Zdziesiątkowana Lechia, przez tragiczną pierwszą połowę, przegrała ze Śląskiem we Wrocławiu. Nie pomogła dużo lepsza już druga część meczu. Indywidualne błędy znów zadecydowały o tym, że punkty nie trafiają nad morze.
* * *
Śląsk Wrocław: Jakub Wrąbel, Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Igors Tarasovs, Djordje Cotra, Dragoljub Srnić, Michał Chrapek (Łukasz Madej 64'), Robert Pich, Sito Riera (Michał Mak 75'), Jakub Kosecki (Arkadiusz Piech 85'), Marcin Robak
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak, Paweł Stolarski, Steven Vitoria, Michał Nalepa (Mateusz Lewandowski 46'), Jakub Wawrzyniak, Joao Nunes, Mateusz Matras, Daniel Łukasik (Aleksandar Kovacević 80'), Flavio Paixao, Florian Schikowski (Grzegorz Kuświk 46'), Marco Paixao
Bramki: Celeban (5', 80'), Kosecki (30') – M. Paixao (48', 51')
* * *
To, co się dzieje w Lechii przechodzi ludzkie pojęcie. I wydaje się, że cyrku będzie ciąg dalszy. Do Wrocławia bowiem nie udał się Milos Krasić. A to, biorąc pod uwagę ostatnie ruchy nad morzem, może zwiastować kolejne pożegnanie kluczowego zawodnika. Wszystkiego dowiemy się zapewne w najbliższych godzinach. Na razie bowiem jest tak: oficjalnie – uraz na treningu, nieoficjalnie – FC Sydney chce go odkupić od biało-zielonych.
Co zatem mógł zrobić Piotr Nowak? Eksperymentować, bo nic więcej mu nie zostało. Malocę na stoperze zastąpił Vitoria (oby w takiej formie, jak na koniec ubiegłego sezonu), na prawej obronie Nunes, a Stolarski przed nim jako wahadłowy. Z przodu i na drugiej flance bez zmian – bracia Paixao. Na środku pomocy Matras z Łukasikiem. Ponadto młody Schikowski w roli playmakera. Wszystko to jednak mocno płynne, bo od samego początku była dość duża wymienność pozycji.
Sypie się Lechia niemiłosiernie. Tak jak hurtowo kiedyś kupowano, tak teraz hurtowo się wyprzedaje. Czyżby pan Wernze wkurzył się, że w Gdańsku nie potrafią spożytkować jego pieniędzy?
Pierwsza połowa to był koszmar dla gdańszczan. Powróciły wszystkie dawne demony. Podziękować za to należy działaczom z bursztynowego stadionu, którzy fundują gdańskim kibicom najtragiczniejszy – sportowy i organizacyjny – start sezonu od lat. Na boisku nic nie funkcjonowało tak jak powinno. Ani pressing, ani wymiana podań, ani porozumienie.
Strzelanie bardzo szybko rozpoczął Śląsk. Krótkie rozegranie rzutu rożnego. Cotra do Riery, ten nawinął Vitorię, dośrodkował a zakręceni Wawrzyniak ze Stolarskim zawalili krycie i Celeban wpakował piłkę do pustej bramki. Tragicznie to wyglądało.
W 30. minucie bajeczne podanie do Koseckiego posłał ten, który w Gdańsku był niechciany – Chrapek. A piekielnie szybki, inny ex-lechista, ubiegł chcącego ratować sytuację Kuciaka i wpakował piłkę do pustej bramki. Ale to było też pokłosie dwóch sytuacji, które Lechia kilka minut wcześniej powinna zamienić na bramki. Najpierw w idealnej sytuacji przestrzelił Marco, a później rewelacyjnej akcji Stolarskiego nie umiał wykończyć Schikowski. Banał, ale to się lubi mścić.
Lechia wyglądała jak za najgorszych okresów von Heesena i Brzęczka. Ale jak mogło być inaczej skoro wypadło prawie dziesięciu (!) kluczowych zawodników z zeszłego sezonu. Nie ma kim grać, po prostu. A zawodnicy, którzy są zmiennikami nie prezentują odpowiedniego poziomu, aby być równie wartościowymi.
Od razu zareagował Piotr Nowak, który od początku drugiej połowy posłał do boju Kuświka i Lewandowskiego. Zmiana ustawienia i mocny, wysoki pressing poskutkowała momentalnie. Zaskoczony Śląsk kompletnie się pogubił. W 48. minucie kolejną świetną akcję przeprowadził Stolarski, który wyłożył na pustą do Marco, a ten dał sygnał do odrabiania strat. Trzy minuty później już był remis. Znów na listę strzelców wpisał się Marco, który strzałem głową dobrze wykończył dośrodkowanie Łukasika z rożnego.
Oglądaliśmy zupełnie inną Lechię. Poukładaną, skupioną, odpowiedzialną i z pomysłem. Trener Nowak musiał nieźle nagadać piłkarzom w szatni, bo zmiana była diametralna. Przede wszystkim widać było ambicję. Śląsk zaczął się otrząsać dopiero około 70. minuty, jednak nie potrafił być już tak groźny jak przed przerwą. To się jednak zmieniło dziesięć minut później. Znów do pustej bramki piłkę wpakował Celeban, który wykorzystał złe wyjście do piłki Kuciaka. Ale to znów była zemsta, bo lechiści do tego czasu mieli przynajmniej trzy dogodne sytuacje do zdobycia bramki. Przede wszystkim Lewandowski, który jednak miał zbyt gorącą głowę i nie podejmował w tych momentach dobrych decyzji, bo raz mógł chociażby odegrać do Kuświka, który miałby przed sobą tylko bramkę.
Niestety, ambicja w drugiej połowie została przyćmiona przez fatalną grę w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Lechia nie była w stanie wywieźć punktów z Wrocławia i notuje drugą porażkę z rzędu. Na plus jednak to, że z tych piłkarzy da się wykrzesać zaangażowanie i chęć do gry. To dobrze rokuje na przyszłość. Nie da się jednak ukryć, że na powrót Wolskiego i Peszki wszyscy czekają jak na zbawienie. Podobnie jak i na wzmocnienia. Bo bez nich więcej niż środka tabeli nie da się ugrać.
Patryk Gochniewski
- 30/07/2017 19:31 - Arka zremisowała z Wisłą Płock - wynik
- 30/07/2017 19:21 -
- 28/07/2017 10:46 - Transferowy hit MH Automatyka! Josef Vitek ponownie w Gdańsku!
- 27/07/2017 20:19 - Zwycięski powrót Arki do europejskich Pucharów
- 27/07/2017 18:51 - Zdziesiątkowana Lechia jedzie do Wrocławia
- 27/07/2017 18:47 - Trzej gdańszczanie w Puchar NICE 1. Ligi
- 26/07/2017 18:02 - Składy na mecz Zdunek Wybrzeże - Polonia Bydgoszcz