O źle skonstruowanych zasadach funkcjonowania polskich lotnisk i niewłaściwym przyjmowaniu różnego typu statków powietrznych rozmawialiśmy w poprzedniej rozmowie, gdzieś przed miesiącem, z Jerzym Buszmanem, specjalistą od spraw lotniczych. Tym razem inspiracją do kolejnej rozmowy jest zamknięcie dla ruchu samolotów pasa startowego w Modlinie.
- Potwierdza się pańska opinia na niedawnym przykładzie wadliwego wykonania części pasa startowego w Modlinie, który trzeba było zamknąć. Co pan na ten temat sądzi?
Jerzy Buszman: Jeżeli kruszy się beton drogi startowej i odpadają jego części, to tak jak podają media, oznacza to, że beton został wadliwie wykonany. Czyli źle została dobrana betonowa mieszanka. Każdy absolwent technikum budowlanego wie o tym, że jeśli jest rozsadzana przez mróz droga startowa to dlatego, bo woda wnika w beton, a pod wpływem mrozu zamarza i beton kruszeje. Ale też każdy absolwent takiej szkoły lub wykonawca takich prac powinien wiedzieć, że jest faza zagęszczania betonu z odpowiednio dobranymi składnikami. I tego prawdopodobnie czyli zagęszczania betonu na tym lotnisku nie wykonano. Jest on porowaty i dlatego wchłania wodę. Prawdopodobnie też użyto do betonu niewłaściwych składników. Po prostu ten pas startowy został źle wykonany, bez zachowania sztuki budowlanej. W mojej ocenie ten cały pas jest do wymiany. On powinien mieć wytrzymałość minimum na 30 lat, a już po kilku miesiącach występują poważne wady. Ich łatanie nic nie da. Obydwa progi trzeba wymienić całkowicie, wyburzyć i usunąć, budując od nowa. Koszty będą ogromne.
- Ale przecież przez prawie pół roku z tego pasa korzystały samoloty i każdej chwili mogło dojść do tragedii...
Jerzy Buszman: Niewykluczone, że były już sygnały o tej wadzie pasa startowego w Modlinie. I dlatego można przyjąć tezę, że przewoźnicy wiedzieli o jego złej jakości. Mnie bardzo dziwi też, że pas w Modlinie został dopuszczony do eksploatacji tymczasowo.
- Co się zatem kryje za tym słowem tymczasowości?
Jerzy Buszman: Oto trzeba spytać wykonawcę. Trzeba też stanowczo stwierdzić, że istniało bardzo poważne zagrożenie bezpieczeństwa lotniczego.
- Czy podobne przypadki mogą występować na innych lotniskach?
Jerzy Buszman: Niewykluczone. Ale za bezpieczeństwo na kontrolowanych obiektach odpowiedzialni są zarządzający lotniskami. I gdyby w jakimkolwiek miejscu i zakresie występowało jakieś zagrożenie w ruchu lotniczym jest to niezwykle karygodna sytuacja. Cały świat dba z wyjątkową starannością o bezpieczeństwo lotnicze, tak więc i my jako Polska też musimy być na takim samym poziomie. Świat buduje lotniska również i na wodzie, a my nie potrafimy solidnie wybudować kawałka pasa na lądzie.
- Pasa, który już znacznie wcześniej wykazywał te usterki i chyba nikt ich nie sygnalizował...
Jerzy Buszman: Każdy członek personelu lotniczego jest zobowiązany poinformować odpowiednie władze o swoich spostrzeżeniach, które dotyczą zjawisk mogących zagrażać bezpieczeństwu lotniczemu. Milczenie i nie zwracanie uwagi, jak ma to miejsce obecnie, jest bardzo złym nawykiem. To jest chore środowisko. Z tego to powodu powstają lotnicze tragedie, których ostatnio mieliśmy aż nadto.
- Czy pan dostrzega u nas w kraju inne zagrożenia bezpieczeństwa lotniczego?
Jerzy Buszman: Tak dostrzegam.
- W jakim obszarze?
Jerzy Buszman: W wyszkoleniu zawodowym personelu lotniczego.
- Czy chodzi o pilotów?
Jerzy Buszman: Nie, na myśli mam techników lotniczych.
- A w czym jest problem?
Jerzy Buszman: Mechanik lotniczy, zwłaszcza ten, który dopuszcza statek powietrzny do lotu, potocznie nazywany mechanikiem poświadczającym, powinien oceniać statek powietrzny każdorazowo. To znaczy, że w trakcie wykonywania swoich czynności poprzez oględziny i ocenę dokumentacji, musi ocenić i potwierdzić, że dana jednostka jest zdatna do lotu i posiada status bezpiecznego użytkowania. A takich mechaników mamy w Polsce jak na lekarstwo.
- A dlaczego?
Jerzy Buszman: Bo uczy się w szkolnych klasach, ale nie szkoli do wykonywania tego zawodu. Uczniowie takich klas lotniczych na poziomie szkół średnich i wyższych nie trafiają na rynek pracy. A to dlatego, bo ich przygotowanie do zawodu jest tylko teoretyczne, a nie praktyczne. I przez to nie mogą zdobyć uprawnień licencyjnych.
- W jakim sektorze lotnictwa widać to najmocniej?
Jerzy Buszman: Praktycznie zjawisko to występuje we wszystkich sektorach polskiego lotnictwa. Myślę tu zarówno o prywatnym lotnictwie GA, lotnictwie państwowym, no i najsmutniejsza sprawa, że również w lotnictwie sanitarnym.
- Na jakiej podstawie pan tak twierdzi?
Jerzy Buszman: Z zaobserwowanych i zasłyszanych zjawisk występujących na terenie kraju.
- A czego one dotyczą?
Jerzy Buszman: Dotyczą czynności przedstartowych. Proszę sobie wyobrazić, że przeglądy samolotów sanitarnych wykonują jedynie piloci i sanitariusze. A powinni te czynności wykonywać mechanicy lotniczy z odpowiednimi uprawnieniami. Jeśli mechanicy tego nie wykonują, oznacza to, że nie ma ich zatrudnionych na lotniskach obsługujących te samoloty.
- A czy to oznacza, że polskie Lotnicze Pogotowie Ratunkowe dysponujące od niedawna 23 nowymi śmigłowcami Eurocopter EC135 zakupionymi w Niemczech, w ogóle nie zatrudnia odpowiedniej ilości mechaników o wysokich kwalifikacjach zawodowych?
Jerzy Buszman: Na to wygląda.
- To oznacza, że te śmigłowce nie są odpowiednio obsługiwane.
Jerzy Buszman: Proszę się zapytać na temat stanu technicznego tych śmigłowców władz LPR-u. Dlaczego na przykład silniki tych statków powietrznych już po 800 godzinach pracy idą do kapitalnego remontu, a powinny w resursie latać 3200 godzin. Zatem, jak łatwo policzyć, czterokrotnie dłużej niż obecnie. Proszę też spytać, dlaczego śmigłowce ratownicze nie posiadają instalacji przeciwoblodzeniowej i dlaczego masa startowa jest krytyczna. To oznacza, że nie można zabierać na pokład osób o zbyt dużej wadze, albo kilku rannych. I wreszcie proszę też zapytać, dlaczego łopaty wirników są higroskopijne czyli zasysają wilgoć i pochłaniają ją jak pampersy. To może spowodować w warunkach użytkowania, a zwłaszcza w okresie zimowym, wiele zmian profilu łopaty wirnikowej. A to wiąże się z utratą siły nośnej lub nawet jej nie wytworzenia, a w najgorszym przypadku z rozerwaniem łopaty w czasie pracy.
- Jak zatem temu zaradzić?
Jerzy Buszman: Konkludując, trzeba jak najszybciej podjąć plan ratunkowy dla ratowniczych śmigłowców. Jeśli się tego nie uczyni, może każdej chwili skończyć się to bardzo tragicznie.
- Ale może coś pozytywnego mamy odnośnie polskiego lotnictwa na koniec i początek nowego roku...
Jerzy Buszman: O ile osoby decydujące w kwestiach użytkowania statków powietrznych i władze lotnicze nie zaczną stosować właściwych procedur, to nic wesołego nas nie czeka. Natomiast jeżeli obecny stan ma ulec poprawie, to decyzje dotyczące kwestii prawnych i innych muszą być powierzane osobom posiadającym odpowiednie kwalifikacje. I to zarówno co do zarządzania jak i wykonywania czynności związanych z ruchem lotniczym. A takich fachowców w naszym kraju jest coraz mniej, bo następców się nie szkoli. To jest ostatni dzwonek przed możliwym kolejnym czekającym nas dramatem w polskim lotnictwie.
Rozmawiał: Włodzimierz Amerski
- 03/01/2013 16:33 - Tramwaj zwany… czytelnią
- 02/01/2013 17:53 - Sprawdzian dla systemu eWUŚ
- 02/01/2013 10:32 - Serwis Haller nr 1 w Polsce północnej!
- 01/01/2013 18:45 - Gdańskie morsy kąpielą powitały 2013 rok - GALERIA
- 29/12/2012 18:44 - Trasa Sucharskiego łączy drogi krajowe
- 29/12/2012 11:20 - Noworoczna kąpiel morsów w Jelitkowie
- 27/12/2012 13:39 - Ulice Pobiedzisko, Pana Tadeusza i Malczewskiego pozostaną wyłączone z ruchu
- 26/12/2012 19:28 - Natalia Partyka trenowała w święta
- 24/12/2012 17:06 - Wigilia dla bezdomnych, ubogich i samotnych 2012
- 24/12/2012 14:28 - Śnieg: SLD przeciwko liberalnej utopii