Lechia Gdańsk jest w dramatycznej sytuacji. Podczas niedzielnego meczu (godz. 15.30) z Piastem Gliwice można się spodziewać rekordowo niskiej frekwencji. Do tego mnożą się nieścisłości i wątpliwości dotyczące struktur organizacyjnych klubu.
Przewodniczący rady Nadzorczej Lechii, Maciej Bałaziński, za każdym razem powtarza, że jedynym właścicielem klubu jest Franz Josef Wernze. Ale trudno nie mieć wątpliwości co do faktycznego stanu rzeczy jeśli Niemiec w niedawnym wywiadzie dla Kickera – jednego z najbardziej cenionych magazynów piłkarskich w Europie – mówi: Jestem członkiem Rady Nadzorczej i reprezentuje mojego syna, który ma udziały w spółce, która jest w grupie mającej 73 procent udziałów w Lechii.
Jak więc to wszystko wygląda? Kto za co odpowiada? Wciąż jest tyle niewiadomych, że nic dziwnego, że drużyna nie może spokojnie pracować. W takim kotle niejasności każdy klub by się posypał. Dziwi jednak, że przy tak dużej liczbie – bądź co bądź – profesjonalistów w różnych dziedzinach zatrudnionych w gdańskim klubie, przez rok nie udało się zbudować ładu korporacyjnego na odpowiednim poziomie. I podkreślają to wszyscy ludzie, którzy w życiu byli mniej lub bardziej związani z piłką nożną. W teorii wygląda to tak: ETL Grupe -> W&C Vermogensverwaltung AG (spółka matka zarejestrowana w Szwajcarii) -> Lechia Investments -> Lechia S.A., gdzie prezesem Lechia Investments Sp. z o.o. jest Maciej Bałaziński, prezes Rady Nadzorczej Lechia Gdańsk S.A. W firmie swoje udziały ma m.in. Roger Wittmann. Franz Josef Wernze jest natomiast właścicielem ETL Grupe.
Do tego dochodzą poboczni inwestorzy, których nazwiska pojawiały się po przejęciu klubu przez Wernze, ale do dziś tak naprawdę nie wiadomo ilu ich jest i kim są. To wszystko bardzo źle wpływa na postrzeganie klubu oraz na pracę samych piłkarzy. Niby nie powinno to mieć dla nich znaczenia, jednak każdy kto pracuje w korporacji – bo za taką Lechię trzeba dziś uznać – chciałby wiedzieć na czym stoi. Zawodnicy chyba za bardzo nie wiedzą i nie należy im się dziwić. Tym bardziej, że co chwilę zmienia im się trenera i system szkoleniowy.
To wszystko skutkuje dramatyczną pozycją w tabeli. Biało-zieloni zajmują 13. pozycję w tabeli i mają tylko cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. A grają w tym roku jeszcze dwa trudne mecze. W niedzielę z Piastem i w następnej kolejce w Poznaniu z Lechem. Piast niby nigdy nie był jakimś zagrożeniem dla Lechii, ale w obecnej sytuacji trzeba powiedzieć, że każdy zespół – nawet fatalny Zawisza – jest w stanie ograć gdańszczan. A gliwiczanie są „w gazie”. Trener Garcia jakimś cudem poukładał ten zespół, który na początku rozgrywek był workiem treningowym dla każdego. Na wiosnę Lechia zwyciężyła w Gliwicach 3:1. Ale dość szczęśliwie. Najpierw błąd obrońców wykorzystał Piotr Wiśniewski, później do wyrównania doprowadził Jurado. Po przerwie jednak znów mnóstwo szczęścia dopisało podopiecznym wtedy jeszcze Joaquima Machado. Najpierw centrostrzał Wiśniewskiego wpadł do bramki, a później po faulu na Zaurze Sadajewie jedenastkę wykorzystał Stojan Vranjes.
Na PGE Arenie, w ostatnim meczu tego roku w Gdańsku, tak łatwo może nie być. A szczęście przyda się podwójne. Bo przy tak dysponowanych – głównie mentalnie, bo umiejętności to oni mają – piłkarzach Lechii może być trudno o punkty. Biało-zieloni nie wygrali sześciu spotkań z rzędu. Owszem, zdarzały się i gorsze passy, ale nigdy zespół nie był tak mocny kadrowo jak teraz. Głównym problemem drużyny Jerzego Brzęczka są duże wahania formy i brak lidera. Piotr Wiśniewski po kontuzji z początku sezonu wciąż nie może dojść do optymalnej dyspozycji, a Stojan Vranjes raz gra świetnie, a za chwilę fatalnie. A to właśnie oni mieli ciągnąć cały zespół. Tymczasem często tę rolę przejmuje Daniel Łukasik, który w ostatnim meczu również nieco spuścił z tonu.
Należy mieć nadzieję, że garstka kibiców – bo tłumów nie należy się spodziewać – która przyjdzie w mrozie oglądać lechistów wróci do domów z uśmiechem na twarzy. Zwycięstwo jest bardzo ważne, żeby chociaż na ciut większy dystans odskoczyć od strefy spadkowej. A przy okazji podreperować statystykę bezpośrednich spotkań pomiędzy obiema drużynami. Na dwadzieścia dziewięć spotkań Lechia wygrała wprawdzie aż czternaście, ale po powrocie do ekstraklasy na dziewięć tylko cztery i trzy przegrała. Ale kto wie. Może będący we w miarę komfortowej sytuacji w tabeli Piast pomoże biało-zielonym? Tak, jak kilka sezonów temu, kiedy wygrana w Gliwicach zapewniła gdańszczanom utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ale nawet jeśli tak się stanie, to trzeba być skutecznym, co w ostatnich meczach było piętą achillesową Lechii.
Ta runda to porażka. Oby nie skończyła się dramatem, bo przerwa zimowa w strefie spadkowej na pewno nie podziała najlepiej na i tak już rozbity zespół.
Patryk Gochniewski
- 09/12/2014 15:27 - Gerard Sikora: Musi powstać nowy klub, w którym nie będzie nikogo kto był w gdańskim żużlu od 2006 roku
- 09/12/2014 09:18 - Brzęczek spotka się z kibicami
- 08/12/2014 21:09 - Turniej Mikołajkowy na kortach SKT
- 07/12/2014 20:46 - Tak walczyć trzeba zawsze - oceny piłkarzy Lechii po meczu z Piastem
- 07/12/2014 16:38 - Wiśnia show! Lechia wygrywa z Piastem
- 06/12/2014 15:57 - PGE Atom Trefl - Legionovia LIVE: 3:1 - 27:25, 25:20, 23:25, 25:15
- 05/12/2014 20:27 - Wybrzeże na razie bez licencji na jazdę w II lidze
- 03/12/2014 10:56 - Gdańskie Ergowiosła 2014
- 02/12/2014 18:46 - Gdański żużel w beznadziejnej sytuacji?
- 02/12/2014 18:31 - Wybierz się kibicować "Atomówkom" w Pile