Witamy na lotnisku w Gdańsku - parking czy śmietnisko?

Lotnisko Wałęsy w Gdańsku. Pomorskie okno na świat. Dookoła parkingi, na parkingach śmietniki, śmieci więcej niż pojemnik pomieści. Walają się od rana do wieczora.

Parking nie należy do lotniska. Prezes za parking nie odpowiada, bo sztukę parkowania przekazano w ajencję spółce interparking, to  pochodzenia holenderskiego maszyna do zarabiania pieniędzy pod szlabanem. Rzadka, trzeba uczciwie powiedzieć, sztuka. Do tego dochodzi opróżnianie śmietników, co też wymaga zagranicznej technologii.

Cały ten parkingowy biznes mieści się w pakamerze, która urodą przypomina barakowóz z "Czterdziestolatka". Pachnie tam swojsko, prawie jak w biznes klasie. Pecha mają ci, którym doskwiera brak faktury. Jej wystawienie wymaga przemieszczanie się po biurkach i czekanie na odzew maszyny. Ta zaś potrafi dręczyć powolnością, odmawia współpracy, trzeba zadowalać się paragonem.

Pakamera parkingowa ma wymiar socjalistyczny, zrównuje wszystkich swoja siermiężnością. Żeby z zaśmieconego parkingu wyjechać, trzeba jednak zapłacić.

Tylko samoloty linii OLT Marcina P. latały w Gdańsku pod szlabanem,co nikogo nie drażniło. W sumie rezerwa na straty w granicach 4 mln złotych to coś więcej niż 19 złotych za dobę. Liczyć na lotnisku potrafią.

Zarząd spółki i jego rada nadzorcza dość kosztują publicznych właścicieli, żeby śmietniki były sprzątane, a komputer na parkingu działał lepiej niż liczydło w kantorze Gruenspana.

(gst)