel Łukasik, Flavio Paixao, Sławomir Peszko, Grzegorz Kuświk (Sebastian Mila 88'), Marco Paixao
Górnik Zabrze: Tomasz Loska, Adam Wolniewicz, Mateusz Wieteska, Dani Suarez, Michał Koj, Maciej Ambrosiewicz, Szymon Żurkowski, Damian Kądzior (Konrad Nowak 63'), Rafał Kurzawa (David Ledecky 81'), Łukasz Wolsztyński (Szymon Matuszek 67'), Igor Angulo
Bramki: M. Paixao (57') - Angulo (39')
* * *
Piotr Nowak nieco porotował składem. Przede wszystkim w obronie, gdzie wypadł mający dwa słabe mecze Nalepa, a w jego miejsce pojawił się Nunes. który pewnie będzie też pomagał w środku pola. Zatem początkowy system 4-4-2 będzie się zmieniał w 3-5-2, bo z Górnikiem bardzo ważne będzie zagęszczenie środka pola. Możliwe, że nawet 3-4-3, jeśli mówimy o opcji najbardziej ofensywnej. Na skrzydło powrócił Sławomir Peszko, z drugiej strony bez zmian – dobrze funkcjonujący duet Flavio-Stolarski. O bramki znów mieli walczyć Kuświk z Marco.
Oglądaliśmy dobry mecz na Stadionie Energa. Oba zespoły bardzo szybko chciały się przedostać pod bramkę przeciwnika. Górnik głównie z kontry, Lechia długimi i dokładnymi przerzutami. Imponował pressing zabrzan, ale gdańszczanie dobrze sobie z nim radzili. Dwukrotnie jednak popełnili błąd, jednak Angulo nie trafiał w idealnych okazjach.
Lechia zaś, głównie za sprawą głodnego gry Peszki dobrze wyglądała w swoich atakach, ale zorganizowani goście bronili się bardzo skutecznie. W 28. minucie byliśmy świadkami ogromnej kontrowersji. Rozgrywający świetny mecz Łukasik dośrodkował z rzutu wolnego, piłkę złapał Loska, ale... ewidentnie wpadł z nią do bramki. Futbolówka przekroczyła linię o pół metra. Z której strony nie patrzeć, którym okiem tego nie robić – gol. I to kolejna sytuacja, która pokazuje, że VAR powinien być obecny na każdym meczu. Wspierany przez technologię Goal-In-Line, bo ludzkie oko bywa zawodne. Potrzebne jest jak najszybsze szkolenie dla arbitrów.
Sędziowie jednak byli w tej sytuacji ślepi. Podobnie jak przy faulach piłkarzy Marcina Brosza. Zero kartek, a dla lechistów cały las żółtek.
Mimo że wydawało się, że biało-zieloni mają mecz pod kontrolą i nawet pojedyncze błędy się na nich nie mszczą, padła bramka z niczego dla Górnika. 39. minuta, wrzut z autu, piłka zgrana przez Wolsztyńskiego i nieupilnowany Angulo wpakował piłkę do bramki w swojej trzeciej sytuacji. Znowu pojedynczy błąd zaważył na tym, że trzeba było gonić wynik.
Druga połowa odbywała się już w dużo wolniejszym tempie. Górnik ewidentnie nie szukał na siłę kolejnych bramek. Miał wprawdzie swoją sytuację, ale Kurzawa strzelił zbyt słabo, żeby zaskoczyć Kuciaka. Lechiści natomiast uparcie chcieli doprowadzić do wyrównania. Widać jednak było, że wciąż przetrzebiona kontuzjami ofensywnych graczy drużyna z grodu Neptuna, nie była w stanie być tak groźna, jakby chciała.
Mimo wszystko jednak udało się wyrównać wynik spotkania. 56. minuta - karny dla Lechii po akcji Flavio, który dośrodkowując nabił ręce Wieteski. Jedenastkę pewnie wykorzystał Marco, ukoronowojuąc tym samym dobry okres gry gdańszczan, którzy przysnęli w końcu gości.
Do końca meczu nie udało się, niestety, wbić kolejnych bramek. Głównie dlatego, że brakowało dokładności. Piłki do Kuświka były dobrze pomyślane, ale za mocne, tak samo dośrodkowania Mili w końcówce. Zabrzanie, którzy już oddychali rękawami, robili wszystko, żeby nie stracić w Gdańsku punktów. I to im się udało. A Lechii potrzebny jest bardzo mocny wstrząs, bo lada moment obudzi się z ręką w nocniku.
Lechia jak na zbawienie czeka na powrót kontuzjowanych graczy. I na transfery. Ale tych może nie być, bo jeśli kibice, którzy ich oczekują i wyzywają zarządzających od czci i wiary znów dają popis bezmyślności, narażając klub na ogromne kary, bo mają ochotę odpalić fajerwerki, to bądźmy rozsądni. Pewnie, jest to ładne i efektowne, ale wciąż u nas nielegalne. Dlatego trzeba się od tego powstrzymać. Jak to się znalazło na stadionie to już inna sprawa i znów powraca kwestia zabezpieczeń. Oczywiście, ryba psuje się od głowy i włodarze nie są bez winy, ale jak będzie się jednocześnie psuła od dołu, to katastrofa murowana.
Patryk Gochniewski
- 06/08/2017 11:34 - Augustyn nowym zawodnikiem Lechii
- 06/08/2017 08:42 - Kenijczyk najszybszy w 24. Biegu św. Dominika
- 05/08/2017 20:12 - Na Łotwie mecz o pietruszkę
- 05/08/2017 19:58 - Niezły występ Gomólskiego w 3. finale SEC
- 05/08/2017 15:46 - Forma uciekła i coś nie chce wrócić - oceny lechistów po meczu z Górnikiem
- 04/08/2017 18:21 - Jaskółka uczyni wiosnę?
- 03/08/2017 20:37 - Koniec przygody Arki w europejskich pucharach
- 03/08/2017 19:46 - 24. Bieg św. Dominika
- 03/08/2017 17:55 - Rozlosowano numery startowe IMME, Pieszczek na "dziko"
- 03/08/2017 17:39 - Udany koniec maratonu gdańskich juniorów