Mieczysław Struk, który zimą 1988 roku od przydziału pokoju z kuchnią uzależniał niejako wybór na stanowisko "towarzysza naczelnika Jastarni", wyposażone przez ustawę o systemie rad narodowych w ekskluzywny przywilej współpracy z organami MO i ORMO, nadal zamierza kokietować wyborców Platformy Obywatelskiej maskując swoje dokonania w "umacnianiu ludowładztwa". Mając 3 dekady temu pełne poparcie wszystkich instancji PZPR, został powołany w skład administracji rządu premiera Messnera przez wojewodę stanu wojennego, gen. brygady Mieczysława Cygana. Nie był jeszcze wtedy konserwatystą, kolegą z opozycji Bogdana Borusewicza, bo był kolegą Jerzego Włudzika, szefa wydziału organizacyjnego KW PZPR w Gdańsku i kierował się programem X plenum KC PZPR, więc dla poparcia swoich przemyśleń na temat roli podstawowych ogniw PZPR powoływał się na autorytet płk. Stanisława Kwiatkowskiego, a nie Jana Pawła II. Zanim został naczelnikiem Jastarni wydział "C" WUSW w Gdańsku wydał mu certyfikat MOB. Okoliczności te współczesny liberalny konserwatysta ukrywa w oficjalnym życiorysie zarządu Pomorza. A szkoda, bo czynią one Struka bardziej ponętnym dla wyborców hołdujących tradycjom Sierpnia, tym bardziej w towarzystwie Hanny Zych Cisoń, która w zgodzie z liberalna modą szpitale przekształciła w spółki, pacjentów w klientów z portfelem lub bez. Ta urocza politycznie para grasuje obecnie na słupach i bilbordach.
Chcesz płacić podatki głosuj na nich
Mieszkańcy Oliwy, którym radni zafundowali podatek parkingowy, bo nie potrafili wcześniej powstrzymać inwazji budownictwa przemysłowego, które zdemolowało charakter dzielnicy, powinni sobie przypomnieć, komu zawdzięczają dodatkowe obciążenie - i nie wydawać swoich spraw w tak niepewne ręce, w ręce Emilii Lodzińskiej, Piotra Borawskiego, Teresy Wasilewskiej, Beaty Jankowiak, Piotra Dzika, Magdaleny Olek, Andrzeja Kowalczysa, Aleksandry Dulkiewicz, Beaty Wierzby, Adama Nierody, Marka Bumblisa, Agnieszki Owczarczak, Bogdana Oleszka. Osobną pozycje zajmuje Jarosław Gorecki, który w ulotkach przechwalał się ochroną oliwskich ulic, a następnie głosował za ich skomercjalizowaniem. Państwo ci wobec siebie nie są tak opresyjni i w centrum Gdańska korzystają z bezpłatnego parkingu, co oznacza, że mieszkańcy Oliwy dopłacają do ich przywileju 84 tysiące złotych rocznie. Odwagi by obciążyć właścicieli biurowców kosztami agresji w substancje społeczną Oliwy działaczom, rzekomo obywatelskiej partii, nie starczyło. Po co ich znowu wybierać?
Ozdoba listy SLD
Ozdobą listy SLD do rady Gdańska jest kandydat Edward Gwoźdź, który w polityce miejskiej pojawił się już w 1994 roku jako reprezentant Unii Wolności i Partii Konserwatywnej, ubiegając się o mandat radnego w zespole takich socjalistów jak Paweł Adamowicz czy Ryszard Gruda. Nie był to dla Gwoździa dobry okres, bo nad jego pracą przy likwidacji Gdańsk Touristu pochyliła się skrupulatnie komisja rewizyjna rady miasta, a jej wnioski były druzgocące. Tyle że prezydent Tomasz Posadzki był łagodniejszy niż jej szef Andrzej Szydłowski. Pozostałe osiągnięcia zawodowe Gwoździa nie porażają. Eksmisję z zarządu Pomorskiej SSE na skutek niezgodnego z prawem łączenia funkcji w zarządzie i radzie nadzorczej, poprzedziło zablokowanie karty kredytowej, używanej wieloaspektowo. Klęską zawodową zakończyła się także przygoda z gastronomią Energi, z której prezesa wyproszono przed upływem roku z powodów różnych, w tym prowadzeniu działalności konkurencyjnej. Potem zdolny działacz Ordynackiej trafił do przestrzeni warmińskiej znajdującej się po przywództwem politycznym Krzysztofa Liska z PO. W tzw. międzyczasie był kandydatem SLD na wojewodę pomorskiego. Zgłoszony przez Andrzeja Różańskiego otrzymał jeden głos, co jak na ekskonserwatystę z ZSP i tak dobrze świadczyło o wyrozumiałości zarządu pomorskiego SLD.
Slalom w Sopocie - radna czy prezes?
Gmina Sopot oficjalnie objęła udziały w spółce szpitalnej Pomorskie Centrum Reumatologiczne im. Janiny Titz Kosko, stając się wspólnikiem samorządu pomorskiego. Oznacza to wygaszenie mandatu sopockiej radnej Barbary Gierak Pilarczyk. Prawo nie zezwala radnym na pełnienie funkcji kierowniczych w spółkach należących do samorządu. W tej sytuacji kandydowanie prezes Gierak Pilarczyk do sejmiku pomorskiego z listy PO w Gdyni nie wygląda poważnie, skoro objęcie tej funkcji jest możliwe tylko w przypadku rezygnacji z pracy w spółce. Takiej krzywdy w dobrostanie rodziny nikt o zdrowych zmysłach świadomie nie czyni. Barbara Gierak Pilarczyk zdaje się więc w tej edycji wyborczej występować w roli zająca...
Jacek Karnowski poległ przed sądem apelacyjnym
Jacek Karnowski poległ z kretesem przed obliczem sądu apelacyjnego w Gdańsku, do którego wniósł o wstrzymanie wykonania prawomocnych orzeczeń, w tym Sądu Najwyższego, przyznających SKT prawo użytkowania wieczystego kortów, twierdząc, że pojawiły się nowe dowody. Sąd odrzucił skargę Karnowskiego o wznowienie postępowania i uchylił swoje wcześniejsze postanowienie o wstrzymaniu wykonania wyroku uwłaszczającego SKT. Druzgocąc wniosek Karnowskiego, sąd otworzył drogę do ujawnienia w księdze wieczystej prawa użytkowania wieczystego na rzecz SKT. Przy okazji sąd wystrychnął na dudków radnych Sopotu, którzy frazesom Karnowskiego o kortach dla mieszkańców dawali posłuch. Chyba że chodziło o tych mieszkańców, którzy jak Jarosław Zieliński, są częścią maszyny wyborczej Karnowskiego. Sam Karnowski po trudach batalii może udać się na korty do Gdyni, by z ich mecenasem wypić gorzką herbatę. Pogłoski o inwestorze z Dubaju pozostaną w archiwach. Tym bardziej, że syndyk sprzedał działkę SKT z pokładami kruszywa za ponad milion złotych, co zmieniło zasadniczo finansową topografie sporu. Z takim sukcesem na czole Karnowski może teraz wędrować po sopockich ulicach i kościołach. Lub oddać się wychowaniu swoich licznych pociech.
Ceynowa nie dotarł na debatę
Na debatę wyborczą kandydatów na prezydenta Gdańska, przygotowaną na bardzo dobrym poziomie przez "Dziennik Bałtycki", nie dotarł Andrzej Ceynowa, reprezentujący w tym sezonie politycznym pomorską socjaldemokrację, która przeżyła Unię Wolności. Dzięki temu szersza publiczność wyborcza dowiedziała się skutecznie, że jego rezygnacja z kandydowania zapowiedziana w tawernie w Orłowie 6 kwietnia, była nieskuteczna. Były rektor, który socjaldemokratom gdańskim przedstawił się jako zwolennik polityki Margaret Thatcher, prowadził kampanię konspiracyjną, co w niektórych badaniach dało 1 a nawet 3 proc. poparcia. Kandydat czuć bowiem mógł zażenowanie, że jego nominacja oparta jest o złamanie statutu SLD przez pomorskiego lidera partii Jerzego Śniega.
Inne artykuły związane z:
- 22/10/2018 12:23 - Wybory samorządowe 2018: Na Pomorzu bez zmian
- 22/10/2018 07:12 - Interwencja wojewody w Pruszczu Gd.: kto dyrektorem ZSOiO?
- 21/10/2018 20:42 - Będzie druga tura w Gdańsku, a w niej wszystko możliwe
- 21/10/2018 16:13 - Gdynia E(x)plory Week 2018
- 19/10/2018 12:52 - Prof. Czauderna: Miasto obrosło siecią układów wynikających z wieloletnich rządów tych samych osób
- 18/10/2018 18:17 - Agnieszka Trojok: Mieszkańcy mają zyskiwać, a nie tracić na rozwoju miasta
- 18/10/2018 18:02 - Kazimierz Koralewski: Czy wyzwolimy się ze zbiorowego syndromu sztokholmskiego?
- 18/10/2018 17:54 - Jak oddać głos by go nie zmarnować
- 18/10/2018 10:10 - Zagadka okólnika czyli jak ubezpieczać w Gdańsku
- 18/10/2018 08:55 - III Pomorski Konwent Regionalny Osób z Niepełnosprawnościami