W zaległym meczu Asseco Prokom pokonało Anwil Włocławek 80:71 (22:16, 20:14, 19:23, 19:18). Wygraną gdynianom zapewnili Daniel Ewing i Filip Videnov, którzy zdobyli 59 z 80 punktów gdyńskiej drużyny.
Mecz trochę lepiej zaczęło Asseco, ale o wyniku pierwszej kwarty decydowali głównie obrońcy. Lepiej gra defensywna wychodziła podopiecznym Tomasa Pacesasa, więc to oni w połowie tej części gry zbudowali kilkupunktową przewagę, głównie dzięki „trójkom” Szczotki i Ewinga. Anwil starał się odrabiać straty. Miał ku temu sporo okazji, ale szwankowała skuteczność. Dopiero na nieco ponad minutę przed końcem pierwszej części gry udało się Anwilowi zbliżyć na dwa punkty (18:16). Trener Pacesas dokonał szybkich zmian i jego zespół odskoczył na sześć oczek. Kwarta zakończyła się wynikiem 22:16.
W drugiej odsłonie z dobrej strony pokazał się Videnov, który swoją „trójką” otworzył wynik tej ćwiartki. Dzięki jego dobrej i skutecznej grze Asseco wyszło na jedenastopunktowe prowadzenie. Jednak ta część gry zawiodła trochę kibiców. Próżno było szukać w niej finezyjnej i efektownej gry. Gdynianie ciułali punkciki, a włocławianie cały czas grali na nieskutecznego Plutę. Dobrym wejściem w końcówce pierwszej połowy popisał się Eldridge, który zaliczył asystę i rzut za trzy. Do przerwy na tablicy widniał wynik 42:30.
Początek drugiej połowy zapowiadał, że na parkiecie zacznie się dziać więcej niż przez pierwsze 20 minut. Jednak po szybkiej wymianie ciosów znów tempo siadło. Dwie minuty na boisku królował chaos. Dopiero kolejna wymiana ciosów - Ewing za trzy, Majewski za trzy - spowodowała, że mecz się trochę rozruszał. Cały czas punktował Ewing, ale zawodnicy z Włocławka nie pozostawali dłużni. Na około trzy i pół minuty przed końcem kwarty, Anwil zbliżył się na sześć punktów. Jednak podopieczni trenera Mutapcicia znów jakby przysnęli i tylko szczęściu oraz nieskuteczności gdynian zawdzięczają, że gospodarze nie odskoczyli. Po trzech kwartach było 61:53.
Ostatnia odsłona zapewniła w końcu sporo emocji. Zawodnicy Anwilu zdecydowali się na zryw, który już po dwóch minutach przyniósł korzyść. Doskonale trafiający „trójki” Dardan Berisha wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Nie trwało ono jednak długo. Reprezentant Polski nagle się zaciął i nie trafił w kolejnej okazji, a Filip Videnov swoich nie zmarnował. Gdynianie szybko znów zbudowali przewagę, której nie oddali do końca spotkania.
Po meczu powiedzieli:
Emir Mutapcić, trener Anwilu: Dla wyniku ważne było to, że gdynianie odpadli już z Euroligi, gdyż mieli czas na przygotowania na mecz z nami. Poza tym dzisiaj dwaj zawodnicy Asseco zdobyli razem 50 punktów i to na dobrej skuteczności i zrobili sporą różnicę, pomimo iż myśmy grali dobrze w obronie. Poza tym nie trafialiśmy dziś za dwa i z wolnych. Graliśmy nieźle w ataku, ale nie trafialiśmy.
DJ Thompson (rozgrywający Anwilu): Graliśmy z bardzo dobrą drużyną, nie będziemy się więc załamywać i podejdziemy do kolejnych meczy mądrzejsi. Wyciągniemy wnioski z tej porażki i odwrócimy naszą złą passę.
Tomas Pacesas: Zawodnicy Anwilu rozegrali bardzo dobre sotkanie, ale myśmy zagrali ze sporym zdeterminowaniem i ambicją. Cieszę się, że moi zawodnicy potrafią kolejny miesiąc grać co dwa dni. Cieszy mnie to zwycięstwo.
Adam Łapeta: Chciałbym pogratulować Anwilowi dobrej walki i dobrej drugiej połowy. My wyszliśmy bardzo zdeterminowani i bardzo chcieliśmy wygrać.
Gdynianie maja przed sobą już tylko walkę o mistrzostwo Polski. W lidze VTB grają dopiero w lutym i marcu więc mogą się spokojnie przygotowywać do meczów naszej rodzimej ligi. Kolejne spotkanie już w sobotę 22 stycznia z Siarką Tarnobrzeg.
Filip Albertowicz
Fot. Janusz Nowacki
- 21/01/2011 17:11 - Całe życie byłem niezależny
- 21/01/2011 16:48 - Lechia w Niechorzu
- 20/01/2011 21:38 - Telenowela
- 20/01/2011 20:39 - Trójmiejskie drużyny na remis
- 20/01/2011 20:31 - Trefl przed „diabelnie” trudnym meczem
- 15/01/2011 19:28 - Asseco - Anwil - oceny zawodników
- 15/01/2011 13:34 - Kto stanie na bramce?
- 15/01/2011 10:49 - Będzie rehabilitacja?
- 15/01/2011 10:27 - Chwila oddechu
- 14/01/2011 18:38 - Lisy na czele