Portal wybrzeze24.pl zaprosił do swego rodzaju konfrontacji czterech przedstawicieli gdyńskiej opozycji: Bartłomieja Austena, kandydata Nowoczesnej na prezydenta Gdyni, Marcina Strzelczyka, kandydata na prezydenta Gdyni z ramienia SLD Lewica Razem, Zygmunta Zmudę-Trzebiatowskiego, niezależnego kandydata na prezydenta Gdyni oraz Michała Bełbota, gdyńskiego radnego PiS. Każdy z nich otrzymał te same pytania.
Na liście kandydatów do stołka Prezydenta Gdyni zaczyna się robić tłoczno. To dobrze? Czy jednak nie umacnia to pozycji faworyta – Prezydenta Wojciecha Szczurka?
Bartłomiej Austen: Wydaje mi się, że zdrowa konkurencja jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Im więcej kandydatów, tym szansa na uczciwszą dyskusję o Gdyni rośnie. Rośnie także szansa na wciągnięcie w dyskusję urzędującego Prezydenta, który dyskusji od wielu lat skutecznie unika. Większa szansa na dialog z mieszkańcami, którego brakuje. Liczba kandydatów, chcących rzucić rękawicę Wojciechowi Szczurkowi, nie wzięła się bez przyczyny. Coś w Gdyni zaczyna się zmieniać. To co się działo ostatnimi laty w Gdyni w ekonomii nazywamy monopolem. Dzieje się tak wtedy, gdy firma ma pozycję tak silną, że dla nowego przedsiębiorstwa powstają bariery wejścia uniemożliwiające podjęcie konkurencji. Wtedy to jedno przedsiębiorstwo skupia się nie na rozwoju, a na realizowaniu polityki prowadzącej do utrzymania swej pozycji monopolistycznej. Wypisz wymaluj Gdynia, gdzie koszty wejścia na ring z prezydentem, by stoczyć z nim z góry przegrany pojedynek były tak wysokie, że nikt nie chciał się na to zdecydować.
Michał Bełbot: Konkurencja jest dobra dla biznesu, a w polityce takie zróżnicowanie jest korzystne dla mieszkańców, bo będą mogli wybrać kandydata najbliższego ich poglądom, albo takiego, który gwarantuje zmianę lub kontynuację. W Gdyni nie jest trudno wskazać, którzy kandydaci gwarantują kontynuację dotychczasowej polityki miasta, natomiast konsekwentnie od lat o potrzebnie zmiany mówi w Gdyni Prawo i Sprawiedliwość. Dlatego to kandydat naszego ugrupowania będzie tym, na którego liczyć mogą mieszkańcy, chcący głębokiej korekty działań prezydenta Szczurka. Ordynacja również podpowiada, że im większa liczba kandydatów, tym większa szansa na zwycięstwo kandydata opozycji, a przynajmniej na doprowadzenie do drugiej tury, w której wszystko może się zdarzyć.
Marcin Strzelczyk: Wystawienie kandydata na Prezydenta jest sprawą kluczową dla każdej partii, komitetu wyborczego. To szansa na przedstawienie gdynianom swojego programu. W tegorocznych wyborach może rozegrać się pełna emocji walka o fotel Prezydenta Gdyni.ÂÂ To dobrze, że wiele gdyńskich środowisk dostrzega fakt, iż Gdynią można zarządzać w inny sposób. Pojawiło się kilka pomysłów na Gdynię. Pozytywnym jest to, że mieszkańcy będą mieli wybór. Dotychczas w zarządzaniu miastem nie było wielu elementów ważnych dla lewicy. Mam nadzieję, że to się zmieni po wyborach. SLD Lewica Razem przedstawia inną wizję miasta. Miasta otwartego, prospołecznego otwartego na dialog. Jeden z ogłoszonych kandydatów wywodzi się z obozu Samorządności – pytanie jak daleko odszedł od tego obozu? Jak daleko program Zygmunta Zmudy – Trzebiatowskiego będzie rzeczywiście inny i niosący potencjał zmiany. Przecież, Pan Zygmunt 16 lat uczestniczył w gdyńskiej władzy i firmował pewne decyzje miasta. W dyskusjach przedwyborczych pojawia się jeden mityczny kandydat opozycji na Prezydenta Gdyni. Kandydat ponad podziałami. Szukając poparcia dla takiej osoby trzeba byłoby rzeczywiście określić się, która partia lub organizacja w Gdyni jest prawdziwą opozycją z diametralnie inną wizją miasta, a nie chce tylko fasadowych zmian.
Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski: Duża liczba kandydatów, którzy prezentują różne wizje i pomysły na miasto, czy styl zarządzania nim, to dobra opcja dla mieszkańców. Wybór powinien być realny, a nie pozorny. Mając więcej opcji, łatwiej znaleźć kandydata, który nam odpowiada i nas przekonuje i mniej osób głosujących „przeciwko komuś”, czy w myśl zasady „mniejszego zła”. Jednym z powodów mojej decyzji była chęć zwiększenia tego wyboru. Przy głosowaniu na radnych, duża liczba list sprzyja tym najsilniejszym – przy wyborach na prezydenta nie ma takiego mechanizmu. Co najwyżej rośnie prawdopodobieństwo drugiej tury.
W rozmowach z mieszkańcami Gdyni przewija się kilka głównych wątków, które są dla nich palącymi sprawami do załatwienia: brak zieleni i betonowanie miasta; problemy komunikacyjne, głównie jeśli chodzi o północne dzielnice miasta; nierówne traktowanie dzielnic, a wręcz niedopuszczanie do głosu/dyskusji przedstawicieli niektórych. Co dla według Pana jest priorytetem (może zupełnie coś i innego, czego nie wymieniłem) na przyszłą kadencję, i w jaki sposób można wyjść naprzeciw oczekiwaniom mieszkańców?
Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski: Trzeba skupić uwagę na dzielnicach. Ludzie TAM mieszkają, do centralnej części przyjeżdżają pracować i spędzać czas. W strefę prestiżu można inwestować bez końca i zawsze będzie pokusa, by zrobić coś jeszcze, ale mamy naprawdę zbyt dużo zaległości na poziomie podstawowym! Używając metafory domowej: fajnie jest postawić w salonie najnowocześniejszy sprzęt hi-fi czy antyalergiczny dywan, ale najpierw należy położyć podłogi w sąsiednich pomieszczeniach i wstawić pękniętą szybę w oknie sypialni. A o to, jaką podłogę i jaką szybę, należy zapytać domowników – a nie tylko wybranych i pokazując im katalog tylko jednego producenta. Czyli, zamiast jednej spektakularnej inwestycji w centrum, dziesięć drobnych, ale kluczowych dla lokalnej społeczności, które to ona wskaże.
Marcin Strzelczyk: Zdecydowanie priorytetem dla miasta powinna być polityka mieszkaniowa – aktywne uczestnictwo Gdyni w tym, aby mieszkańcy bez względu na swój dochód, mogli mieć mieszkanie. Z tego miasta nikt nie może zwolnić. Budujmy więc budynki komunalne – zapobiegajmy wykluczeniu. Musimy postawić na bezpłatne żłobki i przedszkola w dzielnicach. Wprowadzimy w pierwszych klasach szkół podstawowych drugie śniadanie, aby nauczyć dzieci nawyków żywieniowych. Musimy zadbać o seniorów – wprowadźmy bezpłatną komunikację dla nich już od ukończenia 60 lat, wprowadzimy bezpłatną teleopiekę. Gdynia będzie się starzeć, dlatego musimy dbać o seniorów – zapewnijmy im opiekę lekarską na osiedlach wspomaganych. Ważnym jest, aby rządzący miastem rozmawiali z mieszkańcami – aby ich słuchali. Polityka to sztuka rozmowy z ludźmi. Tego obecnie w Gdyni brakuje – przykład PEWIKU-u dowiódł, że dialogu zabrakło.ÂÂ Pamiętajmy, że dziś politycy nie pracują dla mieszkańców – lecz z mieszkańcami. Lewica po wygranych wyborach powoła w Gdyni Radę ds. Dialogu przy Prezydencie. W skład Rady wejdą: pracownicy spółek komunalnych i instytucji miejskich. Będzie to platforma to dialogu. Oczywiście ważne dla gdynian są problemy komunikacyjne miasta - dlatego zbudujemy tunel pod torami kolejowymi przy ul. Puckiej, doprowadzimy kolej na Obłuże i zbudujemy obwodnicę Witomina. Bardzo ważną kwestią jest bezpieczeństwo na przejściach dla pieszych w godzinach wieczornych. Przejścia dla pieszych w Gdyni są często ciemne lub źle oświetlone. Dlatego wdrożymy projekt 500 plus . Oświetlimy 500 przejść dla pieszych podczas trwania pięcioletniej kadencji. Bezpieczeństwo jest najważniejsze! Dla wielu gdynian ważna jest kwestia in vitro. SLD w miastach, w których rządzi lub współrządzi z powodzeniem wprowadza in vitro (Częstochowa, Łódź). Warto spojrzeć na kwestię kultury: stworzę w Gdyni z prawdziwego zdarzenia galerię miejską, gdzie młodzi twórcy będą mogli przedstawiać swoje dzieła, wprowadzimy program skierowany do szkół – promocja wartościowych filmów połączona z dyskusją. Mam zamiar powołać radę ds. kultury przy Prezydencie. W skład rady wejdą aktorzy, artyści.
Michał Bełbot: Konsekwentnie od lat mówimy o potrzebnie przewartościowania priorytetów, zwłaszcza inwestycyjnych w Gdyni. Zbyt wiele wysiłku i pieniędzy pochłaniają po prostu nietrafione i niepotrzebne inwestycje, które nie rozwiązują realnych problemów gdynian, jak choćby warte 100 mln. lotnisko czy Infobox. Zdecydowanie za wiele inwestycji lokowanych jest w gdyńskim Śródmieściu gdy np. Chylonia od wielu lat czeka na bezkolizyjny przejazd przez tory. Problemem są w Gdyni ogromne korki, wydłużające czas dojazdu do pracy gdynian, a Prezydent nie podejmuje żadnych działań mogących pomóc w rozładowaniu tej sytuacji. Brakuje zaangażowania miasta w rewitalizację połączenia szynowego do dzielnic północnych, czy realizację podobnego projektu dla Gdyni Zachód. Na domiar złego słyszymy deklaracje takie jak ta z ostatnich dni Prezydenta Stępy, mówiącego, że w zasadzie Port i Droga Czerwona nie są Gdyni potrzebne. Planowanie strategiczne w naszym mieście kuleje, co świadczy o wypaleniu się Prezydenta Szczurka, któremu obecna funkcja zaczęła ewidentnie uwierać.
Bartłomiej Austen: Do listy problemów gdyńskich, które Pan wymienił, dorzuciłbym jeszcze problemy komunikacyjne południowych dzielnic, które wcale nie są mniejsze niż północnych. Fatalną sytuację budżetową spowodowaną ciągłym zadłużaniem się miasta mimo braku znaczących inwestycji, która nie pozostawia żadnego w tej chwili pola manewru i zmusza Samorządność do tak karkołomnych historii jak ta ostatnio ze sprzedażą 49% PEWIK-u. Ucieczkę przedsiębiorców. Wyludnianie się i starzenie się miasta. Nierównomierny rozwój miasta, gdzie kładzie się od lat nacisk na rozwój centrum pod turystów, a zapomina się o dzielnicach i mieszkańcach. Tymczasem Gdynia nie ma szans konkurować z Gdańskiem o turystę z oczywistych względów. Tak samo jak port gdyński zawsze przegra z gdańskim choćby przez to, że Gdańsk ma lepsze naturalne warunki podejścia do portu i pogłębianie toru wodnego w Gdańsku zawsze będzie łatwiejsze i tańsze. Przede wszystkim to, co musi się zmienić, to skończenie z gdyńskim szowinizmem i porzucenie rywalizacji z Gdańskiem i Sopotem na rzecz ścisłej współpracy. Gdańsk zawsze będzie stać na wybudowanie większego akwarium niż gdyńskie. Na większe lotnisko, większy port, większy stadion. My musimy szukać swoich szans gdzie indziej. Skończyć w końcu ten chory wyścig i szukać swojej tożsamości, swoich nisz tak jak robi to np. skutecznie Sopot.
Jaka powinna być przyszłość lotniska w Babich Dołach/Kosakowie?
Michał Bełbot: Nie rysuje się w jasnych barwach. Przy korkach, z jakimi mamy do czynienia na Estakadzie Kwiatkowskiego powątpiewam, czy ta lokalizacja jest nadal atrakcyjna dla ruchu pasażerskiego. Istnieje kilka recept na uruchomienie lotniska, ale trzeba będzie rozważyć, czy powinno ono działać w dotychczasowo zakładanym kształcie. Zweryfikować należy również działania podejmowane przez przedstawicieli prezydenta w Europie, mam przeczucie, że opłacamy dzisiaj drogą kancelarię do obsługi tego procesu, a wiary w szansę na jego pozytywne zakończenie brakuje zarówno wśród urzędników jak i prawników. Precyzując – trzeba znaleźć rozwiązanie problemów komunikacyjnych, a następnie próbować uruchomić lotnisko dla lotów General Aviation i jednocześnie podjąć intensywne rozmowy z Gdańskiem i gdańskim lotniskiem, aby wspólnie próbować ten problem rozwiązać. Podobną propozycję przedstawił jakiś czas temu poseł Horała, więc na pewno w tym względzie możemy liczyć na pomoc parlamentarzystów.
Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski: Mamy dwa porządki – proceduralny i biznesowo-operacyjny. Proceduralny (spór z KE) trzeba dokładnie prześledzić, podsumować i kontynuować do uzyskania jednoznacznego werdyktu. Natomiast ten drugi, czyli myślenie o przyszłości, warto zacząć równolegle, zanim „Matka Unia” zechce coś orzec. W mojej ocenie, jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż 10 lat temu, gdy robiono analizy biznesowe tego projektu. Lotnisko w Gdańsku jest już w innej fazie rozwoju, a dodatkowo, zapowiedzi rządu odnośnie CPK i polityki opierającej się na ograniczeniu znaczenia lotnisk lokalnych, fundamentalnie zmieniają sytuacje i potencjał rozwojowy. Uważam, że nadszedł moment na szczerą do bólu rozmowę z każdym, kto zna się na rynku lotniczym – i rozmowę bez z góry założonej tezy „lotnisko musi być”.
Bartłomiej Austen: Paradoksalnie lotnisko, które dziś nie funkcjonuje, jest tańsze dla Gdyni w utrzymaniu niż lotnisko, które miało funkcjonować, a miasto planowało do niego corocznie dokładać miliony złotych, co było zapisane w miejskim budżecie. To lotnisko to pomnik niekompetencji, lekkomyślności i megalomanii gdyńskich urzędników. Koszty funkcjonowania takiego obiektu lekko można oceniać na 10 milionów złotych rocznie. Nie ma szans, by lotnisko utrzymało się z lotów biznesowych i szkolenia pilotów, co podobno ma być receptą na ożywienie tego obiektu. Sprowadzenie tanich linii lotniczych to opowieści z mchu i paproci gdyńskich urzędników. Jest to niemożliwe, a dodatkowo Gdynia weszłaby w konflikt z gdańskim portem lotniczym, którego jest udziałowcem. Kolejną bezsensowną rywalizację, gdzie wygrany może być tylko jeden. Wydaje się, że nie da się tego problemu rozwiązać, nie likwidując jednocześnie funkcji, dla której lotnisko jest powołane, bez ścisłej współpracy z Gdańskiem i scalenia tych dwóch podmiotów w jeden. Jeżeli jednak okaże się, że to nie jest możliwe trzeba by się zastanowić, czy nie należałoby zrezygnować z funkcji lotniska i pomyśleć o innym przeznaczeniu tego terenu. My, jako Nowoczesna, mamy taki pomysł przygotowany i będziemy chcieli pokazać go w kampanii wyborczej po wakacjach.
Marcin Strzelczyk: W lotnisko miasto włożyło ponad 90 milionów złotych. Za to moglibyśmy postawić w Gdyni około 15 budynków komunalnych, w każdym 30 mieszkań. Dziś infrastruktura lotniska może służyć jedynie celom komercyjnym – lotom prywatnym. Budując lotnisko nie pomyślano, aby należy w zapewnić dojazd do lotniska – dziś stoimy w ogromnych korkach na Estakadzie Kwiatkowskiego i skrzyżowaniu z ulicą Płk. Dąbka.
Jak Pan ocenia pracę gdyńskich urzędników? Czy w magistracie powinny zajść jakieś zmiany?
Marcin Strzelczyk: Uważam, że w Gdyni pracuje wielu zaangażowanych w swoją pracę i znających swój fach urzędników. Ich doświadczenie i wiedza muszą być docenione przez następnego Prezydenta. Jednak są też pewne problemy, z którymi spotykam się pełniąc funkcje Przewodniczącego Rady Dzielnicy Redłowo. To głównie rzetelne wyceny inwestycji, które często są zaniżone. To powoduje kłopoty w konstrukcji budżetu dzielnicy i planów inwestycyjnych. Aparat miejski to dziś nie tylko Urząd Miasta ale również ZDIZ, spółki komunalne itp. Z pewnością w kluczowych dla funkcjonowania miasta wydziałach powinny zajść zmiany – na stanowiskach kierowniczych. Nowa polityka miejska będzie wymagała innego podejścia i nastawienia zarządzających.
Bartłomiej Austen: Przede wszystkim Gdyni należy się zmiana. Przewietrzenie. Otwarcie okna i wpuszczenie świeżego powietrza. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek rządzi miastem od 1991 roku. W latach 91-98 był przewodniczącym rady miasta. Od 98 roku, już jako Prezydent miasta i lider rządzącej niepodzielnie Gdynią lokalnej Samorządności, jest jej niekwestionowanym panem i władcą. To normalny proces, że w związku z tym, z każdym rokiem ten urzędniczy układ kostnieje. To normalne, że urząd obrasta siecią układów i zależności towarzysko-rodzinnych. To normalne, że wszystko jest coraz mniej transparentne i przejrzyste. Samorząd w końcu daje relatywnie dobre wynagrodzenia oraz stabilność zatrudnienia, a idee przegrywają w końcu z prozą życia codziennego. To dlatego tak trudno przebić się w Gdyni z obywatelskimi projektami. Dlatego inwestycje się ślimaczą latami. Dlatego często są źle policzone i prawie zawsze niedoszacowane. Zmiany muszą dotknąć nie tylko Prezydenta, ale również jego najbliższe otoczenie. W większości te same od ponad 20 lat. Im tak jak Prezydentowi energia się skończyła, tak gdzieś z dwie kadencje temu. Bez tego nie ma szans na zmiany.
Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski: Znam osobiście i widziałem w akcji bardzo wielu urzędników. To często świetni fachowcy i zaangażowani ludzie, którzy pracują w tych ramach, jakie im stworzono. Wyzwaniem jest zadbanie o koordynację między wydziałami i jednostkami miasta. Czasem warto powoływać międzywydziałowy team, który zna cele i terminy i czuje się za nie wspólnie odpowiedzialny – tak jak było z projektowaniem R-10. Szkoda, że to wyjątek, póki co. Należy wzmocnić kadrę kierowniczą urzędu – tych ludzi nikt nie szkoli z zarządzania zespołem, z umiejętności motywacji, pracy w oparciu o cele itd. Znają swoją branżę i przepisy, ale urząd nie dał im wiedzy i narzędzi zarządczych. Może warto również powiązać system konkretnych premii i nagród z konkretnymi celami i terminami ich realizacji? Wydział Inwestycji czy ZDiZ mógłby czuć się odpowiedzialny za terminowe „dowiezienie” inwestycji.
Michał Bełbot: Podziękować trzeba osobom odpowiedzialnym ze przygotowanie projektu uruchomienia lotniska w Kosakowie, przyjrzeć się również trzeba z powodów, o których mówiłem wcześniej, pracy osób, które odpowiadają za przygotowanie dokumentów strategicznych w mieście. Wiemy o błędach popełnianych przez urzędowych prawników – wspomnę tu tylko o słynnym „tarasie widokowym dostępnym dla wszystkich mieszkańców”, gdy zapomniano, że inwestorowi chodzi jedynie o mieszkańców tylko tego budynku i dzisiaj gdynianie nie mają do niego dostępu. Duże zastrzeżenia budzi proces zmian Miejscowych Planów Zagospodarowania Przestrzennego, szwankuje Budżet Obywatelski i wiele innych procesów realizowanych przez Urząd Miasta, przy czym rekordowo 28 milionów złotych wydaje się na promocję. Dzisiaj Prezydent Szczurek jest trochę zakładnikiem urzędników i mam poczucie, że wielu decyzji nie podejmuje samodzielnie, bo są one po prostu nieracjonalne, dlatego z bliska trzeba się będzie przyjrzeć procesowi decyzyjnemu i ewentualnie wyciągnąć konsekwencje od osób odpowiedzialnych.
raz
- 04/07/2018 08:21 - Gdyńska karuzela - nowy prezes PEWIK z portu pod kran
- 03/07/2018 14:14 - Gdynia: "NIE" dla sprzedaży ostatniego miejskiego mienia na Redłowie
- 02/07/2018 14:57 - Gdynia. Walczyli o swoje, narazili się na szykany władz
- 30/06/2018 13:38 - Broniła drzewa, deweloper nasłał na gdyniankę policję
- 29/06/2018 11:45 - Nowa koalicja w Gdyni? M. Strzelczyk komentuje absolutorium dla prezydenta Szczurka
- 27/06/2018 14:24 - Gdynia. Samorządność i PO popierają politykę Szczurka
- 27/06/2018 11:41 - Frontman PiS Marcin Horała kandydatem na prezydenta Gdyni
- 25/06/2018 18:25 - Gdynia górą! Ma najdroższy skatepark w kraju!
- 25/06/2018 18:17 - Wyprzedają Gdynię w najlepsze. Będzie protest
- 25/06/2018 18:08 - Gdynia: Kobieta broniła drzewa i miasta przed zabetonowaniem