Nowa Lechia, stare demony. Biało-zieloni na inaugurację swoich zmagań w T-Mobile Ekstraklasie tylko zremisowali w Białymstoku 2:2. Pierwsza połowa katastrofalna, druga całkiem niezła. To jednak za mało, jeśli zespół z Gdańska chce się stać potęgą ligi.
* * *
Jagiellonia: Krzysztof Baran, Filip Modelski, Sebastian Madera, Marek Wasiluk, Radosław Jasiński, Povilas, Leimonas, Rafał Grzyb, Maciej Gajos, Dani Quintana ('77 Damian Kądzior), Nika Dzalamidze ('75 Jan Pawłowski), Patryk Tuszyński ('75 Martin Baran)
Lechia: Dariusz Trela, Marcin Pietrowski, Rafał Janicki, Tiago Valente, Nikola Leković, Ariel Borysiuk, Stojan Vranješ, Bartłomiej Pawłowski ('40 Piotr Grzelczak), Piotr Wiśniewski ('86 Mateusz Możdżeń), Maciej Makuszewski ('86 Daniel Łukasik), Zaur Sadajew
Bramki: Tuszyński ('6, '30) – Wiśniewski ('45+1), Wasiluk (sam. '69)
* * *
Lechia zaczęła mecz fatalnie. Już w 6. minucie na prowadzenie Jagiellonię wyprowadził ex-lechista, Patryk Tuszyński. Duży udział przy stracie bramki miał Dariusz Trela, który beznadziejnie obliczył lot piłki dośrodkowywanej przez Dzalamidze, czym po raz kolejny udowodnił, że nie jest najpewniejszym golkiperem. To trochę obudziło ospałą z początku Lechię, która starała się szybko kreować grę. Brakowało jednak dokładności.
Biało-zieloni chyba byli zszokowani faktem, jak do meczu podeszli białostocczanie. Drużyna Michała Probierza grała bardzo agresywnym presingiem, przez co lechiści nie byli w stanie uporządkować gry w środku pola. Gdańszczanie starali się powoli łapać rytm gry, ale nawet dobrze zapowiadające się akcje w odpowiednim momencie kasowali obrońcy gospodarzy. Pierwszy strzał – niecelny – na bramkę Barana w 19. minucie oddał Vranješ. To najlepiej oddawało obraz gry. Generalnie na boisku niewiele się działo.
W 21. minucie kolejną bramkę mógł zdobyć Tuszyński, ale jego strzał tym razem dobrze obronił Trela. Piłkarze Jagiellonii przez ten okres sprawiali lepsze wrażenie, ale coraz bardziej tracili siły, co było wodą na młyn dla Lechii. Dobrze w 23. minucie w polu karnym podryblował Sadajew, ale wobec aż dziewięciu broniących się białostocczan był bezradny. Chwilę później szarpnął Wiśniewski, ale w ostatniej chwili, w polu karnym, defensorzy wybyli piłkę daleko w pole.
Brak zespołowości i błędy w obronie po raz kolejny wykorzystał w 30. minucie Tuszyński, który wyszedł sam na sam z Trelą i pewnie posłał piłkę do bramki. Ciężko powiedzieć co się stało z dobrą Lechią z meczu z Panathinaikosem, ale wizja utarcia nosa, o której mówił były napastnik biało-zielonych była coraz bardziej realna. W 33. minucie w końcu obudzili się gdańszczanie. Niestety, akcję Pawłowski-Vranješ-Makuszewski po raz kolejny powstrzymali obrońcy „Jagi”. Ale też trzeba powiedzieć, że zespół Probierza bronił się przy każdej akcji Lechii całą drużyną. W 36. minucie mogło być już 3:0 dla gospodarzy, na całe szczęście źle trafił w piłkę Quintana.
Pierwszy celny strzał na bramkę Barana oddał Bartłomiej Pawłowski. Była to 39. minuta meczu! Chwilę później opuścił boisko na rzecz Piotra Grzelczaka. Nic dziwnego, pomocnik Lechii w tym meczu był cieniem samego siebie. W 46. minucie kontaktową bramkę, po fantastycznej indywidualnej akcji, zdobył Piotr Wiśniewski, co trochę zatarło beznadziejny obraz gry gdańszczan.
Nowa Lechia, stare demony. Tak można w skrócie podsumować pierwszą połowę w wykonaniu biało-zielonych. Brak pomysłu, brak dokładności i błędy w obronie. - Sami jesteśmy zaskoczeni naszą postawą, prezentujemy się bardzo źle – mówił w przerwie samokrytyczny Makuszewski.
Początek drugiej połowy mocno rozpoczęła Lechia, a konkretnie Zaur Sadajew, który w cztery minuty zrobił cztery groźne akcje, ale w sukurs nie szła mu reszta drużyny, która dopiero kilka minut później zaczęła przypominać sobie, że piłka nożna to gra zespołowa. Wciąż jednak gra defensywna Jagiellonii pozostawała na dobrym poziomie, przez co ciężko było o groźne sytuacje pod bramką Barana. Gdańszczanie coraz bardziej przeważali na boisku, ale brakowało ostatniego podania, które otwierało by drogę do bramki.
W 69. minucie bramkę dla Lechii „zrobił” Sadajew. Świetnie ograł w polu karnym dwóch obrońców, mocno dograł w „piątkę”, gdzie piłka trafiła w nogę Wasiluka i wpadła do bramki. Było to ukoronowanie starań gdańszczan, którzy stawali się dominującą stroną na boisku. Raz po raz na bramkę Barana sunęły groźne ataki Lechii, które napędzał świetny w tym meczu Piotr Wiśniewski. Jagiellonia natomiast skupiła się całą drużyną na obronie wyniku.
Dominacja biało-zielonych nie przekładała się jednak na bramki. Brakowało siły w ofensywie. Sam Sadajew nie był w stanie za wiele zdziałać. Dopiero po wejściu na boisko Łukasika i Możdżenia lechiści zaczęli stwarzać sobie więcej okazji. Niestety, bez skutku. Po raz kolejny potwierdziło się, że Jagiellonia nie leży Lechii. Wszyscy spodziewali się pogromu w wykonaniu gdańszczan. Ostatecznie w Białymstoku padł remis. Na pewno nie takiej inauguracji spodziewano się w Gdańsku.
Patryk Gochniewski
- 22/07/2014 09:13 - 17. mityng Grand Prix Sopotu im. Janusza Sidły
- 21/07/2014 20:19 - Ćwiartka Ironmana w triathlonie Gdańsk 2014
- 21/07/2014 16:57 - Największe centrum boulderingu otwarto we Wrzeszczu
- 20/07/2014 15:13 - Oceniamy piłkarzy Lechii po meczu w Białymstoku
- 19/07/2014 21:53 - Udany debiut Pieszczka w finałach IMŚJ
- 18/07/2014 12:37 - Rusza ekstraklasa! Lechia zaczyna w Białymstoku
- 16/07/2014 17:54 - Pieszczek i Kossakowski pojadą w finale Brązowego Kasku
- 16/07/2014 13:19 - ENEA Ekstraliga na finiszu czyli będzie się działo
- 12/07/2014 21:34 - Pieszczek z awansem do finału Srebrnego Kasku
- 12/07/2014 21:23 - FOGO Unia - Renault Zdunek Wybrzeże LIVE: 63:27