Ostatni będą pierwszymi - to może być motto listy kandydatów SLD do Sejmu w okręgu gdańskim. Krzysztof Andruszkiewicz, szef miejskich struktur Sojuszu miał starować z ostatniego miejsca listy. Miał - bo jak się dowiadujemy w piątek, jeszcze przed zapowiedzianą na sobotnie południe Radą Krajową partii Grzegorz Napieralski, przewodniczący SLD ma ogłosić, że liderem gdańskiej listy SLD będzie właśnie Krzysztof Andruszkiewicz.
- Skoro już o tym rozmawiamy, to nie ukrywam, że jestem brany pod uwagę. Ja o to nie zabiegam, nie jeżdżę do Warszawy. Mam teraz masę pracy w Teatrze - powiedział nam Andruszkiewicz, uważany na Pomorzu za człowieka szefa SLD Grzegorza Napieralskiego, wicedyrektor komunalnego Teatru Miniatura. Sam Andruszkiewicz jeszcze nim kandydował na prezydenta miasta Gdańska w 2010 r. lubił pozycjonować się na człowieka Napieralskiego wewnątrz SLD. Miał być m.in. kandydatem na wiceszefa Rady Krajowej Sojuszu.
Propozycja jego kandydowania z "jedynki" spotyka się jednak z oporem gdańskich działaczy Sojuszu. Krytyczne uwagi o Andruszkiewiczu niektórzy z nich, jak Władysław Łęczkowski, były radny i jeden z dawnych liderów SLD, przelewali nawet na papier pisząc listy do Napieralskiego. Korespondencja pozostała bez echa. Po przegranych wyborach samorządowych miała też miejsce nieudana próba zwołania nadzwyczajnego zjazdu gdańskiego Sojuszu. Aktywiści lewicy wyrzucali Andruszkiewiczowi m.in. wpuszczenie na miejsce dające jedyny mandat radnej Jolanty Banach (SDPl), nie będącej członkiem SLD oraz mizerny wynik Andruszkiewicza w wyborach prezydenckich. Ta próba została jednak skutecznie storpedowana przez samego Andruszkiewicza. Jego też obciążają winą za defensywę lewicy trwającą do 2006 r. od feralnego postawienia na Krzysztofa Pusza jako kandydata lewicy na prezydenta Gdańska. Przepadł też mandat SLD w wyborach do Sejmiku w okręgu gdańskim. Andruszkiewicz nie był skuteczny w walce z Sylwestrem Prusiem (PO).
- Pierwsze miejsce na liście dla Krzysztofa Andruszkiewicza uzasadnia i tylko litera A na początku nazwiska. On, jako lider listy, nie będzie jej lokomotywą, a jedynie drewnianym wózkiem z drewnianymi kołami. Gdzie są dzisiaj gdańskie lewicowe struktury, na których niegdyś wzorowała się PO? Gdzie partyjna młodzieżówka? Gdzie celna i merytoryczna krytyka poczynań władz miasta. Brak dynamizmu i kolejne klęski wyborcze to nie atrybuty lidera listy - wylicza Władysław Łęczkowski, w którego ocenie to styl pracy Andruszkiewicza sprawił, że SLD nie ma praktycznie w Gdańsku struktur. Jego zdaniem Andruszkiewicz jako lider listy to recepta na klęskę.
Niektórzy działacze lewicy upatrują też brak wyrazistości w politycznej walce z rządzącą miastem PO w tym, że szef SLD w Gdańsku jest pracownikiem podległej prezydentowi Gdańska instytucji kultury. Inni choć wcześniej krytyczni wobec lidera nieco spuścili z tonu.
- Formalnie dwa koła były za zwołaniem nadzwyczajnego zjazdu. Sytuacja w Gdańsku dla lewicy nie jest dobra. Gdyby to ode mnie zależało szukałbym kandydatów wśród tych, którzy firmowali gdańską lewicę, ale odeszli w cień. Nie będę mówił o nazwiskach. Może jednak warto postawić na młodych,a starszym działaczom pozostawić rolę doradców i mentorów - zastanawia się Władysław Szumełda, jeden z oponentów Andruszkiewicza.
Wśród kandydatów do parlamentu jest też długoletni działacz SLD, były wiceminister oświaty i matematyk Franciszek Potulski
- Nie wdaję się w rozgrywki o miejsca liście i sam nie napraszam się. Gdańsk jest ważnym miastem na mapie wyborczej. Choćby jedne procent wzrostu poparcia w Gdańsku waży więcej niż głosy w powiatach malborskim, sztumskim i nowodworskim. To kwestia skali - wylicza Potulski i dodaje, że w kilku powiatach województwa pomorskiego wystawił by Sojuszowi ocenę cztery plus, ale nie w Gdańsku.
Lewica w Gdańsku cierpi bowiem na brak wyrazistego lidera.
- Nie może nim być poseł Jacek Kowalik, postać w Gdańsku mało znana - zauważa Jarosław Szczukowski, kandydat SLD do Senatu, były szef pomorskich struktur partii.
Jednak Kowalik też nie może być pewny swego miejsca na liście. W rozmowach z nami przekonywał, że szef struktur i na dodatek poseł powinien mieć zagwarantowaną "jedynkę". Najpewniej jednak będzie musiał zadowolić się "trójką" w Gdyni - po Millerze i byłej liderce Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Dorocie Gardias. To byłaby dla niego prestiżowa porażka. Dlatego też swoją poselską aktywność w stolicy skoncentrował na zapewnieniu sobie czołowego miejsca na liście gdańskiej. Wcześniej był w pewnej symbiozie z Andruszkiewiczem. Teraz musi z nim rywalizować. To dla Kowalika, który starał się wkupić w łaski Napieralskiego sytuacja mało komfortowa. Jedynką w Gdyni będzie zaś Leszek Miller. Były premier może liczyć na dobry wynik w sprzyjającym lewicy okręgu. SLD ma bowiem dobre notowania w Słupsku, Człuchowie, a nawet w Gdyni. Tu Millerowi powinien przysłużyć się Andrzej Różański.
Problem lewicy widzi szerzej Potulski.
- Wyborco, panie Kowalski masz wybór. Nie tylko jest PO. Po drugie - czy znasz swego posła? Co ten poseł potrafi? Czy do niego zatelefonujesz po poradę - takie sito wyborcze proponuje Potulski. Jednocześnie nie chce się wypowiadać o liderach list. Potulski, członek Zarządu Głównego ZNP, doradzający minister Katarzynie Hall w Radzie Edukacji Narodowej, woli ustawić się w roli mentora i nie mówi o personaliach.
Andruszkiewiczowi zapewne nie zagrozi ciągle niedomknięte śledztwo w Teatrze Miniatura, w którym Andruszkiewicz jest wicedyrektorem.
- Nikt mi nie postawił nigdy żadnego zarzutu. Sprawy zostały umorzone. Moja rola to rola pokrzywdzonego i świadka - zastrzega Andruszkiewicz.
Tymczasem nadal trwa postępowanie. Śledczy jeszcze nie zamknęli wszystkich spraw. Nie postawili też zarzutów nikomu z kierownictwa, chociaż nie mają jeszcze kompletu dokumentów.
- Za kilka tygodni kiedy prokuratorzy zapoznają się z pełnym materiałem dowodowym oraz ekspertyzami i opiniami biegłych będziemy mogli stwierdzić komu ostatecznie zostaną postawione zarzuty. W śledztwie w sprawie nieprawidłowości w Teatrze Miniatura na tym etapie nie są stawiane jakiekolwiek zarzuty osobom z kierownictwa placówki - informuje Jolanta Janikowska-Matusiak z Prokuratury Gdańsk-Wrzeszcz.
Zanosi się więc na to, że SLD szukając wyrazistych liderów swoich list wyborczych na Pomorzu po rezygnacji ze startu Longina Pastusiaka sięgnie po byłego premiera Leszka Millera w sprzyjającym lewicy okręgu gdyńsko-słupskim. Gdańsk skazany jest raczej na pożarcie. W tym okręgu poważne wyniki może SLD uzyskać tylko na Powiślu. Tam o reelekcję ubiega się Małgorzata Ostrowska (wiceliderka listy w okręgu gdańskim). Karierę parlamentarną Ostrowskiej utrąciło obwinienie o udział w aferze korupcyjnej tzw. mafii paliwowej. Współoskarżeni w toku procesu odwołali obciążające ją zeznania. Jednak kolejna wokanda wyznaczona jest na 22 sierpnia.
- Osób, które mogą otwierać i zamykać listę, jest na lewicy wiele - komentował przed kilku miesiącami preludium kampanii Krzysztof Andruszkiewicz,
ASG
Inne artykuły związane z:
- 30/07/2011 22:05 - Gdyńscy policjanci czytają dzieciom
- 30/07/2011 14:44 - 751 Jarmark Dominikański rozpoczęty
- 29/07/2011 13:16 - Strzelczyk: Widzę pokłady megalomanii
- 29/07/2011 12:56 - Gdańskie targi o Targi
- 28/07/2011 19:06 - Kto powalczy o miejsca w Senacie?
- 27/07/2011 20:29 - Od listopada z Ryanair polecimy do Eindhoven
- 27/07/2011 20:19 - Powalczą o miejsce w Senacie
- 27/07/2011 15:12 - Prezes Agencji Rozwoju Pomorza odpowiada
- 27/07/2011 13:41 - Agenci ABW wkroczyli do ARP. Czy szykuje się gigantyczny skandal na Pomorzu?
- 26/07/2011 17:13 - Gdańscy radni w trybie pilnym wracają z wakacji