Lechia znów była lepsza. Znów mogła rozstrzygnąć mecz w pierwszej połowie. Znów, znów i znów – wiele by można tego wymieniać. Szansa na mistrza jesieni nie została wykorzystana i biało-zieloni muszą się zadowolić drugim miejscem. Mimo wszystko jednak w Gdańsku wszyscy mogą być z tej rundy zadowoleni.
* * *
Lechia Gdańsk: Vanja Milinković-Savić, Joao Nunes (Paweł Stolarski 78'), Mario Maloca, Rafał Janicki, Jakub Wawrzyniak, Lukas Haraslin (Sebastian Mila 73'), Simeon Sławczew, Michał Chrapek (Bartłomiej Pawłowski 87'), Rafał Wolski, Milos Krasić, Marco Paixao
Pogoń Szczecin: Dawid Kudła, Cornel Rapa, Sebastian Rudol, Mateusz Lewandowski, Ricardo Nunes, Spas Delew, Rafał Murawski, Mateusz Matras, Takafumi Akahoshi (Dawid Kort 93'), Adam Gyurcso (Kamil Drygas 65'), Adam Frączczak (Łukasz Zwoliński 80')
Bramki: Wolski (9') – Frączczak (45' +1' – k.)
* * *
Po derbach z Arką Piotr Nowak miał mocno zdziesiątkowany skład. Do derbów Pomorza musiał zatem posłać zupełnie inny niż optymalny skład. Zmiany nastąpiły praktycznie w każdej formacji. W obronie prawej strony miał strzec Nunes, postawiono także na dwóch nominalnych defensywnych pomocników, Sławczewa i Chrapka. Do składu powrócił po pauzie za kartki Rafał Wolski, a w miejsce zawieszonego Flavio zagrał Haraslin. Problemy zdrowotne też nie pozwoliły na wykorzystanie Grzegorza Kuświka. O bramki musiał zatem walczyć osamotniony i irytujący od początku sezonu nieskutecznością Marco Paixao.
Od początku było widać, że Lechii będzie trudno złapać odpowiedni rytm. Nie dość, że Pogoń stawiała dość trudne warunki, to mechanizm gdańszczan został mocno zatarty. Przede wszystkim brakowało Peszki. Ale mimo wszystko gospodarze starali się grać swój futbol. Brakowało jednak tej szybkości i wyraźnej przewagi, którą potrafili sobie wypracowywać w poprzednich spotkaniach. Udało się jednak wyjść na prowadzenie w 9. minucie, kiedy świetnie pograli Wawrzyniak z Wolskim i ten drugi – w końcu! - pokazał, że potrafi uderzać z dystansu, a nie jedynie kopać po trybunach. Gol na 1:0 pozwolił lechistom na uspokojenie gry i większe możliwości w konstruowaniu akcji ofensywnych. Pokazało to, że jakość w tej drużynie faktycznie jest, bez względu na to, kto biega po boisku.
W 22. minucie mogło być już pewne 2:0, ale po raz kolejny Kudła ratował swój zespół przed utratą kolejnej bramki. Zapewne wielu kibiców było wściekłych, że historia znów się powtarza, bo przecież w ostatnich meczach właśnie te niewykorzystane sytuacje lubiły się mścić. Wydawało się jednak, że kolejne bramki dla Lechii są kwestią czasu, bo piłkarze z Gdańska grali z polotem i dużą intensywnością. Pogoń starała się odgryzać, ale brakowało jej dobrych decyzji, żeby doprowadzić do wyrównania.
Pod koniec pierwszej połowy mieliśmy ogromną kontrowersję. Najpierw sędzia główny odgwizdał wymuszenie rzutu karnego, ale liniowy nakazał zmienić tę decyzję. Trudno jednoznacznie określić czy był faul, a jeśli był to rozpoczął się przed polem karnym. Gdyby jednak gospodarze wykorzystali wcześniej swoje szanse, znów nie mieliby problemów z wynikiem. A tak Frączczak wyrównał stan meczu.
Druga część meczu dała nadzieję, że w Gdańsku będziemy dalej oglądać całkiem niezły mecz. I znowu ze wskazaniem na Lechię, która wyraźnie podrażniona sytuacją z 45. minuty, chciała jak najszybciej ponownie wyjść na prowadzenie i udowodnić, która drużyna jest lepsza. Trzeba jednak zwrócić uwagę na ważną rzecz – o ile rozgrywanie piłki nie straciło na jakości, o tyle brak kluczowych dotychczas zawodników mocno wpłynął na wykańczanie akcji. Za mało było fantazji i pazerności na bramki. Tak, jak w pierwszej połowie udawało się stwarzać zagrożenie dość często, tak po zmianie stron przez niemal pół godziny biało-zieloni nie mieli żadnej okazji. Pogoń miała szansę w 70. minucie, ale rewelacyjne podanie od Frączczaka zmarnował Delew.
Piotr Nowak postanowił zmienić wariant i ze skrzydeł przenieść ciężar gry do środka – Mila pojawił się za Haraslina i był trzecim rozgrywającym. Ale trudno było coś wykombinować, gdyż szczecinianie bardzo dobrze się ustawiali, odcinając najważniejsze ogniwa gdańszczan. Akcje wyglądały dobrze, wychodzenie spod pressingu robiło wrażenie, jednak cały czas nie było tego, na co czekali kibice w Gdańsku – bramek. Na dziesięć minut przed końcem wydawało się, że derby Pomorza zakończą się remisem. Znów rozpatrywanym jako utrata punktów.
Ostatnie minuty to nieustanny napór gospodarzy. Nie było jednak szans na stworzenie zagrożenia pod bramką Kudły, gdyż Pogoń broniła się całą drużyną. Postawiła przysłowiowy autobus. Robiła wszystko, żeby wywieźć cenny punkt. Mecz zakończył się remisem. Po raz kolejny na własne życzenie Lechii, która zamiast w dwóch ostatnich meczach jesieni zdobyć sześć punktów i tytuł mistrza pierwszej rundy, uzbierała tylko dwa i jest druga, za Jagiellonią Białystok, jednak z identycznym dorobkiem 30 punktów. Na pewno to świetny wynik, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i ostatnie rezultaty mogą odbijać się czkawką.
Patryk Gochniewski
- 11/11/2016 20:34 - MH Automatyka Stoczniowiec rozbity w minutę
- 11/11/2016 18:34 - 16 bramek Lechii w sparingu
- 09/11/2016 17:55 - Wybrzeże skompletowało drużynę
- 06/11/2016 17:54 - Pałac przerwał serię Atomu Trefla
- 05/11/2016 22:09 - Skuteczność do poprawy - oceny lechistów po meczu z Pogonią
- 04/11/2016 17:55 - Lechia mocno poraniona
- 03/11/2016 16:38 - Kacper Gomólski: Daję wszystko drużynie w której jeżdżę
- 02/11/2016 13:16 - Kacper Gomólski wzmacnia Wybrzeże
- 31/10/2016 11:04 - Thomsen na dwa lata w Wybrzeżu
- 31/10/2016 10:00 - Omida Open: Pogoń za liderami