Była posłanka PO i burmistrz Helu - winni

Działka w Helu, chciwość i uleganie osobistemu urokowi stały się przyczyną upadku jednej z gwiazdek sejmowych - Beaty Sawickiej. Sąd uznał Beatę Sawicką, byłą posłankę PO, za winną płatnej protekcji, żądania i przyjęcia łapówki. Za winnego uznany został również burmistrz Helu Mirosław Wądołowski. 

Sprawą byłej posłanki  PO Beaty Sawickiej żyła niemal cała Polska. Ukuto nawet termin "prawo Sawickiej", czy też plan "S" na określenie specyficznego pojmowania reformy ochrony zdrowia.

W środę Sąd Okręgowy w Warszawie, po dwu i półrocznym procesie, ogłosił wyrok w sprawie oskarżonych o korupcję b. posłanki PO Beaty Sawickiej i burmistrza Helu Mirosława Wądołowskiego. Sąd uznał Beatę Sawicką winną powoływania się na wpływy w instytucjach i przyjęcia korzyści majątkowej. Sawicka została skazana na karę trzy lata pozbawienia wolności. Wobec Beaty Sawickiej sąd orzekł przepadek uzyskanej korzyści majątkowej i pozbawienie praw publicznych na 4 lata. Burmistrz Helu Wądołowski, ponownie wybrany w 2010 roku, został skazany na dwa lata w zawieszeniu. Sawicka ma zapłacić 40 tys. zł grzywny, a burmistrz Helu - 20 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.

Przypomnijmy, że CBA zatrzymało Sawicką, ówczesną posłankę PO, w październiku 2007 r., gdy przyjmowała - jak uznano w akcie oskarżenia - łapówkę za ustawienie przetargu na zakup dwuhektarowej działki na Półwyspie Helskim. Ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński tuż przed wyborami w 2007 r. ujawnił sprawę. Z przedstawionych przez niego podsłuchów posłanki wynikało, że liczyła ona na lukratywne interesy w związku ze spodziewaną po wyborach prywatyzacją w służbie zdrowia. Do historii polityczno-medialnej weszły łzy posłanki, która błagała w emocjonalnym wystąpieniu, by jej "nie linczowano publicznie".  Akt oskarżenia o podżeganie i nakłanianie do korupcji oraz płatnej protekcji, przyjęcie 100 tys. zł i powoływanie się na wpływy w organach władzy prokuratura sporządziła w 2008 r. Akt oskarżenia objął też burmistrza Wądołowskiego.
ASG