W ostatnim dniu II wojny światowej 9 maja 1945 roku KL Stutthof został oswobodzony, dokonali tego żołnierze 48 Armii Frontu Białoruskiego. Więźniowie wcześniej zostali ewakuowani tak aby żaden z nich nie dostał się w ręce przeciwników i nie mógł zdać relacji z tego co tu się działo.
9 maja 2022 roku w pięknym słońcu, jak co roku odbyła się uroczystość uczczenia tej rocznicy. Przed Pomnikiem Walki i Męczeństwa blisko 65 tys. ofiar złożono wieńce i kwiaty. W uroczystości wziął udział Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego oraz nadinspektor Andrzej Łapiński, komendant Wojewódzkiej Policji. Zabrakło władz Gdańska.
Jan Brodziński, więzień 93017
Został odczytany list od wicepremiera, ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Piotra Glińskiego. Głos zabrał dyr. Muzeum Piotr Tarnowski, ale kulminacyjnym punktem programu obchodów 77 rocznicy oswobodzenia KL Stutthof było wspomnienie jednego z już niewielu żyjących więźniów obozu Jana Brodzińskiego, który przybył na uroczystość z Toronto. Jego wspomnienie przypomniało tamte chwile i na zgromadzonych wywarło olbrzymie wrażenie: „Dostałem numer 93017, gdybym numeru nie otrzymał, zapewne musiałbym zginąć. Do obozu trafiłem z Pruszkowa, po Powstaniu Warszawskim. Jeśli dobrze pamiętam blokowym był Emil – kryminalista niemiecki z zielonym winklem. Mówili, że dawny bokser. Wybierał co silniejszych więźniów i ich maltretował. Instynktownie starałem się unikać tego człowieka, nie wchodzić mu w drogę. Zmorą obozową, przynajmniej dla mnie, były apele. Rano i wieczorem wymóg stania przed blokiem. Apel trwał od 2 do 4 godzin, w zależności od szybkości policzenia wszystkich więźniów, a miałem wtedy 10 lat… Z moim bratem, starszym o 7 lat cierpieliśmy głód, zwłaszcza Antoni się skarżył. Obozowe jedzenie opisane w książkach i relacjach więźniów, jak wiadomo, było złe i w niewielkich ilościach. Jak mi Antek mówił „Jasiu jaki jestem głodny”, zakradałem się pod kuchnię. Kucharz albo jego pomagier, widząc chłopca, dawali mi w misce ciepłe mleko i tzw. „zulage” – kawałek chleba przełożony margaryną i kawałkiem mięsa. Mleko wypijałem na miejscu, chleb zabierałem dla brata.”
Dalszy ciąg relacji w piątkowym wydaniu „Gazety Gdańskiej”
Stanisław Seyfried
- 13/05/2022 17:56 - Notes Michała Pruskiego
- 12/05/2022 16:57 - Wiosna w Rënku
- 12/05/2022 16:54 - Wstyd gdańskich włodarzy - tajne płace
- 12/05/2022 07:10 - Na ratunek sośnie!
- 10/05/2022 07:13 - Ukraińskie dzieci dziękują!
- 09/05/2022 13:42 - Żywa lekcja historii. Spotkanie z kpt. Władysławem Dąbrowskim, uczestnikiem walk pod Monte Cassino
- 09/05/2022 13:35 - W nowym tygodniku „Sieci”: Czy Putin uderzy atomem?
- 09/05/2022 13:02 - Dobre pieniądze w gdańskim samorządzie - władza kosztuje nielicho
- 06/05/2022 17:20 - Drzewa łączą Polaków!
- 04/05/2022 18:31 - Dobry rok Struka, majętność Bonny, rekord Byczkowskiego - portfele władzy 2021