Rozmowa z Alicją Krasulą, byłą siatkarką Gedanii Gdańsk, najmłodszą radną z ramienia Prawa i Sprawiedliwości w Radzie Miasta Gdańska
- Dlaczego postanowiła Pani kandydować do Rady Miasta?
Alicja Krasula: W zasadzie możemy cofnąć się do czasów liceum, kiedy kolega namówił mnie do wstąpienia do młodzieżówki Prawa i Sprawiedliwości. Zaczęło się od rozdawania ulotek, pomagania przy wyborach, zbierania podpisów. Z polityką miałam do czynienia od 16/17 roku życia, czyli od czasu, gdy mój światopogląd się kształtował. Potem pojawiła się możliwość kandydowania. Myślę, że zdecydowałam się kandydować dlatego, że polityka i to środowisko były cały czas obecne w moim życiu. To przyszło naturalnie. Nie mogę powiedzieć, że od zawsze marzyłam o tym, żeby zostać radną – to tak samo, jak nie mogę powiedzieć, że od zawsze marzyłam, żeby pracować w konkretnym miejscu, bo tego się nigdy nie wie. Wpływ na tę decyzję miało na pewno to, że się obracałam w tym środowisku, miałam kontakt z tymi ludźmi, te poglądy są mi bliskie. Sytuacje życiowe doprowadzają nas do pewnych miejsc. Gdańsk jest bastionem przeciwnej strony politycznej, więc myślę, że zawsze można starać się zmienić tutaj coś na lepsze. Wiele inicjatyw podejmowanych przez rządzących miastem, w mojej ocenie wymaga zmiany, poprawy. Jestem też młodą osobą, więc trochę tę partię, środowiska prawicowe można odmłodzić, pokazać, że młodzi ludzie też chcą angażować się w życie polityczne.
- Czym jest dla Pani praca w Radzie Miasta?
Alicja Krasula: Praca w Radzie Miasta umożliwia decydowanie o tym, jak będzie kształtowało się miasto i jakie miasto zastaną przyszłe pokolenia. Wiąże się na pewno też z możliwością rozwiązywania bieżących problemów Gdańska i jego mieszkańców, bliższym zapoznaniem się z tym, jak działa polityka, a, jak wiadomo, polityka samorządowa to jest pierwszy etap polityki krajowej. Myślę, że dzięki temu mogę pomóc mieszkańcom, może nie zawsze ma to moc sprawczą, ale mogę próbować dotrzeć tam, gdzie im może być ciężej. Bycie radym to występowanie w imieniu mieszkańców.
- Jest Pani najmłodszą radną. Jak odnajduje się Pani wśród starszych Koleżanek i Kolegów? Czy służą radą i pomocą?
Alicja Krasula: Na pewno nie jest to łatwe, zwłaszcza, że wielu radnych sprawuje swoje funkcje już po kilkanaście lat. Wejście w takie środowisko, często też trochę zamknięte, nie jest łatwe dla młodej osoby, która nie ma doświadczenia i musi się tego wszystkiego nauczyć od podstaw. Myślę, że mam taki margines błędu, starsi radni są w stanie zawsze pomóc, odpowiedzieć na nurtujące pytania, doradzić.
- Dlaczego Prawo i Sprawiedliwość?
Alicja Krasula: Tak jak już wcześniej powiedziałam, jest to partia zdecydowanie najbliższa moim poglądom. Zgadzam się w wielu kwestiach z Prawem i Sprawiedliwością. U mnie w rodzinie środowiska prawicowe były od zawsze obecne, także myślę, że to przyszło naturalnie, nie musiałam ani walczyć z samą sobą, ani z nikim w rodzinie, po prostu tak zostałam wychowana i to tutaj się odnajduję.
- Nad czym obecnie pracują Państwo na sesjach Rady Miasta?
Alicja Krasula: Ostatnia sesja – grudniowa skupiała się głównie na uchwaleniu budżetu. Była to jedna z najważniejszych sesji w roku. Uchwalenie budżetu jest trudne – każdy ma jakieś odrębne zdanie, na co pieniądze powinny być wydawane w mniejszym bądź większym stopniu, które inwestycje są najważniejsze. Na co dzień pracujemy nad bieżącymi zmianami w tym budżecie czy wieloletniej prognozie finansowej, nad uchwałami porządkowymi oraz uchwalaniem miejscowych planów zagospodarowania.
- A w jakim Gdańsku chciałaby Pani żyć?
Alicja Krasula: Na wstępie zaznaczę, że w Gdańsku żyje mi się dobrze. To jest miasto, w którym się urodziłam, w którym się wychowywałam i jakie ono by nie było, zawsze będzie moim domem. Myślę, że chciałabym przede wszystkim, żeby Gdańsk był bardziej zielony, tego brakuje młodym ludziom, którzy się tutaj przeprowadzają. Wiele osób określa Gdańsk mianem „betonozy”. Chciałabym także, aby miasto rozwijało się pod względem turystycznym, ale żeby jednocześnie było miejscem przyjaznym dla mieszkańców, w którym każdy może więcej czasu spędzać na świeżym powietrzu, a nie „wypoczywać” pomiędzy blokami. Mieszkam na Chełmie i pamiętam tę dzielnicę z dzieciństwa. Kiedyś Chełm był fantastycznym miejscem do życia dla młodych rodzin z dziećmi. Teraz brakuje placów zabaw lub są one znikome, a jeśli są, to nie są one takimi, jakimi my je pamiętamy. Uważam, że to nie są miejsca dobre do wychowywania dzieci. Chciałabym żyć w mieście, gdzie komunikacja miejska służy mieszkańcom, działa sprawniej. Z wielką chęcią jeździłabym komunikacją miejską do pracy, ale nie mam niestety takiej możliwości, ponieważ oprócz tego, że zajmowałoby to bardzo dużo czasu, to wystarczy wejść na portal Trójmiasto.pl – tramwaje psują się niemal codziennie, autobusy rzadziej, ale też się zdarza. Chciałabym także, aby w Gdańsku zwierzęta były bardziej szanowane, aby problem ich bezdomności został szerzej przedstawiony, co przełożyłoby się na większą wrażliwość mieszkańców.
- Na koniec chciałabym jeszcze zapytać o to, jak postrzega Pani dzisiejszą młodzież. Czy jest szansa na to, że młodzi jeszcze otworzą oczy na pewne kwestie?
Alicja Krasula: Wiele zależy od tego, o jakich kwestiach mówimy, ale wydaje mi się, że młodzież jest inaczej wychowywana niż byliśmy my czy nasi rodzice. Czy młodzież jest inna? Na pewno jest trochę inna, siłą rzeczy trendy się zmieniają. Głównie w zależności od tego, w jakim środowisku dorastają ludzie i czym karmią ich nowe środki masowego przekazu. Wydaje mi się, że jesteśmy też takim pokoleniem, które, jako całość, się zagubiło – zatraciliśmy pewne wartości, zapomnieliśmy, co jest ważne. Widzę jednak w swoim kręgu, że to powoli wraca – na pierwszym miejscu stawia się rodzinę, ja też się staram tak do tego podchodzić, żeby rodzina rzeczywiście była najważniejsza. Mam wrażenie, że coraz więcej ludzi zaczyna to dostrzegać. Wydaje mi się, że okres dojrzewania/buntu, to w ogóle bardzo trudny czas – czas kiedy ludzkie charaktery się kształtują. Mało jest osób, które chcą wyjść przed szereg. Nawet jeżeli mają jakieś opinie, być może boją się je wyrazić lub mają za mało wsparcia, czy to w domu, czy w szkole, czy wśród znajomych. Prawdopodobnie to, że wielu ludzi boi się wyjść przed szereg i idzie za tłumem, zapominając o istotnych wartościach, wynika z tego, że poza toczeniem wewnętrznej walki z samymi sobą przez trudny okres buntu, ma też na barkach obowiązki życia codziennego. To może młodych ludzi przytłaczać. Myślę jednak, że, tak kolokwialnie mówiąc, młodzież zawsze była fajna i zawsze taka będzie, nawet jeśli te najważniejsze wartości dostrzeże w późniejszym czasie. Każdy gdzieś siebie odnajdzie. Ważne, żeby żyć w zgodzie ze sobą. Myślę, że to jest najważniejsze, żeby nie robić niczego wbrew sobie, nawet jeżeli ktoś nam coś narzuca. Ja też starałam się zawsze żyć tak, żeby niczego nie żałować. W mojej opinii, należy krzewić wartości patriotyczne, historyczne, one są ważne i trzeba o nich pamiętać, bo to jest nasze dziedzictwo. Wydaje mi się, że jeżeli o nich zapomnimy, to nie poznamy do końca samych siebie. Należy jednak pamiętać, że wszystko przychodzi z czasem.
Rozmawiała Blanka Kiesz
- 23/01/2023 09:50 - W tygodniku „Sieci”: Szokujące kulisy ataków na Polskę
- 21/01/2023 18:12 - Pomorska Golgota więźniów KL Stutthof
- 20/01/2023 16:24 - Mazowsze w Gdańsku!
- 19/01/2023 19:03 - Pomorska Biblioteka Pedagogiczna dla społeczności z Ukrainy
- 19/01/2023 19:00 - (Nie)wybuchowe odkrycie na Bielańskiej
- 16/01/2023 09:06 - W tygodniku „Sieci”: Plan PO to wielka grabież Polski
- 15/01/2023 12:53 - Tuska kultura debaty: "Ja oddam, ja się nie zmienię"!
- 13/01/2023 19:52 - Karol Nawrocki: Brunatny świat Hugo Bossa
- 12/01/2023 16:25 - Polska Matką naszą…
- 11/01/2023 20:14 - Szok dla J. Lewandowskiego? Gdańsk s(po)lonizował wodę...