Z profesorem Andrzejem Januszajtisem o gdańskiej tożsamości rozmawia Stanisław Seyfried
- Nieliczne z polskich miast, mogą pochwalić się tak bogatą historią. W ponad tysiącletnim trwaniu Gdańska trzy czwarte jego historii związane jest z Polską. Trudno jednak w tak krótkiej rozmowie przekazać, choć w minimalny sposób ogrom zagadnień, polsko-niemieckich, które tworzyły główny nurt stosunków między społecznościami zamieszkującymi to wielokulturowe miasto. W Polsce, zajmujące prawie zawsze w stosunkach z Europą pierwszoplanową pozycję. Miasto ani zuchwałe, ani bojaźliwe.
Andrzej Januszajtis: Pamiętam jak dziś kiedy w grudniu roku 1945 stanąłem na Moście Zielonym, jeszcze wtedy był otwierany. Dookoła upiorne zgliszcza i uświadomiłem sobie, że stąd do morza nie ma żadnych przeszkód. Ta krótka przestrzeń dzieląca mnie od świata, daje niesamowite poczucie wolności, którą dziś sztucznie próbuje się oddzielić, jakimiś mostami czy kładkami uniemożliwiającymi wpływanie żaglowców do starego portu. Nie mogę tego psychicznie znieść. Pozbywamy się naszej największej atrakcji, a co za to zyskujemy? Trasa od muzeum do filharmonii może swobodnie wykorzystać niezwykle atrakcyjne połączenie promowe lub przejście podwodne, o którym coraz głośniej słychać. Mam wrażenie, że tymi kładkami zajmują się u nas kompletni amatorzy.
- To miasto wolności i otwarcia na świat przez nieprzemyślane decyzje, brak wiedzy, miejscowe partykularyzmy i ochronę własnych urzędniczych interesów tworzy niestety znane w historii, niechlubne karty wydarzeń różnego rodzaju niewierności narodowych.
Andrzej Januszajtis: Mimo wymiany ludności i zmiany władzy wszelakiej, duch Gdańska przetrwał. Chociaż mimo również wielkiej tolerancji zdarzały się różne rzeczy. Na przykład Żydom w okresie przedrozbiorowym nie wolno było mieszkać w Gdańsku. Ale tuż obok pod opieką biskupa kujawskiego w Starych Szkotach Żydzi mieli swoją gminę. To władzom miasta nie przeszkadzało. Na miarę owych czasów była wysoka tolerancja dla różnych wyznań, na przykład dla mennonitów.
- Może być wiele punktów odniesienia. Można patrzeć na etniczną, językową czy polityczną przeszłość miasta, ale historia Gdańska, jego początki, podbój Pomorza i jego powtórna chrystianizacja przez Bolesława Krzywoustego, a następnie panowanie książąt pomorskich oraz Krzyżaków (1308-1454) łączyło miasto z jurysdykcją kościelną, ale czy były prowadzone jakieś badania dotyczące ludności zamieszkującej te tereny?
Andrzej Januszajtis: To trudne zagadnienie, bo takich badań nie ma, ale niewątpliwie miejscową ludnością byli Polacy i Kaszubi, miasto było kolejno polskie, polsko-niemieckie, potem przeważająco niemieckie, dziś znowu polskie. Czy kryterium nazwiska jest słuszne? Raczej nie, bowiem ono nie stanowiło o świadomości. Jednak z drugiej strony nie mamy innego kryterium. Bo przecież nie zapytamy już nieżyjących kim się czuli. To były czasy kiedy świadomość narodowa była wątła. Kiedyś badałem w różnych okresach taki kwartał między ulicami Rzeźnicką a Żabim Krukiem na Starym Przedmieściu. Przed rozbiorami wśród mieszkańców i właścicieli kamieniczek znalazłem średnio 11 %, a po rozbiorach, o dziwo, 17 % nazwisk polskich. Uważam jednak, że to kryterium może być mylące. Wtedy gdy ktoś mówił po niemiecku, nie oznaczało, że był niemieckim patriotą. Często czuł się poddanym króla polskiego, przysięgę składał po niemiecku i dotrzymywał jej „po niemiecku”, to znaczy solidnie. Takim przykładem, jednym z wielu, może być Gotfryd Lengnich, gdański historyk i prawnik. Autor i wydawca pierwszego na ziemiach polskich czasopisma historycznego „Polnische Bibliothek”, w którym nazwał Polskę swoją Ojczyzną - "mein Vaterland", a także 9-tomowej Historii Prus Królewskich oraz Prawa Publicznego Prus Królewskich i Prawa Publicznego Gdańska. Takich sytuacji było wiele. Na przykład, kiedy gdańszczanie zbuntowali się przeciwko królowi Stefanowi Batoremu w roku 1577. Sprawa zresztą była czysto ambicjonalna. Miejscowa ludność popierała w elekcji wraz z magnaterią polską Maksymiliana Habsburga, ale król był młodszy, kroczył od miasta do miasta, które oczywiście składały mu hołdy. Tymczasem Maksymilian umarł. Gdańszczanie zażądali, aby król najpierw potwierdził ich przywileje, nadane przez jego poprzedników. Batory odpowiedział „Najpierw złóżcie przysięgę i hołd, a później będziemy rozmawiali o przywilejach”. Tak rozpoczęła się przepychanka, która doprowadziła do oblężenia Gdańska przez siły królewskie. Trafiłem na przysięgę, którą to gdańskie pospolite ruszenie na wałach złożyło w obliczu wojsk królewskich otaczających miasto. Tekst tej przysięgi kończył się słowami wypowiedzianymi (po niemiecku): „To wszystko bez szkody, dla odwiecznego wcielenia i zjednoczenia z Koroną Polską. Tak mi dopomóż Bóg”. Czyli przysięga wojskowa w obliczu nieprzyjaciela, kończy się zapewnieniem wierności i to stanowi najlepszy dowód prawdziwego stosunku gdańszczan do Rzeczpospolitej.
Hinz Kopperwieser, Kościół NMP w Gdańsku, akwarela
- W Ratuszu Głównego Miasta Gdańska znajduje się obraz „Apoteoza Gdańska” Isaaka van den Blocka z roku 1608, dający dowód na łączność z Polską i będący apoteozą handlu gdańskiego z Rzeczpospolitą.
Andrzej Januszajtis: To jedno z najbardziej znanych dzieł sztuki przedstawiających wizję Gdańska jako miasta wybranego przez Boga. Różnie przez historyków sztuki jest interpretowany. Czasami mnie to zadziwia. Ale to inna sprawa. Dzieło przedstawia wielki ruch na Długim Targu. Gdańszczanki ubrane według najnowszych trendów hiszpańskiej mody, flisacy, rzemieślnicy, kupcy, mieszczanie czytający gazety, a w centrum burmistrz Gdańska i dostojnik Rzeczypospolitej ściskają sobie dłonie w geście przyjaźni. Wyżej mamy wstęgę Wisły prowadzącą od gór do morza i półkole tęczy z napisem po łacinie „Jesteśmy złączeni niebiańskim łukiem” oraz łuk triumfalny umieszczony między niebem a ziemią symbolizujący miasto doskonałe. Z chmur wyłania się ręka Boża z napisem hebrajskim Jahwe i panorama Gdańska. Ręka trzyma wieżę Ratusza. Nad miastem unosi się biały orzeł i napis „Ona zachowuje pod tymi skrzydłami”. Dookoła są herby: Gdańska, Polski, Litwy, Prus Królewskich. To wszystko pokazuje wyraźny obraz. Mało tego. Kiedy zamówiono w roku 1560 dzwony na ratusz, też zdobiły je te same herby. To było robione z serca, a nie dla przypodobania się władcy. Z kolei w opisie Kościoła Mariackiego z roku 1698 znajdujemy informację o 54 miejscach na filarach, gdzie oprócz napisów łacińskich i niemieckich znajdują się wersety psalmów po polsku w tłumaczeniu Jana Kochanowskiego. Dla kogo to robili? Dla siebie. Jeżeli przeważali gdańszczanie mówiący po niemiecku, to i tak byli to polscy Niemcy, dobrzy obywatele Rzeczpospolitej, nawet wtedy kiedy się zbuntowali przeciw królowi.
Isaak van den Block, Centralny fragment obrazu Apoteoza Gdańska, 1608, wł. Muzeum Historii Miasta Gdańska
- Kiedy dziś mówimy o tożsamości naszego miasta, to oczywiście trudno mówić o tym, że Gdańsk był w 100 % polski, bo też tak nie było. To jest właśnie wielka osobliwość tego miasta. Wśród tych tysięcy obcojęzycznych mieszkańców panował duch przynależności i obowiązku wobec Polski. Czy tak właśnie dziś należy patrzeć na jego tożsamość?
Andrzej Januszajtis: Oczywiście. W wieku XIX, po rozbiorach, ta sytuacja zmieniła się i od tego momentu już do ostatniej wojny zapanował duch niemiecki. Państwo polskie przestało istnieć. Większa część mieszkańców stała się posłusznymi obywatelami Królestwa Pruskiego, a później Niemiec i III Rzeszy. Co oczywiście po roku 1933 skrzętnie zostało przez hitlerowców wykorzystane. Wojna przyniosła straszne żniwo, połowa mieszkańców zginęła, a drugą połowę wysiedlono. To była wielka tragedia, mimo że usankcjonowana prawem. Trudno sobie wyobrazić pozostawienie rodowitych mieszkańców w mieście, ale taką szansę można było zostawić. Zrodziłaby się sytuacja niezwykle ciekawa, pozostawienia i kontynuacji wielu miejscowych tradycji oraz wielkiej spuścizny historycznej w wielu wypadkach zahaczającej jeszcze o polskie czasy. W tej chwili po tylu latach obserwujemy coś w rodzaju powrotu, przynajmniej pamiątek rodzinnych, które trafiają do muzeów. Podobna sytuacja dotyczy zwrotu wyposażenia kościelnego i czasami obrazów należących do naszego muzeum miejskiego. W tej chwili 101 szat kościelnych i paramentów liturgicznych znajduje się jeszcze w Lubece i Norymberdze, choć są własnością kościoła Najświętszej Marii Panny w Gdańsku. Wiem również o co najmniej 7 dzwonach gdańskich. Myślę, że ta lista może być jeszcze o wiele dłuższa. Kto rozumie tę sytuację, zdaje sobie sprawę, że ich miejsce jest tutaj. Z gdańszczanami zawsze można było się dogadać, zupełnie inaczej niż z dawnymi Ślązakami, choć i to się zmienia na korzyść.
Willibald Werner, Brama Mariacka zimą, olej
- Pod koniec wieku XVIII, jeszcze przed rozbiorami, powoli ta wielkość i bogactwo upadało. Wojny napoleońskie i kontrybucje dokonały reszty. Dopiero po latach solidną pracą odbudowywano dawną świetność.
Andrzej Januszajtis: To wspaniałe miasto, w XVII wieku największe nie tylko w Polsce, ale i nad całym morzem Bałtyckim. Najbogatsze, wystarczy powiedzieć, że budżet miejski Gdańska w roku 1600 był większy od budżetu stołecznego miasta Krakowa 35 razy. W 1794 roku mieszkało tu ponad 400 osób o majątku przekraczającym milion talarów i ponad 1700 osób o majątku ponad 100 tysięcy talarów. Co dwudziesty gdańszczanin był z dzisiejszego punktu widzenia milionerem. To nie byli sklepikarze, tylko wielcy kupcy prowadzący duże operacje finansowe w handlu międzynarodowym, tu się odbywał handel morski. Miast wydobyło się z długów dopiero pod koniec wieku XIX.
Alfred Scherres, Na Motławie, 1893, olej
- I ostatni etap, tragiczny dla miasta. Wojna, która w równym stopniu dotknęła mieszkańców, zarówno Polaków jak i Niemców. Tragicznie obeszła się z ich losami. Począwszy od Westerplatte po wysiedlenia.
Andrzej Januszajtis: Tu chciałbym odnieść się do postaci majora Henryka Sucharskiego. Pamiętam jak w roku 1971 przywieziono prochy majora, pogoda fatalna, urnę wystawiono w Dworze Artusa, a kolejka do oddania hołdu stała aż do kościoła świętej Barbary. To był bohater, jeżeli nawet ktoś go dziś opluwa. Tu nie chodzi nawet o moje emocje, chodzi o to, że to jest nieprawda, dowód tego daje między innymi Andrzej Drzycimski w swoich publikacjach. Przy okazji ratowania Wartowni numer 1 mieliśmy wiele spotkań z obrońcami. Przypominam to były lata 1966-67. Rozmawiałem z nimi niejeden raz i mówili bardzo szczerze i zawsze o Sucharskim wyrażali się z najwyższym uznaniem. Nawet po tym strasznym ataku bombowców w drugim dniu obrony. Mówili, że gdyby wówczas Niemcy zaatakowali zaraz po nalocie, nie byli by w stanie stanąć do walki, to było piekło na ziemi. Bywały owszem różnice zdań z kapitanem Dąbrowskim, ale Sucharski nigdy nie zdradził.
Prof. Andrzej Januszajtis
- Jak Pan widzi dzisiejsze czasy i poszanowanie urbanistycznej historii Gdańska?
Andrzej Januszajtis: Nie generalizujmy. Mimo wszystko jest duży pietyzm dla historii, jest szacunek i duma. Te przypadki, które się zdarzają, wynikają z braku wiedzy historycznej. Przecież nadal nie mamy popularnej historii Gdańska. Jak nie mogę czegoś znaleźć, sięgam na przykład do Paula Simsona i jego ciągle nieprzetłumaczonej Historii Gdańska. Nie ma również historii regionalnej w szkołach, ale ważniejsze jest pewne lobby architektoniczno-urbanistyczne i jego wyobrażenie o wyglądzie naszego miasta sprowadzające się do powierzchownej nowoczesności. Nowoczesność nie polega na wymyślnych kształtach, ale zawierać się może we wnętrzach. Połączona z kulturą i poszanowaniem dla zabytków może dać spodziewany efekt. Dlatego musimy walczyć o takie rzeczy. Nie możemy rozbierać starych autentycznych budynków, które są bezcenne. One są świadkami historii, nie ważne że pruskie. Jak spojrzymy na tablicę poległych „pruskich” żołnierzy, to stwierdzimy, że połowa na nich ma polskie nazwiska, a połowa niemieckie. Świadomość dawnego Gdańska to była świadomość indywidualnych właścicieli niewielkich z reguły obiektów, pięknych kamieniczek. Od czasów PRL panuje świadomość wielkich bloków. Zamiast rekonstrukcji tworzymy słabe nawiązania, nic więcej.
Obrazy pochodzą z kolekcji Andrzeja Walasa
- 22/09/2016 16:57 - Jan Szczypka i jego rzeźby
- 15/09/2016 20:58 - Heinrich Graf von Luckner – gdański uczeń Pfuhlego
- 11/09/2016 18:24 - Nagroda im. Kazimierza Ostrowskiego dla Lecha Majewskiego
- 05/09/2016 17:05 - „Transform” w Galerii ZPAP
- 02/09/2016 11:24 - Emocje i uczucia Danki Jarzyńskiej
- 17/08/2016 15:49 - Piwarscy: Jesteśmy Polakami obojętnie gdzie mieszkamy
- 11/08/2016 17:20 - Młodzi ukraińscy malarze w gdańskiej Galerii ZPAP
- 02/08/2016 22:07 - Maciej Świeszewski: Sztuka to powołanie
- 27/07/2016 18:49 - „Potok Sztuki” I Pomorskie Biennale Sztuki Młodych w Sopocie
- 22/07/2016 11:21 - Artystyczna podróż Pielgrzymów Światowych Dni Młodzieży przez Oliwę