Prawie jak w domu
To był z pewnością udany transfer Lechii. Co prawda na informację, że biało-zieloni pozyskali Łotysza niektórzy kręcili z powątpiewająco nosem, ale już w inauguracyjnym meczu z Arką Gdynia Ivans Lukjanovs mógł przekonać do siebie malkontentów. W kolejnych ligowych spotkaniach pochodzący z Rygi piłkarz również generalnie nie zawodził. 22-letniego zawodnika chwalona za waleczność, zaangażowanie, zmysł kombinacyjny oraz umiejętność współpracy z innymi zawodnikami Lechii. Napastników rozlicza się jednak głównie ze zdobytych bramek, a z tym Ivans jest odrobinę na bakier. Od 659 minut, bo tyle spędził na boiskach ekstraklasy, nowy nabytek gdańskiego zespołu nie zdołał umieścić piłki w siatce. Kiedy zatem Lukjanovs strzeli swojego pierwszego w tym sezonie gola?
- Jak to kiedy? Już go przecież strzeliłem. W meczu z Zagłębiem Lubin. No dobra, wiem, że wtedy sfaulowałem stopera rywali, ale bramka jest bramka. Może teraz mój worek z golami wreszcie się rozwiąże? Najlepiej w piątek w meczu z Ruchem w Chorzowie.
- W spotkaniu z Zagłębiem przyczynił się do zwycięstwa biało-zielonych, ale ten występ okupił też kontuzją.
- Doznałem stłuczenia nogi i z powodu tego urazu nie zagrałem w następnym meczu z Polonią w Bytomiu. Teraz jest już na szczęście wszystko w porządku. Od poprzedniej środy trenuję na pełnych obrotach.
- Jak pan ocenia, po 9 kolejkach, poziom polskiej ekstraklasy?
- Wasza liga jest zdecydowanie silniejsza od łotewskiej. Mój kraj dotknięty jest sporym kryzysem, co odbiło się na poziomie i atrakcyjności naszej piłki. Warto podkreślić oprawę meczów w Polsce, która mi się bardzo podoba oraz zainteresowanie kibiców. Na prezentacji Lechii, która miała miejsce na Długim Targu, było więcej osób niż na większości ligowych spotkań na Łotwie. Ważne jest również to, że u was mogę zarabiać niezłe pieniądze i się systematycznie rozwijać.
- Jak się pan czuje w Gdańsku?
- Prawie tak jak w rodzinnej Rydze. Oba miasta są do siebie bardzo podobne. Zwłaszcza kiedy jestem na Starym Mieście czuję się niemalże jak w stolicy Łotwy.
- Z kim pan się najbliżej trzyma w zespole?
- Drużyna przyjęła mnie bardzo dobrze i szybko się w nie zaaklimatyzowałem, ale najlepiej rozumiem się z moim rodakiem, Sergejsem Kożansem, z którym znam się od lat ze wspólnych występów w Skonto Ryga. Mieszkamy co prawda oddzielnie, ale razem jeździmy na treningi moim samochodem.
- Pańska kariera tak się układała, że z Rygi przenosił się do miejscowości znajdujących się coraz bliżej polskiej granicy.
- To prawda. Grałem w FC Szawle, które leżą bliżej Łotwy, a następnie przeniosłem się do Suduvy Mariampol. Z tego miasta do Polski jest kilkanaście kilometrów.
- Może dlatego bardzo dobrze radzi sobie pan z polskim językiem?
- Sporo już rozumiem, ale mam jeszcze problemy z mówieniem. Na razie odpowiadam po rosyjsku, ale mam nadzieję, że niedługo się to zmieni.
- Jest pan ze wszystkiego zadowolony. Nie dostrzega pan żadnego mankamentu związanego z grą w piłkę i życiem w Polsce?
- Generalnie nie lubię narzekać. Martwi mnie tylko jedna rzecz. W Rydze jest zdecydowanie więcej samochodów, ale nie ma takich korków jak w Gdańsku. Macie za dużo sygnalizacji świetlnej, która tamuje ruch.
Rozmawiał
Marcin Domański
< Poprzednia | Następna > |
---|
- 06/11/2009 09:28 - Rozmowa z Andrzejem Jaworskim
- 31/10/2009 17:37 - Rozmowa z Dariuszem Gobisem
- 31/10/2009 17:33 - Rozmowa z Andrzejem Głowackim
- 31/10/2009 17:31 - Rozmowa z Tomasz Kafarskim
- 31/10/2009 17:27 - Rozmowa ze Sławomirem Nowakiem
- 22/10/2009 09:45 - Rozmowa z Jerzym Jastrzębowskim
- 22/10/2009 09:38 - Rozmowa z Januszem Kaczmarkiem
- 25/09/2009 10:12 - Polacy mają gust