Z posłanką Dorotą Arciszewską-Mielewczyk (PiS) rozmawia Artur S. Górski
- Kaszubi boją się gazu łupkowego? Skąd te lęki? Czyżby nikt z nimi nie rozmawiał przed rozpoczęciem prac poszukiwawczych?
Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Ależ trudno to nazywać rozmową, czy konsultacjami. Spotkanie z przedstawicielami firmy prowadzącej badania było bardzo dynamiczne, bo tych konsultacji wcześniej zabrakło. Firma mająca koncesję na poszukiwania zachowała się arogancko. Nie mogą być zadowoleni ci, którym wchodzi się na pola, stawia ciężkie maszyny pod oknami, dewastuje obejścia, rozjeżdża drogi. Kto za to zapłaci? Proszę się postawić na ich miejscu.
- Przecież podpisano jakieś umowy z właścicielami gospodarstw?
Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Nie jest umową pismo z firmowym logo i bez podpisu osoby zawierającej tą niby umowę. To była próba ominięcia przyzwolenia na wejście na prywatną własność. Na dodatek ustawienia ciężkich maszyn 5 merów od ścian domów spowodowało uszkodzenia murów, osunięcia ziemi. Uciążliwy hałas wywoływany przez odwierty trwa cała dobę. To było nadwerężenie zaufania.
- Ten brak poszanowania i nierespektowanie własności prywatnej to też klęska propagandowa. Protesty wykorzystają przeciwnicy poszukiwania wydobycia tego strategicznego surowca...
Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Jest to realne niebezpieczeństwo, ale jest ono efektem stosowania metody z poprzedniej epoki. Takie metody to strzelanie sobie w stopę. Nie mówi się o metodach poszukiwań, nie tłumaczy ewentualnych zagrożeń. Nie można tego tłumaczyć interesem państwa, bo arogancji nie da się tym wytłumaczyć. Idzie fama, która nie sprzyja naszym interesom. To woda na młyn tych, którzy są przeciwni by Polska pozyskiwała gaz z łupków. Trzeba było to przewidzieć. Trzeba umieć z ludźmi rozmawiać. Przecież te protesty wywołane działaniami firmy posiadającej koncesję, będą miały odbicie w skali międzynarodowej. Rosjanie, Niemcy, Francuzi są krytycznie nastawieni i są przeciwni pozyskiwaniu przez nas gazu łupkowego. Francuzi chcą nam sprzedawać technologie atomowe, Niemcy i Rosjanie widzą zagrożenia dla swoich interesów kapitałowych i energetycznych. Mają przecież swoje gazociągi.
- Czego zabrakło na samym początku procedur zmierzających do pozyskania tego surowca?
Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Gdzie jest studium oddziaływania na środowisko? Cała koncepcja poszukiwań i wydobycia została zepsuta już na samym początku. Zabrakło szacunku dla lokalnej społeczności, dla krajobrazu, dla własności. Ludzie będą więc protestować. Już powstały stowarzyszenia. Mam nadzieję, że ktoś do tematu podejdzie poważnie, uświadomi jakie są koszta, jakie są metody pozyskiwania, jakie jest zagrożenie dla środowiska. Jako posłanka z Pomorza będę tego pilnowała. Inaczej ten duży ładunek emocji będzie jeszcze potęgowany.
- Będzie pani działała na rzecz polskiego gazu, na rzecz uspokojenia sytuacji?
Dorota Arciszewska-Mielewczyk: Działam na rzecz dobra lokalnej społeczności i spróbować pogodzić ogień z wodą. Sypną się pozwy i odszkodowania za spadek wartości nieruchomości. Z tym trzeba się liczyć i przewidywać.
- 25/10/2011 14:53 - Ruszają tajne negocjacje cen wody w Gdańsku
- 25/10/2011 14:08 - Raport: SLD zakotwiczyło na dnie!
- 25/10/2011 09:25 - Eksperci o przyszłości Europy bałtyckiej w Gdańsku
- 24/10/2011 15:39 - Miller: Nie czuję się jeszcze na siłach, aby oceniać organizację lokalną
- 24/10/2011 13:24 - Czarnecki – Wałęsa: Ani be, ani me, ani kukuryku
- 24/10/2011 12:56 - Kaszubi z Sulęczyna i Stężycy nie chcą poszukiwaczy gazu łupkowego
- 24/10/2011 09:35 - Jak walczyć z kryzysem nad Bałtykiem?
- 24/10/2011 08:22 - 1956 - pamięć tragicznych chwil
- 23/10/2011 22:25 - Działacz SLD: Napieralski to nie bankier
- 22/10/2011 18:10 - Trójmiejskie Targi Mieszkaniowe - przyjdź i znajdź mieszkanie dla siebie