Z Leszkiem Millerem, premierem w latach 2001-04, byłym ministrem pracy i ministrem spraw wewnętrznych i administracji, byłym przewodniczącym SLD rozmawia Artur S. Górski
- Czy Polsce grodzi dyktaturą, jak to wieszczy część opozycji, strasząc upartyjnieniem państwa, czy też momentami skuteczną, a chwilami groteskową próbą dokonania jego przebudowy?
Leszek Miller: Nie używajmy na określenie obecnej sytuacji słowa dyktatura. Do dyktatury jeszcze daleko. W dalszym ciągu jest to funkcjonujący system parlamentarno-gabinetowy, w którym bez przeszkód działa opozycja, działają instytucje państwa polskiego. Skłaniałbym się raczej ku drugiej opinii, że rządzący obóz co chwilę się kompromituje, tak w polityce wewnętrznej, kadrowej, jak i zagranicznej. Ma to swoje skutki.
- Obóz rządzący często odwołuje się do postaci i prezydentury profesora Lecha Kaczyńskiego. Obecny prezydent, były urzędnik jego kancelarii, mówi o sobie, że jest uczniem Lecha Kaczyńskiego. Czy sposób sprawowania urzędu przez prezydentów Kaczyńskiego i Dudę można porównać, czy są znaczące różnice?
Leszek Miller: Porównywać, w sensie zestawić, owszem można. Mnie się wydaje, że Lech Kaczyński był bardziej przywiązany do przestrzegania obowiązującego prawa, więc i nie godziłby się na jego psucie. Nie nadużywał swojej pozycji do działań balansujących na granicy prawa, czy wręcz je łamiących. Mam na myśli decyzje dotyczące ustroju, od Trybunału Konstytucyjnego, w którym doszło do tak silnie forsowanych partyjnych rozwiązań, choć i my nie jesteśmy tu bez pewnej winy, przez dyskutowaną pozycję Krajowej Rady Sądownictwa, powoływania sędziów i usytuowania sądów, po brak realnych konsultacji przy zmianach w oświacie. Wśród polityków i komentatorów sprzyjających PiS słychać głosy, że gdyby prezydent Kaczyński żył, to działania w tej sferze by mu się nie podobały i ich by nie akceptował. Warto mieć też na uwadze funkcję kontroli władzy przez instrumenty prawa.
- Władza pozbawiona kontroli przeradza się najpierw w arogancję. Czy już tego doświadcza szef MON, który staje się co chwila bohaterem dnia po swoich wypowiedziach, czy szarżach limuzynami?
Leszek Miller: Do dzisiaj, nie wiem co stanie się jutro, pozycja ministra obrony narodowej była silniejsza niż pozycja prezydenta, biorąc pod uwagę polityczne umocowanie pana Macierewicza. Jest on politykiem PiS, który ma swoje otoczenie, a w tym środowisku ma pozycję mocniejszą niż prezes partii. Ma za sobą, jak się wydaje, też grupę kilkunastu posłów. Jest to jedyny polityk, poza Jarosławem Kaczyńskim, który ma własny, mocno z nim związany, elektorat. Spoiwem tego elektoratu jest przekonanie, że w Smoleńsku nastąpił zamach, a nie wydarzył się wypadek samolotowy.
- Może ta wyjątkowa pozycja szefa MON wynika z faktu jego wcześniejszego ministrowania MSW i posiadania jakiejś wyjątkowej wiedzy?
Leszek Miller: To co mógł pan Macierewicz powiedzieć, już powiedział. Stąd w moim przekonaniu jego pozycja jest efektem sprawowania roli naczelnego kapłana rodzaju religii smoleńskiej. Jest też wątek toruński, poparcie dyrektora Tadeusza Rydzyka. To oznacza poparcie realnie mierzone odbiorcami mediów tego duchownego. To buduje silną pozycję Macierewicza, z którym liczyli się wszyscy w PiS, łącznie z prezesem Kaczyńskim. Może to się zmienić w najbliższych dniach. Mam na myśli tą całą historię z panem Misiewiczem i decyzję prezesa Kaczyńskiego o zawieszeniu tego ambitnego młodego człowieka w członkostwie PiS.
- Bartłomiej Misiewicz spełnił już rolę piorunochronu, co prawda dość kosztownego wizerunkowo, ale skupiającego uwagę na nim, a nie na braku portfela zamówień na okręty marynarki wojennej, wyposażenia w sprzęt i uzbrojenie Wojsk Obrony Terytorialnej, ciągnącego się, mimo obietnic werbalnych, przetargu na śmigłowce bojowe i wielozadaniowe...
Leszek Miller: Z pewnością, a sprawa modernizacji sił zbrojnych nie może być kwestią "pijaru". Skutki są takie, że odchodzą z wojska doświadczeni dowódcy, mający dobrą opinię w strukturach NATO.
- Można szybko awansować, ale nic nie zastąpi autorytetu, wyszkolenia, obeznania z polem walki...
Leszek Miller: Ruchy kadrowe w armii, podobnie jak bardzo doświadczeni byli dowódcy, oceniam krytycznie. Odeszło wielu wysokich rangą oficerów. W rok ze służby czynnej odeszło ponad trzydziestu generałów i kilkuset wysokich rangą innych oficerów, z doświadczeniem, mających za sobą służbę na Bałkanach, na misjach w Iraku, w Afganistanie, którzy mieli bardzo dobre kontakty w państwach NATO, wysoko byli ta oceniani. I to nie z powodu wieku emerytalnego.
- Prezydent Duda był podobno w stałym kontakcie z Antonim Macierewiczem i pytał go o kwestie personalne, a żołnierz w warunkach pokoju ma formułę wyrażenia protestu, czyli dymisję...
Leszek Miller: To prawda. Na miejsce generała (Jerzego - dop. red.) Guta, generała (Mieczysława – dop. red.) Gocuła (b. Szef Sztabu Generalnego WP - dop. red.) przyszli ludzie, którzy szybko awansowali. Oczywiście nie chcę nikogo krzywdzić, ani odmawiać lojalności. Odnoszę wrażenie, że głównym powodem przyśpieszonego tempa awansowania była całkowita lojalność wobec nowego kierownictwa MON, a nie umiejętności i kwalifikacje. Po kursie zaocznym, choć z dyplomem Akademii Sztuki Wojennej, o wyśmienitych generałów trudno. Odchodzą też szeregowi zawodowi.
- Armia turecka po czystce przeprowadzonej przez prezydenta Erdogana sukcesów na froncie syryjskim nie odnosi. Ale nie przesadzajmy. Wojny nie prowadzimy, a na miejsce kogoś kto dowodził jednostką GROM, przychodzi inny żołnierz tej jednostki i dowodzi Komponentem Wojsk Specjalnych, a ma za sobą jeszcze studia Narodowego Uniwersytetu Obrony w Pekinie...
Leszek Miller: To są sprawy o tyle drugorzędne, że wojny nie prowadzimy i żadnej wojny prowadzić nie będziemy. Dlatego, że Polska jest bezpieczna. Wszystkie opowieści, że za chwilę Rosja nas zaatakuje, a może już zaatakowała, to są dyrdymały.
- Bomba termobaryczna to poważny powód, by się zastanowić nad artykułem 5 Paktu?
Leszek Miller: Tamten dramat był zbyt ogromny by teraz Polska wychodziła na kraj niepoważny. Jeśli poważnie ocenić prezentację hipotez ministerialnej speckomisji to najbardziej je lekceważy obecna władza. Jeśli rząd by akceptował opinie podkomisji to pani premier powinna o tym oficjalnie poinformować Kwaterę Główna NATO i państwa Paktu, że w rosyjskiej przestrzeni powietrznej bomba zabiła polskiego prezydenta i oficerów NATO. Polska jawi się jako kraj osamotniony, skoro jego minister i komisja informuje, że prezydent ginie w zamachu, a NATO nie reaguje.
- Od siedmiu lat powtarzamy, że niezbędne są dowody na to, co się wówczas wydarzyło, amerykańskie źródła, zdjęcia satelitarne, wrak, zapisy z tzw. wieży. Jest i pamięć ofiar. Ostatnio na tablicy odsłoniętej w rocznicę tragedii smoleńskiej w KPRM odsłonięto tablicę upamiętniającą jej ofiary, współpracowników Kancelarii Premiera...
Leszek Miller: Jeżeli przyjęto klucz upamiętnienia tych, którzy pracowali w Kancelarii Premiera to nie ma na niej nazwiska Izabeli Jarugi-Nowackiej. Obojętnie, czy chodziło tylko i panią Jarugę-Nowacką, czy też kogoś jeszcze, to jest smutne i małe, które wystawia jak najgorsze świadectwo tej ekipie, gdyż pokazuje tendencję do dzielenia ludzi, żywych i umarłych.
- Mówiliśmy o pozycji politycznej szefa MON, prezydenta, sile armii, a co z siłą SLD? Jakoś nie słychać o waszych spektakularnych sukcesach, czy ofensywnych projektach...
Leszek Miller: Życzę swoim koleżankom i kolegom powodzenia. Mają trudną sytuację, bo są poza Sejmem. Uważam, że obecnie mające miejsce wydarzenia przekonują ludzi, że Sejm bez SLD jest gorszy. Po kolejnych wyborach parlamentarnych zakończy się ten incydent z nieobecnością Sojuszu w parlamencie.
- Incydent na własne życzenie?
Leszek Miller: Nie na własne życzenie. Proszę pamiętać, że zabrakło pół punkta procentowego. Gdyby go nie zabrakło mówilibyśmy o dobrym pomyśle na zjednoczenie lewicy. Zabrakło nam głosów w rezultacie debaty telewizyjnej, w której zaskakująco dobrze wypadł Adrian Zandberg, a pani pani Nowacka gorzej niż oczekiwano. Nie wiem czy SLD pójdzie w szerszej koalicji. Ale wiem, że elektorat lewicowy, ponad milion sto tysięcy wyborców, się nie rozpłynął.
- PiS realizuje konsekwentnie pakiet prospołeczny...
Leszek Miller: Ten pakiet socjalny, jak 500+, obniżenie wieku emerytalnego, podniesienie płacy minimalnej i ustanowienie minimalnej stawki godzinowej, to są działania, które myśmy też próbowali forsować. PiS, jak i SLD, nie zrezygnują z socjalnych punktów programów. PiS nie jest lewicowy. Dzisiaj jednak dominuje prawica konserwatywna, czyli PiS i prawica liberalna, czyli PO.
- 19/04/2017 15:47 - Biedroń skrada się do SLD?
- 19/04/2017 14:02 - Szkolne sztuczki gdańskie - Kokoszki
- 19/04/2017 13:01 - Usamorządowić szkołę oddaną prywatnej spółce
- 19/04/2017 08:38 - Nowe studio TVP 3 - forpoczta wzrostu poziomu telewizji regionalnej
- 15/04/2017 17:08 - Wielkanocne śniadanie dla potrzebujących
- 13/04/2017 19:05 - Piotr Gierszewski: Chodzi o przywrócenie normalności w myśl prawa
- 12/04/2017 17:38 - Autostrada biznesu - z Rusocina do RPA i...
- 12/04/2017 17:21 - Posiedzenie Komisji Edukacji w napiętej atmosferze wzajemnych oskarżeń
- 11/04/2017 19:25 - Piątka licealistów zachęca do międzynarodowej edukacji
- 11/04/2017 18:03 - Kiermasz Wielkanocny TPG