Już w sobotę, o godz. 18, w Białymstoku piłkarze Lechii Gdańsk meczem z Jagiellonią rozpoczną walkę w nowym sezonie T-Mobile Ekstraklasy. Jedni mówią, że będą walczyć o mistrza, inni że jeszcze nie teraz.
Nie ma wątpliwości. Do tegorocznych rozgrywek przystępuje nowa Lechia. Lechia, która miała tak mocno kadrowo wyglądać już za Andrzeja Kuchara, ale – jak wszyscy wiemy – daleko jej było do obecnej siły. Przynajmniej na papierze. Bo wyniki zweryfikuje boisko. Na pewno gdański klub poczynił największe wzmocnienia ze wszystkich drużyn w lidze. Na pewno też mocno postraszył rozgromieniem Panathinaikosu Ateny (4:0) w ostatnim przedsezonowym sparingu. Widać, że trener Machado w bardzo krótkim czasie – bo przecież ledwo w ciągu niecałych czterech tygodni – dość dobrze poukładał drużynę. Może zatem być tylko lepiej.
Ale nie wszystkim to wystarcza, żeby uznać lechistów za kandydatów do walki o mistrzostwo Polski. Tylko co najwyżej o podium. Gros piłkarskich ekspertów, głównie trenerów – z Janem Urbanem czy Czesławem Michniewiczem na czele – uważa, że to za szybko. Że przecież tylu nowych piłkarzy, że trzeba czasu na zgranie, że przecież nazwiska i pieniądze to nie wszystko, że o Zagłębiu Lubin też tak mówiono.
Gdybyśmy mieszkali na wyspach brytyjskich, kibice oraz chłodno patrzący „ludzie piłki” skomentowaliby powyższe wątpliwości jednym słowem – bollocks. I mieliby absolutną rację. Przede wszystkim nie można porównywać Lechii do Zagłębia. Kaliber wzmocnień jakich dokonała to niebo a ziemia w porównaniu do tych z Lubina. Poza tym kwestia zgrania też jest do podważenia. To pusty bełkot, gdy nie ma się konkretnych argumentów. Prawda jest taka, że jak ktoś potrafi grać w piłkę, to wystarczy tydzień, żeby się zgrać. Gdy do tego trener ułoży zespół dobrze taktycznie, wtedy problem już przestaje istnieć.
Poza tym jest kwestia nastawienia drużyny. Legia i Lech zawsze są wymieniani w roli faworyta. Ale tylko na ligowym podwórku, gdzie – zwłaszcza Legii – na potęgę pomagają „pomyłki” sędziowskie. Kiedy spojrzymy na pierwsze mecze eliminacji do europejskich pucharów, wtedy już tak różowo nie jest. Sezon na kolejny – jak to idealnie ktoś kiedyś nazwał – eurowpierdol został otwarty i trwa w najlepsze. Jak więc słaba, hobbystyczna wręcz musi być polska liga, skoro od lat prym w niej wiodą gracze, którzy nie są sobie w stanie poradzić z półamatorami, dla których mecz piłki nożnej jest chwilą wytchnienia od szarej codzienności. Jak małe muszą mieć ambicje i jak małe zaangażowanie musi być w klubie, skoro rozbity kontuzjami zespół z Estonii, gdzie najwyższy zarobek to kwota, którą taki Kuba Kosecki wydaje lunch, bez trudu radzi sobie z wicemistrzem Polski.
To ma właśnie zmienić Lechia. Czy tak będzie? To się okaże. Póki co widać, że ambicje i chęci są. Bo zawodnicy nie wypowiadają tego jako pustych frazesów, tylko faktycznie słychać pewien rodzaj ekscytacji w ich głosach. Poza tym jest jeszcze jedna ważna rzecz, która będzie napędzać ambicję i chęć bycia coraz lepszym. W końcu w Polsce powstał klub, który może wystawić tak naprawdę dwie równorzędne jedenastki. Na każdej pozycji jest przynajmniej dwóch tak samo dobrych zawodników.
I jak do tej pory, to dzięki Lechii jest głośno w piłkarskiej Europie. Na razie nie dzięki piłkarzom, a kibicom. Stary Kontynent zachwyca się oprawą, którą przygotowali podczas meczu z Panathinaikosem. „To mecz o mistrzostwo? Puchary? Nie! To przedsezonowy sparing! Niesamowite co zrobili kibice Lechii!” - jednogłośnie wypowiadają się zagraniczni obserwatorzy.
Pierwszy sprawdzian siły i ambicji piłkarskich nastąpi w sobotę. W Białymstoku Lechia zmierzy się z Jagiellonią, która w ostatnich latach mocno jej nie leżała. Zwłaszcza w Pucharze Polski. Jest więc szansa do pokazania piłkarzom z Podlasia ich miejsca w polskim piłkarskim szeregu. Tym bardziej, że to spotkanie będzie miało swój elektryczny smaczek. Na ławce trenerskiej białostocczan siedzi przecież Michał Probierz, który z Gdańskiem żegnał się w dość nieprzyjemnej atmosferze. Ponadto w zespole grają Patryk Tuszyński i Sebastian Madera, dla których już nie było miejsca w Lechii. Tuszyński mówi, że chcą utrzeć biało-zielonym nosa. Ale to chyba tylko dobra mina do złej gdy, bo nastroje w Jagiellonii są minorowe. Zespół gra słabo, jest trapiony kontuzjami i póki co nie widać, żeby Probierz znów miał dokonać w Białymstoku cudów.
Historia ligowych spotkań również przemawia z Lechią. Na czternaście spotkań, które zespoły rozegrały na najwyższym szczeblu rozgrywek, siedem razy wygrywali piłkarze z Gdańska, pięć z Białegostoku i były tylko dwa remisy.
Jeśli Lechia faktycznie myśli o walce o najwyższe cele, to takie mecze, jak najbliższy, musi wygrywać kilkoma bramkami. Początek ligi jest najważniejszy. Bo jeśli lechistom uda się wzbudzić respekt u rywali, wtedy mają otwartą drogę do podium ekstraklasy. Póki co zawodnicy chóralnie mówią, że są w stanie dokonać czegoś wielkiego. Również trener Joaquim Machado nie boi się odważnych stwierdzeń, mówiąc że są w stanie spokojnie znaleźć się na podium. Kiedyś, byśmy wybuchnęli śmiechem. Ale dziś, kiedy zobaczyliśmy co w kilka meczów potrafił zrobić Ricardo Moniz – mając przecież dużo słabszy skład – spokojnie możemy wymagać od Lechii tylko najlepszych wyników.
Patryk Gochniewski
- 21/07/2014 20:19 - Ćwiartka Ironmana w triathlonie Gdańsk 2014
- 21/07/2014 16:57 - Największe centrum boulderingu otwarto we Wrzeszczu
- 20/07/2014 15:13 - Oceniamy piłkarzy Lechii po meczu w Białymstoku
- 19/07/2014 21:53 - Udany debiut Pieszczka w finałach IMŚJ
- 19/07/2014 17:48 - Lechia słabo zaczyna ligę - tylko remis w Białymstoku
- 16/07/2014 17:54 - Pieszczek i Kossakowski pojadą w finale Brązowego Kasku
- 16/07/2014 13:19 - ENEA Ekstraliga na finiszu czyli będzie się działo
- 12/07/2014 21:34 - Pieszczek z awansem do finału Srebrnego Kasku
- 12/07/2014 21:23 - FOGO Unia - Renault Zdunek Wybrzeże LIVE: 63:27
- 12/07/2014 21:15 - Żużlowe zaległości w cieniu mundialu