Koszykarze dwóch trójmiejskich ekip wygrali swoje trudne spotkania w Tauron Basket Lidze. Niestety Asseco Prokom Gdynia poległ z skutecznym tego dnia Turowem.
Start Gdynia - AZS Koszalin 81:54 (17:7, 19:17, 23:17, 22:13)
Start: Grzegorz Mordzak 19, Tomasz Andrzejewski 11, Michał Jankowski 11, Robert Rothbart 10, Marcin Malczyk 7, Maciej Kucharek 6, Tomasz Wojdyła 5, Patryk Pełka 5, Jarosław Mokros 3, Sebastian Kowalczyk 2, Jakub Pietkiewicz 2.
AZS: Paweł Leończyk 14, Sek Henry 13, Darrell Harris 9, Łukasz Wiśniewski 6, Artur Mielczarek 5, Bartłomiej Wołoszyn 5, Rob Jones 2, Igor Milicic.
Start od początku spotkania narzucił swój rytm gościom. Drużyna trenera Zorana Sretenovicia nie potrafiła znaleźć sposobu na weterana polskich parkietów Grzegorza Mordzaka, który raz za razem kąsał rywali. AZS był bezsilny także pod koszami gdzie brylowali Tomasz Wojdyła i Robert Rothbart. Jednak wyróżnić tak na prawdę trzeba całą drużynę Startu, gdyż grali bardzo zespołowo, twardo w obronie i dzięki temu udało im się wygrać. Podkreślić należy, że na zakończenie spotkania wspaniałym wsadem po podaniu Sebastiana Kowalczyka popisał się osiemnastoletni Jakub Pietkiewicz.
Już w sobotę Start podejmie Kotwicę Kołobrzeg.
Po meczu powiedzieli:
Zoran Sretenovic (trener AZS Koszalin): Witam. Gratulacje dla zespołu Start Gdynia za wygranie i za to, co pokazali dzisiaj na meczu. Nie mam nic wielkiego do powiedzenia - jeżeli zespół nie wygląda jak zespół, jak my teraz na tym meczu, to nie ma co gadać o statystykach i reszcie. Start pokazał jak wygląda zespół, który chce grać.
Łukasz Wiśniewski (AZS Koszalin): Myślę, że nie ma co dużo mówić o tym spotkaniu. Przegrana prawie 30 punktami, w każdym praktycznie elemencie byliśmy gorsi. Start zasłużenie wygrał to spotkanie, także gratuluję.
David Dedek: Dobry wieczór. Najpierw bym chciał pogratulować swoim zawodnikom za walkę, za zespołowość które pokazali w tym meczu. Mecz w sumie układał się po naszej myśli od samego początku, narzuciliśmy swój rytm gry, z czym Koszalin miał trochę problemów. Pokazaliśmy swoją wartość na początku trzeciej kwarty, kiedy trochę nasza gra się zatrzymała, ale niektóre rzeczy, które wykonaliśmy tak w obronie, jak i w ataku, po prostu pomogły w tym, że wróciliśmy na właściwy tor. Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa. Teraz mieliśmy serię kilku porażek, więc to zwycięstwo na pewno doda nam skrzydeł i mam nadzieję, że w przyszłych meczach zespół pokaże to, co robimy na treningach, to, w jaki sposób się przygotowujemy i to, jaki krok do przodu robią zawodnicy.
Grzegorz Mordzak: Wydaje mi się, że w końcu pokazaliśmy, że potrafimy grać w koszykówkę i ten mecz był tego dowodem, z czego się bardzo cieszymy. Wydaje mi się, że to wszystko tkwiło w naszych głowach i potrzebowaliśmy tego zwycięstwa jak ryba wody. W końcu nam się udało. Wyszliśmy bardzo skoncentrowani, nawet statystyki pokazują, że mieliśmy lepszy procent nawet za trzy punkty, niż za dwa - a dotychczas w tych wszystkich meczach, w których przegraliśmy, szwankowała skuteczność, a w dzisiejszym meczu naprawdę udało nam się coś do tej dziury pocelować. Bardzo się z tego cieszymy. Wydaje mi się, że to będzie bonus do tego, żeby w następnych meczach wychodzić i w każdym zostawiać serce na parkiecie i walczyć o każdą piłkę i dążyć do zwycięstwa.
Stelmet Zielona Góra - Trefl Sopot 68:77 (23:21, 16:12, 18:25, 11:19)
Stelmet: Quinton Hosley 18, Dejan Borovnjak 16, Walter Hodge 12, Marcin Sroka 11, Oliver Stevic 8, Łukasz Seweryn 3, Zbigniew Białek, Łukasz Koszarek, Milos Lopicic.
Trefl: Frank Turner 17, Adam Waczyński 16, Michał Michalak 11, Marcin Stefański 9, Kurt Looby 9, Sime Spralja 7, Filip Dylewicz 5, Piotr Dąbrowski 3, Lorinza Harrington.
Trefl słabo rozpoczął ten mecz i przez to gospodarze szybko odskoczyli na kilka punktów. Jednak na szczęście udało im się w drugiej połowie wykorzystać brak obrony Stelmetu. Kolejna wygrana w szóstkach stała się faktem. Bohaterami meczu po raz koleiny są Frank Turner i Adam Waczyński, którzy w trzeciej odsłonie przechylili szalę zwycięstwa na stronę sopocian. Podkreślić należy też dobry występ Michała Michalaka, który rzucił kilka ważnych punktów. Mniej dołożył Filip Dylewicz, ale to chyba jego pierwszy słabszy dzień w tym sezonie. Teraz przed sopocianami trudny mecz we własnej hali z Anwilem Włocławek.
Po meczu powiedzieli:
Mariusz Niedbalski: Zaczynaliśmy "szóstki" od trzech bardzo trudnych wyjazdów. Dziś najcięższe z tych spotkań - spotkanie ze Stelmetem, który prezentuje się bardzo dobrze nie tylko personalnie, ale także na boisku. Długo nie mogliśmy "wejść" w mecz. W pierwszej połowie drużyna Stelmetu zebrała kilka piłek więcej niż my, pobiegła 2-3 razy więcej do kontry stąd ta przewaga. My nie traciliśmy punktów w pierwszej połowie po błędach w defensywie. To zadecydowało o małej przewadze Stelmetu do przerwy. Natomiast wygraliśmy to spotkanie, ponieważ pokazaliśmy bardzo dobrą defensywę. Przez długi czas nie mogliśmy trafić. Ale 29 punktów straconych w ciągu jednej połowy tutaj w Zielonej Górze to rzeczywiście bardzo dobry wynik aczkolwiek nie wystrzegliśmy się drobnych błędów. Oczywiście w ważnych momentach trafiliśmy kilka razy za 3 punkty. To były ważne rzuty, odskoczyliśmy na kilka punktów. Od tego momentu kontrolowaliśmy przebieg meczu. Chcę powiedzieć, że to dopiero początek tego pre-play-offu w "szóstkach", jeszcze bardzo dużo może się wydarzyć. Cieszę się, że mój zespół po wygranych ale troszeczkę słabszych ostatnio meczach wraca powoli na właściwe tory, głównie jeżeli chodzi o grę w defensywie.
Michał Michalak: Uważam, że kluczem do zwycięstwa w tym meczu była obrona. W pierwszej połowie grało nam się trochę ciężej ze względu na brak skuteczności w ataku, ale utrzymaliśmy się w meczu dzięki właśnie obronie. W drugiej połowie ruszył atak, nakręciliśmy się w ataku dzięki defensywie. Cieszy nas bardzo to zwycięstwo. Jest to trzecie zwycięstwo z rzędu i trzecie na wyjeździe. Bardzo się cieszę, że tak zaczęliśmy te "szóstki". Pozostaje nam tylko kontynuować tą passę. Teraz wracamy do siebie i mam nadzieję, że ta passa będzie dalej trwała.
Tomasz Jankowski (asystent trenera Stelmet): Gratulacje dla drużyny z Sopotu. Wolałbym w innej sytuacji się znaleźć i być tutaj po wygranym meczu, ale takie jest życie. Zabrakło według mojej opinii tego, co jest podstawą w sporcie i w koszykówce, czyli walki, zaciętości i determinacji. Myślę, że za spokojnie przeszliśmy - jak gdyby - ten mecz. To okazało się zgubne. Dzisiejszy atak nie zafunkcjonował tak, jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Mówi się, że mamy duży potencjał, że potrafimy rzucić 100 punktów. Dzisiaj niestety nie było tego widać. Jeśli chodzi o statystyki - 20 rzutów spod kosza niestety nie wpadło do kosza, to jest słaby wynik. Według mnie - czego akurat nie widać w statystykach - były takie momenty, kiedy kompletnie nie kontrolowaliśmy swojej "deski", czyli zbiórki w obronie. Statystyki mówią, że jeden i drugi zespół miał 11 takich zbiórek, ale w takich ważnych momentach, gdzie goście odskakiwali i właśnie kontrolowali tą grę na tablicach - niezmierne ważne były punkty po zbiórce w ataku, czego nam zabrakło.
Dejan Borovnjak (Stelmet): To był dla nas ważny mecz. Staraliśmy się złapać rytm grania na własnym parkiecie. Dziś zagraliśmy dwie zupełnie różne od siebie połowy. W pierwszej połowie robiliśmy dokładnie to, co chcieliśmy. Graliśmy dobrze w ataku, graliśmy twardą obronę, szczególnie w II kwarcie. W drugiej połowie Trefl pojawił się na parkiecie z większą agresją i niestety przegraliśmy. Gratulacje dla Trefla Sopot. Czekamy na kolejny mecz, by móc zniwelować błędy, które popełnialiśmy dzisiaj.
Asseco Prokom Gdynia - PGE Turów Zgorzelec 68:82 (25:19, 17:25, 9:18, 17:20)
Asseco Prokom: Mahalbasić 18, Zamojski 15, Hrycaniuk 12, Śnieg 8, Ponitka 7, Pamuła 3, Witka 3, Szczotka 2
PGE Turów: Kulig 16, Micić 14, Chyliński 12, Robinson 10, Jackson 8, Cel 6, Żigeranović 6, Opacak 5, Stelmach 5, Aleksić 1
Asseco Prokom Gdynia nie miał w tym meczu szczęścia. Goście mieli też spore problemy z upilnowaniem podkoszowych Turowa, którzy razili ich rzutami trzypunktowymi. Wyraźnie widać było też brak rozgrywającego w drużynie, który mógłby zastąpić Tomasz Śniega. Ten zawodnik nie mógł meczu z Turowem uznać za udany, ale jego zmiennicy na tej pozycji na pewno nie byli od niego lepsi. Tak ostatnio przez nas chwalony Mateusz Ponitka zagrał dużo słabiej, szczególnie w ataku, gdzie co rusz starał się wchodzić pod kosz, na czym niestety drużyna traciła. Solidnie w ataku zagrał Rashid Mahalbasić, zdobywca 18 punktów, ale w defensywie nie było już tak różowo. Trener Rajković szybko zorientował się, że Austriak nie wychodzi na obwód do zawodnika bronionego, co kilkukrotnie skarcili Kulig i Stelmach. Nie można jednak drużynie z Gdyni odmówić ambicji i determinacji. Wszyscy dalej chcą walczyć, a po ewentualnym wzmocnieniu, o którym żarliwie dyskutowały najważniejsze w klubie osoby - prezes Sęczkowski, Tomas Pacesas i redaktor "oficjalnego organu" klubu. Może coś dobrego z tego wyjdzie.
Nie zadebiutował niestety nowy nabytek Mistrzów Polski, Jakub Bogusz. Ten rozgrywający jeszcze niedawno grał w Mistrzostwach Polski... Fanklubów, a teraz może grać w TBL.
Kolejne spotkanie Asseco Prokom Gdynia zagra w niedzielę w Zielonej Górze.
FA
- 23/03/2013 16:28 - Aktualna informacje o stanie zdrowia poszkodowanych
- 23/03/2013 16:25 - Koszykarscy fani oddają hołd zmarłym Lechistom
- 22/03/2013 19:57 - Rezerwy Lechii zagrają z Chemikiem Police
- 22/03/2013 19:55 - Siedem milionów złotych na promocję Gdańska przez sport
- 22/03/2013 19:47 - Część wpływów z meczu z Wisłą zostanie przekazana ofiarom wypadku
- 21/03/2013 20:41 - Zwycięstwo Trefla w Zielonej Górze
- 21/03/2013 18:45 - Julian Ripoli zawodnikiem Lechii
- 21/03/2013 18:38 - Msze Święte w intencji kibiców
- 21/03/2013 14:39 - Aktualna informacja o stanie zdrowia kibiców
- 21/03/2013 14:35 - Pogrzeb Kamila Kąkola