– Złamałem nogę – informuje mężczyzna. – To dlaczego nie idziesz do ortopedy? – Byłem, ale powiedziano mi, że najbliższy wolny termin jest dopiero w 2015 roku. Ten fragment skeczu jednego z polskich kabaretów, niebezpiecznie blisko dotyka naszej rzeczywistości. Śmiech zastyga w ustach. I choć rzecz jasna jest nieco przesadny, „kolejkowa rzeczywistość” pomorskich pacjentów przerysowana nie jest.
Radio Gdańsk podało, że do kardiologa można się dostać po 300 dniach oczekiwania. Trzy lata czekają na operacje chorzy na zaćmę. Badanie rezonansem magnetycznym w ramach ubezpieczenia, zrobimy na Pomorzu najwcześniej za trzy lata. Podobnie odległe terminy wyznaczane są na tomografię komputerową. Brakuje okulistów, gastrologów, geriatrów, neurologów, ale przede wszystkim endokrynologów. Najbliższy wolny termin u tego ostatniego specjalisty to 2015 rok. Do ortopedy również dostaniemy się dopiero za 2 lata.
– To są terminy, naszym zdaniem, wyssane z palca, ze specjalistami ambulatoryjnymi nasze umowy opiewają na 3 lata, natomiast umowy szpitalne na 5 lat (od 2010 roku). Dziwne by było, żeby wyznaczano tak dalekie terminy, w sytuacji gdyby świadczeniodawcy nie byli pewni, czy zostanie im przedłużony kontakt. Z danych, które posiadamy wynika, że na operacje zaćmy czeka się najdłużej, endoprotezy stanu kolanowego czy stawu biodrowego do dwóch lat – mówi Mariusz Szymański, rzecznik pomorskiego oddziału wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia.
Pierwiastek ostrożności?
Jednak pacjenci się skarżą, słyszą w rejestracji o terminach w lipcu czy sierpniu. I to jeszcze do kardiologa. Czy można zwlekać tak długo, gdy być może w klatce piersiowej tyka bomba?
– W tym roku od 1 lipca będą obowiązywały nowe kontrakty, konkurs zostanie ogłoszony w maju, w czerwcu zaś przeprowadzony. Myślę, że świadczeniodawcy lekko się zabezpieczają, ustalając tak odległe terminy, bojąc się po prostu o kontrakt, stąd ten pierwiastek ostrożności – tłumaczy Szymański. – Inną sprawą jest dostępność rehabilitacji kardiologicznej. Jeżeli ktoś przeszedł operację i wymaga takiej rehabilitacji to trudno wyznaczyć mu termin za 1,5 roku. Jeżeli pacjent czuje się zagubiony, niech się zgłosi do nas, możemy zmienić mu miejsce udzielania świadczenia. Inna sprawa, że pacjenci zapisują się w kilka miejsc, natomiast się nie wyrejestrowują, to powoduje puste przebiegi. Chory miał przyjść, ale nie przyszedł. Jako fundusz zaczynamy to kontrolować dzięki systemowi elektronicznemu, sprawdzamy takie informacje po numerze PESEL – tłumaczy rzecznik pomorskiego NFZ-u.
Endokrynolog jedynie prywatnie
Co jednak ma powiedzieć zaniepokojona matka nastolatki, która rzuciła już drugą szkołę i zamiast się uczyć chce otworzyć salon tatuażu?
– Rok oczekiwania na wizytę do endokrynologa to dla mnie a przede wszystkim dla córki cała wieczność. Poszłyśmy prywatnie. Zapłaciłam 100 zł za wizytę. Już wiem, co dolega mojej córce, powoli jej zachowanie się normalizuje – mówi pani Ewa, mama nastolatki z Gdyni.
– Endokrynolodzy nie są zainteresowani kontraktami z NFZ-em, ponieważ otrzymują ich zbyt mało – to jedna sprawa. A po drugie... Wycofali się z umów. Skrzyknęli się ze sobą: „Po co pracować na fundusz, skoro więcej zarobimy prywatnie?” – mówi proszący o anonimowość człowiek związany ze środowiskiem lekarskim.
Ze zwichniętym kolanem
Inną kwestię stanowią natomiast badania, które są niezbędne do przeprowadzenia operacji, na które czeka się... trzy lata.
– Miałam zwichnięte kolano. Konieczna była operacja i co za tym idzie... zrobienie rezonansu magnetycznego. Jednak w rejestracji usłyszałam, że w ramach ubezpieczenia będzie to możliwe dopiero za trzy lata. Skończyło się na tym, że za to badanie zapłaciła moja mama – 500 zł. W tzw. międzyczasie klinika, w której miałam mieć operację straciła dofinansowanie z NFZ-u. Z wypadającym kolanem męczyłam się przez kolejne dwa lata. Teraz już jestem po operacji, ale znowu moja mama musiała z własnej kieszeni płacić za rezonans magnetyczny. NFZ powinien zwracać pieniądze za badania – mówi Agnieszka, studentka turystyki.
– Tak, rzeczywiście. Koszt badania rezonansem magnetycznym wynosi 500 zł. Kolejki jednak kolejkami, ale jeśli to badanie jest konieczne do przeprowadzenia operacji, to lekarz powinien napisać na skierowaniu, że to pilne. Powinno być to istotnym wskazaniem, żeby zrobić to badanie wcześniej – wyjaśnia Szymański. – Odnośnie zaś zwrotu pieniędzy na badania. Narodowy Fundusz Zdrowia jest strażnikiem publicznych pieniędzy, nie jesteśmy w stanie tego robić.
Od października za granicą
Rzecznik pomorskiego oddziału wojewódzkiego Narodowego Funduszu Zdrowia sugeruje jednak, że jedną z możliwości rozładowania kolejek będzie dyrektywa transgranicznych badań.
– Dyrektywa ta wprowadza powszechną dostępność do badań na terenie Unii Europejskiej, ale to jest bardzo świeży projekt – dodaje rzecznik.
Warto dodać, że europejscy pacjenci już w końcu października zyskają możliwość swobodnego leczenia na terenie państw członkowskich UE. Taką możliwość dała dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/24/UE z 9 marca 2011 roku w sprawie stosowania praw pacjentów w transgranicznej opiece zdrowotnej.
Dziennik „Gazeta Prawna” pisze, że NFZ będzie refundował polskim pacjentom tylko koszty leczenia ambulatoryjnego za granicą, pod warunkiem że jest ono gwarantowane w Polsce. Zapłaci taką samą stawkę, jaką stosuje w rozliczeniach z polskimi świadczeniodawcami. Różnicę pokryje pacjent. Ministerstwo Zdrowia zakłada, że z możliwości leczenia u zagranicznych specjalistów skorzysta mniej niż 20 proc. pacjentów. Resort zdrowia rozważa ograniczenie pacjentom dostępu do swobodnego leczenia w innych krajach po wejściu w życie dyrektywy transgranicznej, aby chronić finanse NFZ. Udzielenie niektórych świadczeń będzie wymagać zgody Funduszu.
Jak widać, jest to dość wątła nadzieja, że dyrektywa transgranicznych badań stanie się antidotum na trudną dostępność naszych lekarzy.
Co zatem zrobić, gdy czujemy się zagubieni i słyszymy odległe terminy wizyt i badań? Możemy skontaktować się z Wydziałem Spraw Świadczeniobiorców pomorskiego NFZ-u (ul. Podwale Staromiejskie 69 w Gdańsku, tel. 58 32 18 626) lub z Rzecznikiem Praw Pacjenta, Krystyną Barbarą Kozłowską, urzędującą w Warszawie.
Urszula Abucewicz
- 18/02/2013 09:23 - Ferie w różowych okularach
- 18/02/2013 09:17 - Ferie w „Łaźni” w Nowym Porcie
- 17/02/2013 15:40 - Sprzeciw wobec zamachu na spółdzielczość mieszkaniową - opinie
- 15/02/2013 14:47 - Trójmiasto nie uwolniło się od przemocy
- 14/02/2013 08:54 - Kim jest bezdomny?
- 13/02/2013 20:38 - Sprzeciw wobec zamachu na spółdzielczość mieszkaniową
- 13/02/2013 20:19 - Trzy inicjatywy Pomorza związane z wydobyciem gazu
- 13/02/2013 17:11 - Zatańcz przeciw przemocy
- 13/02/2013 13:00 - Na Pomorzu rosną słupki bezrobocia
- 13/02/2013 11:35 - Bauć: My się przed kamery nie wpychamy