Rozmowa z Moniką Grzelak, założycielką Akademii Tańca Dance Avenue Monika Grzelak i agencji artystycznej DANCE AVENUE COMPANY, obchodzącą w tym roku 20-lecie pracy artystycznej
- Patrząc na panią aż trudno uwierzyć, że będzie pani obchodziła dwudziestolecie pracy artystycznej...
Monika Grzelak: Pierwsze zajęcia zaczęłam prowadzić jak byłam bardzo młoda. Może nie wnikajmy ile miałam lat... i tak zleciało dwadzieścia lat.
- Skąd taki pomysł na życie - taniec?
Monika Grzelak: Najpierw to było hobby i pasja, które rozwijałam przez wiele lat. Gdy byłam na etapie szkoły średniej to trzeba było się zdecydować na jakie studia pójść. Myślałam o Politechnice. Budownictwo lądowe mi się podobało. Architektura. Z drugiej strony to wiązałoby się z rezygnacją z tańca. Zdecydowałam się pójść na ekonomię. Pomyślałam, że jak skończę ekonomię i będę miała swoją szkołę tańca to mi się to przyda. Taki był konkretny plan i rzeczywiście tak wyszło. Skończyłam ekonomię i dwa lata później otworzyłam z partnerem, z którym wtedy tańczyłam, pierwsze studio tańca.
- Osiągniecie pani poziomu z pewnością wymagało wielu wyrzeczeń. Ile godzin poświęcała pani na ćwiczenia?
Monika Grzelak: Właściwie na ćwiczenia poświęcałam cały czas wolny. To były codzienne kilkugodzinne treningi. Musiałam je pogodzić ze szkołą podstawową czy średnią, a potem ze studiami. Podczas studiów pamiętam, że jeździliśmy co tydzień systematycznie do Olsztyna do Arka i Iwony Pavlović na zajęcia przez kilka ładnych lat. Chyba w środy wsiadaliśmy w pociąg, jechaliśmy, braliśmy lekcję i wracaliśmy. Potem do tego doszły szkolenia zagraniczne. Przez kilka lat raz na dwa miesiące jeździliśmy na tydzień do Freiburga. Szkoliliśmy się u Ute Streicher i Hansa-Reinharda Galke. To mistrzowie świata i trenerzy mistrzów świata. W wakacje koleżanki wyjeżdżały, a ja spędzałam je na obozach tanecznych. Przez dwa miesiące miałam po sześć- osiem godzin dziennie zajęcia.
- Czy ma pani jakiś dzień bez tańca?
Monika Grzelak: Muszą być. Nie da się trenować siedem dni w tygodniu. Na obozach tanecznych nie ma dni bez tańca. Natomiast w ciągu roku szkolnego pięć dni w tygodniu miałam trening.
Monika Grzelak (pierwsza z lewej) podczas prób do jubileuszowego spektaklu
- Poświęcając czemuś całe życie czasami są momenty gdy nawet największej pasji ma się dość. Miałam pani momenty, że miała dość tańca?
Monika Grzelak: Tańca nigdy nie było za dużo. W pewnych momentach zaczyna się szukać nowych możliwości, bo pewne rzeczy nie wystarczają. Tańczyliśmy taniec towarzyski wiele lat. Zajęliśmy trzecie miejsce w parach zawodowych, mieliśmy międzynarodową klasę sportową. I w pewnym momencie stwierdziliśmy, że turnieje nam nie wystarczają. Na naszej drodze pojawiła się salsa co dało nam nową pasję, nową drogę do rozwoju. Po kilku latach spotkaliśmy przyjaciół, którzy zajmowali się teatrem tańca. Stworzyliśmy z nimi spektakl teatralny "D-KOD-R". Miałam możliwość brać w tym spektaklu czynny udział. Jeszcze wcześniej wzięłam udział w castingu do "12 ławek", który pozwolił mi zatańczyć w tym spektaklu hip-hopowym. Tu zrodziła się miłość do hip-hopu. Potem jak jechaliśmy do Nowego Jorku to rano szłam do Broadway Dance Center na zajęcia z hip-hopu, a wieczorem na zajęcia salsowe. W nocy oczywiście ćwiczyłam kroki na salsowych imprezach. Szuka się nowych dróg, nowych form wyrażania, nowych form realizacji. Kolejny etapem był film "Kochaj i tańcz" przy którym miałam możliwość być asystentem choreografa i tancerką. To dało mi inną perspektywę i doświadczenie.
- Ma pani swój ulubiony taniec?
Monika Grzelak: Dla mnie technika sama w sobie jest formą do wyrażenia emocji, ekspresji. W zależności na jaką okazję przygotowujemy pokaz, gdzie go będziemy wystawiać, czy to jest długa forma typu spektakl, czy to jest krótka forma, czy to jest reklama telewizyjna takich środków używamy. Żeby osiągnąć klasę mistrzowską w jakiejś dziedzinie czy jakiś sukces typu mistrzostwo świata w salsie czy tańcu towarzyskim jedna forma musi być dominująca i w daną technikę trzeba się zaangażować przez kilka, albo kilkanaście lat, ale fajnie jest czerpać uzupełniająco z innych technik. Tancerz musi mieć świadomość swoich atutów, ale też braków. Na przykład gdy brakuje mi techniki obrotów to najlepiej czerpać z tańca współczesnego lub jazzowego. Jak potrzebuję siły to ładnie wzmacnia hip-hop. "You can dance" pokazuje, że obecnie tancerz musi być wszechstronny. Musi mieć jedną dominującą lub ukochaną technikę, ale korzystać z innych.
Rozmawiał Tomasz Łunkiewicz
- 29/05/2015 20:15 - ERGO ARENA na dłużej z ERGO Hestią
- 29/05/2015 13:18 - Dwa marsze w sobotę przejdą przez Gdańsk
- 29/05/2015 13:15 - Oświadczenie klubu radnych Platforma Obywatelska RP w Radzie Miasta Gdańska
- 29/05/2015 13:06 - Obowiązuje jedna wersja historii - ta akceptowana przez partię władzy
- 28/05/2015 21:37 - Rekonstruują klimat sprzed tysiąca lat by wiedzieć co nas czeka
- 28/05/2015 18:35 - Kozłowski: Jest dobra okazja by zbudować inne relacje w polityce
- 28/05/2015 18:26 - Jaworski: Andrzej Duda wysoko podniósł poprzeczkę politykom
- 27/05/2015 16:11 - Były minister Sławomir Nowak na okresie próbnym
- 27/05/2015 12:46 - Maciej Zieniuk: Zainspirowała mnie Erin Brockovich
- 26/05/2015 19:34 - Agata z Wejherowa zamordowana na własne życzenie