Prezydencki projekt Ustawy o wzmocnieniu udziału mieszkańców w działaniach samorządu terytorialnego, o współdziałaniu gmin, powiatów i województw oraz o zmianie niektórych ustaw przekazany pod koniec roku do Sejmu wzmacnia kompetencje kompetencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast – uważa część działaczy społecznych. Sopocka Inicjatywa Rozwojowa wystosowała list otwarty do prezydenta Bronisława Komorowskiego zwracając uwagę, że de facto projekt ustawy nie tyle wzmacnia udział obywatelski w zarządzaniu lokalną ojczyzną co umacnia pozycję włodarzy.
SIR to nieformalna grupa kilkunastu mieszkańców Sopotu. Jej dewizą jest „działanie na rzecz tego, by mieszkańcy mogli współdecydować o sprawach miasta oraz by realizować różnego rodzaju ekologiczne projekty, czyli, ogólnie rzecz ujmując, na rzecz zrównoważonego rozwoju”. Sopocka Inicjatywa powstała w listopadzie 2008 roku. Konstytucja RP w art. 15 stanowi, iż ustrój terytorialny Rzeczypospolitej Polskiej „zapewnia decentralizację władzy publicznej”, zaś art. 16 wskazuje, że „istotną część władzy publicznej” samorząd terytorialny wykonuje w imieniu własnym i na własną odpowiedzialność.
- Jednym z fundamentalnych założeń, które legły u podstaw III Rzeczypospolitej była szeroko pojęta decentralizacja władzy publicznej. Założenie to ucieleśnione w 1990 roku w odrodzeniu gmin jako samodzielnych podmiotów prawa publicznego, znalazło swoje ustrojowe umocowanie
w obowiązującej Konstytucji (...). Podkreślić w tym miejscu należy, że istotą samorządu terytorialnego jest samodzielność, wypływająca z urzeczywistnienia zasady pomocniczości.
To wspólnota samorządowa – za pośrednictwem wybranych przez siebie władz – decyduje o tym, co jest zbiorową potrzebą wymagającą zaspokojenia staraniem wspólnoty jako całości i przy pomocy jakich narzędzi potrzeba ta będzie zaspokajana. Chyba właśnie owa swoboda odróżnia najwyraźniej samorząd XXI wieku od PRL-owskich rad narodowych związanych ściśle z wytycznymi płynącymi bezpośrednio z centrali. Tymczasem owa swoboda została w znaczący sposób ograniczona poprzez ukształtowaną praktykę orzecznictwa sądowego. (...) Siłą rozwoju w coraz większym stopniu jest aktywność obywateli i przedsiębiorstw, a nie działalność państwa i jego administracji – napisał prezydent Bronisław Komorowski w uzasadnieniu swojej inicjatywy uchwałodawczej.
Z kolei List Otwarty do Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego zamieszczony na stronie http://www.sopockainicjatywa.org wdaje się w polemikę z prezydenckim projektem.
- Z życzliwością przyjęliśmy Pana pierwszą inicjatywę ustawodawczą, której głównym celem miało być wzmocnienie udziału mieszkańców w samorządzie. Nasz całkowity sprzeciw budzi jednak to, że ustawa, której założeniem miało być zapewnienie mieszkańcom możliwości wpływania na decyzje dotyczące ich miejscowości, jest de facto ustawą o wzmocnieniu kompetencji wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, a zaproponowane mieszkańcom narzędzia są mało praktyczne – piszą sygnatariusze listu, podając za przykład obywatelską inicjatywę uchwałodawczą. Według prezydenckiego projektu liczba podpisów, które mieszkańcy będą musieli zebrać do wniesienia projektu uchwały, ma wynosić 15 procent uprawnionych do głosowania, nie mniej jednak niż 600 osób. Tymczasem w Polsce funkcjonuje inicjatywa uchwałodawcza mieszkańców, a liczba wymaganych podpisów jest niższa. I tak w Tomaszowie Mazowieckim - 50, w Toruniu – 150, w Sopocie – 200, Słupsku – 400, w Gdyni - 500. Duch obywatelski miasta jest w defensywie w Gdańsku, gdzie obowiązuje próg 2000 podpisów by przedstawić inicjatywę uchwały pod obrady Rady Miasta Gdańska. W maju 2010 r. radni Gdańska zmienili statut miasta, dając mieszkańcom możliwość zgłaszania własnych projektów uchwał, ale wprowadzili zarazem wysoki próg dwóch tysięcy podpisów, które należy pod takim projektem zebrać.
Zzebranie podpisów 15 procent uprawnionych do głosowania pod inicjatywą obywatelską, to więcej niż jest wymagane do ogłoszenia lokalnego referendum.
Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogą być odwołani przed upływem kadencji w drodze referendum. Z taką inicjatywą ma prawo wystąpić rada gminy (miejska) lub mieszkańcy, którzy postarają się zebrać podpisy osób popierających taką inicjatywę. Aby referendum mogło zostać zorganizowane, inicjatywę musi poprzeć co najmniej 10 procent osób uprawnionych do głosowania w gminie.
- Co więcej, gdyby mieszkańcy chcieli sami odwołać prezydenta miasta w referendum, to do tego, by wynik referendum mógł zostać uznany za ważny, wymagane miałoby być, aby wzięło w nim udział nie mniej osób, niż wzięło udział w wyborach, zamiast nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze, jak ma to miejsce obecnie (dotyczy to również odwoływania rady miasta). Może to w praktyce oznaczać, że prezydent miasta stałby się nieodwoływalny, bo osiągniecie w referendum lokalnym tak samo wysokiej frekwencji, jak w wyborach, może być niemożliwe. Cóż więc z tego, że prezydent miasta będzie wybierany w demokratycznych wyborach, skoro ma zostać ograniczona nad nim społeczna kontrola?– uważają autorzy listu do prezydenta Komorowskiego, który zaproponował by referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego pochodzącego z wyborów bezpośrednich było ważne w przypadku, gdy wzięło w nim udział nie mniej osób, niż wzięło udział w wyborach tego organu.
Wątpliwości budzi też propozycja, by prezydent miasta, wójt lub burmistrz mogli pełnić jednocześnie funkcję senatora. Włodarzowi będzie więc przysługiwał immunitet. Jak zwracają uwagę aktywiści SIR prezydencki projekt zakłada zmianę art. 27 ustawy o samorządzie gminnym – stanowiska prezydenta, burmistrza i wójta nie można by łączyć z mandatem posła, zamiast z mandatem posła i senatora, jak jest obecnie –.
List otwarty do prezydenta podpisało kilkunastu członków Sopockiej Inicjatywy Rozwojowej.
Przypomnijmy, że obecny prezydent Sopotu Jacek Karnowski w maju 2009 r. poddał się weryfikacji mieszkańców Sopotu w referendum po wybuchu tzw. afery sopockiej. Przeciwko odwołaniu Karnowskiego głosowało 62 procent, za - 38 procent głosujących. Przed referendum Karnowski złożył deklarację, iż nie wystartuje w kolejnych wyborach samorządowych w 2010 roku. Jednak tej obietnicy nie spełnił. Tłumaczył w czasie kampanii, że startuje, gdyż Paweł Orłowski, jego zastępca, w którym upatrywał swego następcę na prezydenckim fotelu został posłem. Orłowski objął mandat po Arkadiuszu Rybickim, który zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie smoleńskiej. Karnowski potwierdził swój mandat w wyborach z 2010 r. pokonując w II turze o pół tysiąca głosów swego wieloletniego zastępcę Wojciecha Fułka, lidera opozycyjnego wobec Karnowskiego ruchu Kocham Sopot. Do referendum szykują się też mieszkańcy Starogardu Gdańskiego. Najpewniej 1 kwietnia, o ile sędzia komisarz wyborczy w Gdańsku pozytywnie zweryfikuje podpisy pod referendalnym wnioskiem, wypowiedzą się czy Edmund Stachowicz ma pozostać na fotelu prezydenta tego kociewskiego grodu.
ASG
- 20/01/2012 12:08 - Zbigniew Zamachowski filmowym oficerem SB
- 20/01/2012 11:03 - Stocznia po pożarze wznowi produkcję. Prokuratura ustala przyczyny pożaru
- 19/01/2012 21:17 - Pożar hali produkcyjnej na terenie stoczni gdańskiej
- 19/01/2012 19:00 - Regionalny finał programu „Solidna Firma 2011”
- 19/01/2012 18:48 - Odznaczenia dla pomorskich Sybiraków
- 19/01/2012 13:33 - NIK skontrolował gdańskie inwestycje
- 19/01/2012 13:28 - Trawicki: Ludowcy się nie dadzą!
- 19/01/2012 13:26 - PSL na krawędzi bankructwa? 21 milionów do zwrotu
- 19/01/2012 10:07 - Kolejna żółta kartka dla Lechii Operatora. Adamowicz daje ostatnią szansę
- 18/01/2012 11:21 - Rowerami po „żółtym” wiadukcie