W niedzielę wybory samorządowe. Te najważniejsze, bo bezpośrednio dotykające wszystkich wyborców, ich okolicy, domów i rodzin. Jako "Gazeta Gdańska" przeprowadziliśmy dziesiątki rozmów z kandydatami, stowarzyszeniami i aktywistami. Obraz który maluje się z tych spotkań nie jest jednak piękną wizytówką samorządności a raczej smutną rzeczywistością umoczonej w układach i różnych zależnościach polski samorządnej.
Dobrym przykładem jest Żukowo. Świetnie rozwijająca się gmina, jedna z tych do których lgną nowi mieszkańcy. Co roku przybywa tu kilkaset nowych rodzin. Realizowana jest gigantyczna inwestycja infrastrukturalna - obwodnica metropolitalna, która prawdopodobnie tylko przyspieszy ten rozwój. Kiedy zajrzymy jednak pod przysłowiową pierzynę okazuje się, że ludzie są podzieleni a oś podziału przebiega pomiędzy rdzennymi mieszkańcami a obcymi przyjezdnymi. Kłopot w tym, że lokalni politycy zamiast łączyć, zbijają na tej konfrontacji samorządowy kapitał.
W takim otoczeniu o wybór na burmistrza Żukowa powalczy zaledwie dwoje kandydatów - Mariola Zmudzińska i aktualny burmistrz Wojciech Kankowski. To dziwna sytuacja. Czy w liczącej ponad 41 tysięcy mieszkańców gminie nie było ludzi z wizją na rozwój lokalnej społeczności? A może właśnie znając realia lokalnej polityki potencjalni kandydaci uznali, że gra nie jest tego warta? Tym bardziej, że odsunięcie od władzy burmistrza z niemal 20-letnim stażem w samorządzie i tak wydaje się bardzo trudnym wyzwaniem.
Z drugiej strony dwójka kandydatów nadaje tej rywalizacji rumieńców. Wiadomo, że niebawem nastąpi rozstrzygnięcie. Pewnie stąd internetowy hejt i różne polityczne, nie do końca czyste zagrywki, jak chociażby straszenie opozycyjnych kandydatów. Jedno jest pewne, żeby rzucić wyzwanie władzy trzeba mieć charakter i twardy grzbiet. Bo władza, nie ważne czy w Żukowie, Szemudzie, Gdańsku czy innym samorządzie - walczy o przetrwanie. Tu nie chodzi o przyszłość mieszkańców, dobrobyt, czy wizję - walka idzie o to kto ten dobrobyt ukierunkuje.
Pewnie dlatego tak trudno doprowadzić do zmiany w samorządzie. Bo samorząd to nie tylko burmistrz, to przecież urzędnicy, pracownicy szkół, przedszkoli, straży itd. Wszyscy ludzie, którzy nawet jeśli widzą, że nie dzieje się dobrze, to stawiają stabilizację ponad zmianą. Zresztą dotyczy to nas wszystkich. Tak jesteśmy skonstruowani. Nie lubimy zmian, wolimy swoją pewną pracę mimo, że nas nie szanują i kiepsko płacą, niż szukać nowej - bo nie wiadomo co przyniesie przyszłość.
Nie musi tak być, bo tak jak pracę zmieniamy po to, żeby była lepsza, tak władzę wymieniamy po to, żeby było lepiej. Czy obywatele zdobędą się na odwagę i wezmą sprawy w swoje ręce? Czy może zostaną w domu, lub zagłosują, ale nie będą się uśmiechali? W Żukowie wszystko okaże się 7 kwietnia, nie będzie drugiej tury.
Pozostaje mieć nadzieję, że nie będzie tak jak w tym prześmiewczym powiedzeniu, że "na Pomorzu wybiorą nawet taboret, byle miał odpowiednie barwy polityczne".
GG
- 05/04/2024 19:32 - Kogo w niedzielę nie polecamy...
- 05/04/2024 17:46 - Tusk w Sopocie z... absolwentką Collegium Humanum
- 05/04/2024 14:48 - Moja ściąga...
- 04/04/2024 17:23 - Katarzyna Sulewska: Chcę innego Gdańska
- 04/04/2024 17:02 - Mieszkańcy kontra władza
- 03/04/2024 14:06 - PiS ma propozycje dla Letnicy
- 03/04/2024 07:00 - Mocny akcent Konfederatów na Pomorzu
- 02/04/2024 14:47 - Mariola Zmudzińska: rolą włodarza jest łączyć, a nie dzielić
- 02/04/2024 08:07 - Panią Magdalenę Czarzyńską-Jachim przepraszamy...
- 01/04/2024 16:14 - Salut dla Westerplatte