Rozmowa ze Zbigniewem Siemiątkowskim, byłym szefem Agencji Wywiadu
- 15 mln dolarów, to nie może być dużo pieniędzy skoro mieszczą się w dwóch pudełkach po butach… Pudełka z milionami, vel kartony, to nie jedyna „sensacja” lewitująca swobodnie w przestrzeni publicznej. Taka pierwsza z brzegu. Albo druga: te 15 mln. CIA zapłaciła naszemu wywiadowi, za udostępnienie niewielkiej wilii w Kiejkutach, „w celu prowadzenia czynności operacyjnych”, mówiąc nową nowomową. Jak się wydaje z biegiem dni tzw. „opinia publiczna” coraz mniej się interesuje mazurskim „więzieniem”, a coraz bardziej tą kasą. Z tym, że jak to mówią w „aspekcie patriotycznym” – chodzi o to mianowicie, że niby Polskę nam sprzedali za 15 mln. dolarów, że honor podeptali, że „jak dziewkę w karczmie” potraktowali. No i że to niesłychane, niespotykane i w ogóle…
Zbigniew Siemiątkowski: W tej sprawie ani słowa pan ode mnie nie usłyszy.
- No, to załóżmy, że rozmawiamy tak w ogóle. Czy wywiad dostawał pieniądze od obcych, czy Polskę sprzedawał?
Zbigniew Siemiątkowski: Niech się pan nie wygłupia z tym sprzedawaniem… A, czy dostawał pieniądze od służb, z którymi współpracuje, z którymi jest w sojuszu? Dostawał. Od 1990 roku wiedział o tym każdy minister spraw wewnętrznych. Czasem – rzadko, ale jednak – informacje takie przedostawały się też do opinii publicznej. Na przykład ta, że za uratowanie amerykańskich agentów w Iraku, USA nie tylko długi Polsce umorzyły, ale za ich pieniądze powstała także nowa, warszawska siedziba wywiadu. Ta praktyka była normalna. Jeśli mieliśmy być partnerem takiej służby jak amerykańska, to polski wywiad musiał mieć na to szanse. Na przykład musiał dysponować sprzętem, który byłby kompatybilny ze sprzętem amerykańskim. Nie mówiąc już o informatyce, oprogramowaniu specjalnych komputerów etc. etc. A przecież były też wspólne akcje w Iraku, w Afganistanie, czy gdzie indziej.
- I wszyscy o tym wiedzieli?
Zbigniew Siemiątkowski: Wszyscy.
- Fizycznie gdzieś te pieniądze musiały być przechowywane. W kartonach?
Zbigniew Siemiątkowski: W siedzibie wywiadu, w kasach. To nie było zdrowe. Gdy nastałem w MSW, w 1996 r., zetknąłem się z nie najpiękniejszą stroną tej sytuacji. Musiałem zawiadomić prokuraturę o oficerach, którzy wykorzystując pieniądze wywiadu, grali na giełdzie. Było ich dziesięciu, stąd mówiono o nich „złota dziesiątka”. Gdy więc w 2001 roku rząd Leszka Millera podjął się reformy służb specjalnych, to pomni tamtej nauczki, żeby to raz na zawsze uporządkować, w przygotowywanej ustawie o ABW i AW, umieściliśmy zapis sankcjonujący ten stan rzeczy. Za naszych czasów pieniądze, które wywiad otrzymywał w ramach współpracy z zaprzyjaźnionymi służbami, nie leżały po szafach, tylko na koncie w NBP. O wydatkach z tego funduszu była informowana Sejmowa Komisja do spraw Służb Specjalnych.
Ciekawe, gdzie leżą dzisiaj? Nowa władza przy okazji nowelizacji ustawy o ABW i AW, wykreśliła zapis, który finansowy wymiar współpracy wywiadowczej czynił przejrzystym. Dlaczego? Może posługują się jakąś inną procedurą? Nie wydaje mi się bowiem, że polskie służby już nie otrzymują z zagranicy żadnych funduszy na żadne akcje specjalne.
Rozmawiał Marek Barański
źródło "Trybuna"
- 29/01/2014 18:15 - Lodołamacze wypłynęły na Wisłę
- 29/01/2014 14:38 - Błąd lekarski - życie warte 1000 zł
- 29/01/2014 14:23 - Nagrody Naukowe Miasta Gdańska im. Jana Heweliusza za 2013 rok
- 29/01/2014 10:37 - Napad z nożem w Sopocie. Są zarzuty
- 28/01/2014 16:59 - PUP Gdańsk świętował Dzień Pracownika Publicznych Służb Zatrudnienia
- 28/01/2014 15:52 - Odkrywanie wokalnych gwiazd Heweliusza
- 28/01/2014 14:15 - Opozycja pyta o przepływy finansowe – magistrat odpowiada
- 28/01/2014 14:01 - Dotkliwe kary za palenie śmieci
- 28/01/2014 13:24 - Wojewoda apeluje o regularne odśnieżanie dachów
- 28/01/2014 12:56 - Zmarł prof. Szczepan Baum