Wojsław Brydak, ceniony tłumacz (m.in. Salmana Rushdiego), publicysta i dziennikarz oraz autor sztuk teatralnych z wykształcenia jest muzykiem, co – paradoksalnie – doskonale widać na jego fotografiach. W autorskim albumie, poświęconym Kaszubom, wykorzystał swoje liczne talenty, proponując czytelnikom wyprawę do nieco baśniowej krainy „za siedmioma jeziorami”, w której fotograficzne obrazki opatrzył literackim komentarzem.
Jego zdjęcia przemawiają nie tylko świetnie uchwyconą chwilą, ale przede wszystkim właśnie swoistą muzyką natury, w której najwięcej jest ciszy. Ale – jak sam pisze – „związek muzyki i krajobrazu to sprawa nieprosta”. Bo, jak wynika z jego diagnozy, „jeśli ktoś nie zna Bacha, to krajobraz nie zagra mu Koncertów brandenburskich. Jeśli nie zna Beatlesów, krajobraz nie zaśpiewa Fool on the Hill. Jeśli ktoś nie zna Coltrane’a, znikąd nie dojedzie doń Blue Train (...) Podejrzewam, że tylko urodzeni kompozytorzy naprawdę słyszą, co gra i śpiewa krajobraz. To istota ich daru. Dopiero potem, po nich, wsłuchujemy się w muzykę pejzażu za ich pośrednictwem...”
Autor albumu wędruje przez swoje ukochane „oswojone” Kaszuby z nieodłącznym aparatem fotograficznym poszukując najlepszych miejsc i chwil, które warto utrwalić. Nie odnajdziecie na jego fotograficznych kadrach ludzi, bo to nie oni tym razem są pierwszoplanowymi bohaterami w tej opowieści. Kamienne głazy, porośnięte mchem, z których utworzono tajemnicze kręgi, zaklęte lodowe tafle jezior, opuszczone drewniane pomosty, wychodzące daleko w wodę, łagodne zakola Raduni, porośnięte lasami wzgórza, zielono-żółte przestrzenie pól z cienkimi wstążkami ścieżek. Kaszuby to dla Brydaka kraina zapoznana i piękna, ale wciąż pełna tajemnic i miejsc, która każdy musi osobno odkryć dla siebie.
Jak pisze w posłowiu tego albumu Zofia Watrak, historyk i krytyk sztuki: „Brydak prezentuje fotografie barwne, po kilku wystawach indywidualnych. Tematem są znane i wydawałoby się opatrzone w folderach turystycznych jeziora (...), ale tak, jak je widzi Brydak, nikt ich nie zobaczył. Jak malarz fotografuje w zasadzie światło o różnych porach roku i dnia, często w tych samych miejscach. To ono odmienia kolory i tworzy ów szczególny i zmienny nastrój. Fotografie nie są prostym zapisem obrazu, ale przekazaniem doznanego wrażenia, przeżytych emocji oraz indywidualnego sposobu widzenia, które autor chce przekazać odbiorcy.”
Ale dla Brydaka - jak się wydaje - nie tylko ta gra światłocieniem i zmiennymi obrazami przyrody jest tu ważna, ale przede wszystkim - fascynacja pięknem miejsc, które Kaszubom stworzyła tu natura. Stąd świadomy wybór autora, aby unikać na swoich fotografiach architektury i ludzi. Jeśli już pojawią się gdzieś wiejskie zabudowania – to tylko daleko w tle, jako mniej ważny element krajobrazu, a ślady ingerencji człowieka to np. tylko zarzucona wędka nad zdruzgotanym pomostem. Wykreowany w ten sposób świat i obraz Kaszub ma charakter nie tylko autorski (co jest oczywiste), ale i artystyczny. To nie tyle nawet sama fotografia awansuje w tym wypadku do rangi sztuki, co właśnie prezentowany krajobraz. Brydak zachwyca się tym różnorodnym światem, nie zapominając jednak o złożonej historii tych ziem i całym dziedzictwie Kaszub. Przez jego teksty (w kontraście do zdjęć) często-gęsto przewijają się smaczne anegdoty, topograficzne informacje i opowieści, dotyczące prezentowanych terenów. Słowo nie tylko uzupełnia tu obraz wyczerpującą treścią, ale ma charakter pewnego instruktażu dla wymagającego czytelnika. Nie jest to w żadnym przypadku instruktaż rodem z przewodnika turystycznego, co raczej zachęta do wspólnego poszukiwania zaginionych śladów przeszłości.
Podobny zresztą charakter ma zamieszczona pod koniec albumu rozmowa z prof. Andrzejem Ceynową pod wymownym tytułem „Tego nigdzie indziej nie zobaczysz”. Ciekawy wątek w niej poruszony dotyczy „kresowości” tych terenów, bowiem jak pisze Brydak „przez wieki Kaszuby były kresami. Dodajmy: kresami różnych krajów”. Prof. Ceynowa dodaje: „na Kaszubach funkcjonowały różne kultury, różne języki, ludzie byli przemieszani, także religijnie, bo to i katolicy, i protestanci różnych wyznań. W tej mierze – pogranicznego przenikania się cywilizacji – to na pewno kiedyś były kresy”.
Wojsław Brydak świadomie nawiązuje w swoim albumie do mitu kresowości. Bo jest w nim pewien tajemniczy czar, nie tylko fizycznej odległości. „Kresy spełniają baśniowe wymaganie: daleko, za siedmioma rzekami, za siedmioma górami”... Ale o tym, co można odkryć „za siódmym jeziorem” musicie się przekonać już sami.
Wojciech FUŁEK
Wojsław Brydak, „Za siódmym jeziorem. Kaszuby” , Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2016
- 22/02/2017 20:56 - 31 par świętowało długotrwałe pożycie małżeńskie
- 22/02/2017 18:41 - Alkohol w Sopocie do godziny trzeciej?
- 22/02/2017 18:33 - Powracająca armia cieni – Żołnierze Niezłomni
- 22/02/2017 18:26 - Środowisko akademickie o Muzeum II wojny światowej
- 22/02/2017 11:02 - Urzędowi milionerzy Adamowicza
- 20/02/2017 18:30 - 16. Tydzień Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem
- 16/02/2017 20:49 - Krzysztof Piekarski: O sierotach i dezinformacji
- 15/02/2017 17:47 - Nowe władze koła wędkarskiego Gdańsk Portowa
- 15/02/2017 17:39 - Sopockie (i nie tylko) życie towarzyskie i kulturalne
- 15/02/2017 14:49 - Zmiany we władzach Gdańska. Dulkiewicz zastępuje Bojanowskiego