Sopot jest jedną z wielu miejscowości na świecie gdzie można nieźle zarobić na tak zwanym najmie krótkoterminowym. I nie ma w tym nic złego, o ile rentierzy korzystając z prawa do dysponowania swoją własnością nie narażają praw innych mieszkańców. O ile nie niszczą spokoju tych właścicieli mieszkań, którzy próbują pędzić codzienne życie obok wynajmowanego na godziny "apartamentu".
Nie wszyscy w kurorcie wynajmują pokoje i mieszkania. Są jeszcze tacy mieszkańcy, którzy po prostu traktują Sopot jako swoje miejsce na ziemi, gdzie żyją na co dzień. Jednak nie jest łatwo odpoczywać po pracy jeśli obok bawi się kilkunastu turystów, którzy korzystają z uciech w "apartamencie na wynajem".
Niedawna tragedia w "escape roomie" w Koszalinie, gdzie z powodu nieprawidłowości dotyczących ochrony przeciwpożarowej i zasad ewakuacji zginęło pięć nastolatek, każe jednak przyjrzeć się sprawie najmu nie tylko pod kątem zakłócania spokoju w sopockich kamienicach. Brak kontroli przeciwpożarowej lokali, w których przebywają turyści, brak dróg ewakuacyjnych w starych budynkach, a przede wszystkim łatwopalne materiały z których zbudowane są sopockie, często ponad stuletnie domy, stwarza duże niebezpieczeństwo dla ludzi i dla mienia. Przy okazji zapytajmy, czy ktoś widział gaśnicę na klatce schodowej, lub w jakimś innym ogólnodostępnym miejscu budynku, w którym są "apartamenty na wynajem"? Można się założyć, że odpowiedź będzie negatywna.
Od miesięcy słyszymy, że sprawa najmu krótkoterminowego to bardzo poważny problem, a prezydenci niektórych miast, w tym prezydent Karnowski z Sopotu, lobbują w sprawie zmian w przepisach,ÂÂ które pozwolą najem krótkoterminowy uregulować, także pod kątem bezpieczeństwa.
Zaniepokojeni mieszkańcy Sopotu nie czekając na wyniki tego lobbingu zwrócili się Marszałka Województwa Pomorskiego z prośbą o wskazanie dróg działania, które pomogłyby szybciej zapewnić bezpieczeństwo w starych kamienicach, gdyż obawiają się zawalenia stropów, pożaru od niedopałka porzuconego na drewnianych schodach przez wracającego z imprezy turystę (lub co gorsza "turystę", których w Sopocie niestety nie brak), czy zapchania się rur w instalacji przewidzianej do użytkowania przez jedną rodzinę, a nie kilkunastu turystów w kilku "apartamentach" wydzielonych z jednego starego mieszkania.
I czego się dowiedzieli? Otóż Marszałek odesłał ich do... prezydenta Karnowskiego, do którego zgodnie z ustawą z dnia 29 sierpnia 1997 roku o usługach turystycznych należą kompetencje w zakresie prowadzenia ewidencji obiektów świadczących usługi hotelarskie nie będących obiektem hotelarskim (hotelem, motelem, pensjonatem, kempingiem, domem wycieczkowym, schroniskiem młodzieżowym, schroniskiem). Rozstrzygnięcie Marszałka szczegółowo odwoływało się do art. 40 ust. 3 wspomnianej Ustawy stwierdzając, że to prezydent ma prawo kontrolować, w zakresie swojej właściwości miejscowej, przestrzeganie wymagań, określonych w art. 35 (m.in. wymagania sanitarne, przeciwpożarowe) w stosunku do wszystkich obiektów hotelarskich i innych obiektów, w których są świadczone usługi hotelarskie. Czyli "apartamentów na wynajem".
Mieszkańców zastanowiła bezczynność Karnowskiego w tej sprawie. Jedna z mieszkanek złożyła skargę na bezczynność prezydenta, ale skarga ta została odrzucona przez radnych na ostatniej Sesji Rady Miasta, którzy powołali się na przepis szczególny wobec reszty przepisów tej ustawy próbując dowieść, że prezydent nie miał możliwości podejmowania jakichkolwiek działań. Czy to więc Marszałek Województwa powołał się na niewłaściwe przepisy ustawy czy może analiza prawna Rady Miasta zawiodła?
Tymczasem zagrożenie pożarowe nie zniknęło, zbliża się następny sezon letni. Obyśmy nie musieli kiedykolwiek powiedzieć: "A nie mówiliśmy?!" bo byłaby to gorzka satysfakcja.
Podczas gdy w Polsce lobby właścicieli "apartamentów na wynajem" powołuje się na "święte prawo własności" w wielu miastach USA i Zachodniej Europy sprawy najmu zostały już dawno rygorystycznie uregulowane. Tam, w niektórych częściach miast nie można wynajmować mieszkań na krótkie okresy czasu. Kary za nieprzestrzeganie zakazów wynajmu wynoszą, przykładowo w Nowym Jorku, do 7,500 dolarów.ÂÂ Sopocianom będzie się wmawiać, że są gorsi i głupsi niż ludzie w cywilizowanym świecie i nie rozumieją co to jest "prawo własności" po to żeby nie kontrolować drewnianych domów z początku XX wieku, które nie są przystosowane do usług hotelarskich na taką skalę, na jaką w tej chwili są wykorzystywane.
Rada Miasta Sopotu powołując się na "prawo własności" w uchwale odrzucającej skargę mieszkanki, nie cytuje całości zapisu Art. 140 Kodeksu Cywilnego mówiącego o tym, że "w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. Z tymi "zasadami współżycia społecznego" może być w Sopocie mały problem.
Małgorzata Tarasiewicz
- 28/02/2019 14:27 - Akapit wydawcy: Restauracja gdańska
- 26/02/2019 22:34 - Sopockie co nieco: Wielkie kłopoty małego miasta
- 24/02/2019 09:36 - „Solidarność to znaczy: jeden i drugi (…) A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu,”, czyli o tym, że porozumienie w sprawie Europejskiego Centrum Solidarności jest konieczne
- 21/02/2019 17:47 - Informacja to władza. Prezydent Sopotu nie chce się nią dzielić
- 21/02/2019 17:41 - Akapit wydawcy: Z Gdańska do Brukseli - Belka pod banderą Tuska
- 14/02/2019 20:17 - Akapit wydawcy: Dom mody lewicy
- 12/02/2019 20:07 - Oblicza sportu: Piłka swe humory ma...
- 07/02/2019 20:04 - Akapit wydawcy: Gimnastycy z Pomorza
- 05/02/2019 16:28 - Oblicza sportu: Jesień bis, proszę!
- 30/01/2019 20:00 - Wolne Miasto Gdańsk