Im bliżej do niedzielnych wyborów, tym bardziej zażarta staję się wojna komitetów wyborczych na plakaty. Wiszą wszędzie na latarniach, znakach drogowych, wiatach tramwajowych.
Z tą sytuacją w Gdańsku postanowił walczyć wiceprezydent Lisicki, który przez dyrektora Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku, zobligował niektóre komitety do usunięcia stanowiących niebezpieczeństwo w ruchu drogowym plakatów. Intensyfikuję się również kampania w regionie. Kandydaci, którzy wieszają swoje ogłoszenia, wzdłuż dróg wojewódzkich poza Trójmiastem, są zmuszeni do wnoszenia opłat nie tylko wobec zakładu energetycznego na którego słupie wiszą ich ogłoszenia, ale również wobec regionalnych Zarządów Dróg Wojewódzkich.
Wchodzimy już w ostatni zakręt przed wyborami samorządowymi. Tylko kilka dni pozostało poszczególnym komitetom na przekonanie do siebie niezdecydowanych wyborców. Sięgają więc po coraz bardziej intensywny metody perswazji. Wielkie bilbordy, setki tysięcy ulotek, ekrany reklamowe – wszystkie przekonują nas do głosowania na konkretnego kandydata. Mieszkańcom, jak i służbom porządkowym, najbardziej we znaki dają się jednak plakaty. Są rozwieszane wszędzie: na latarniach, przystankach, wiatach tramwajowych. Duża część wisi w niedozwolonych miejscach. Z tą sytuacją postanowił powalczyć wiceprezydent Lisicki.
Sprzątanie w Trójmieście
- W poniedziałek zwrócił się do nas ktoś od pana Lisickiego i powiedział, że ukarzą wszystkich, którzy wieszają swoje plakaty przy przystankach. Może 1, 2 moje plakaty wisiały przy wiatach. Czemu jednak pan prezydent nie zajmie się plakatami PO, które wiszą wszędzie: na przystankach, przy tunelach, na znakach drogowych? Czemu oni nie zdejmują tych plakatów w ciągach komunikacyjnych? – pyta Władysław Łęczkowski, kandydat SLD do Rady Miasta.
W siedzibie Platformy Obywatelskiej poinformowali nas, że również do nich dotarła informacja o konieczności usunięcia niewłaściwie umieszczonych plakatów.
- Potwierdzam, że dostaliśmy informację o niewłaściwie umieszczonych plakatach. Takie sygnały docierają do nas z różnych źródeł. Głęboko ubolewamy nad tą sytuacją i staramy się zabiegać o to, żeby być jak najlepiej poinformowani w tej kwestii. Chcemy się z tym problemem uporać. Wyznaczyliśmy nawet specjalną grupę, która zajmuję się usuwaniem umieszczonych w niedozwolonych miejscach plakatów – mówi Magda Bogumił z Biura Platformy Obywatelskiej w Gdańsku.
Akcję walki z wszechobecnymi plakatami potwierdza Emilia Salach-Pezowicz p.o. kierownika Biura Prasowego w Urzędzie Miejskim.
- Faktycznie polecenie od wiceprezydenta Lisickiego zostało wysłane do dyrektora Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku. Specjalne pismo zostało przesłane do pięciu komitetów: PO, PiS, Solidarny Gdańsk, Stanisława Cory i SLD. Chodzi o usunięcie tych plakatów, które zostały umieszczone w miejscach niedozwolonych, a mogące stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego w mieście. Oprócz tego dyrektor został poproszony o uprzątnięcie zniszczonych plakatów wyborczych – informuję Emilia Salach-Pezowicz.
Zamieszanie w województwie
Plakaty są również przyczyną konfliktu w regionie. Jeden z kandydatów na prezydenta Starogardu Gdańskiego, poseł PiS Zbigniew Kozak twierdzi, że został niesłusznie zobowiązany do zapłacenia kwoty za umieszczenia plakatów przy drodze wojewódzkiej nr 222.
- Podpisałem stosowną umowę z Energą o wydzierżawienie słupów energetycznych pod moje plakaty wyborcze. Jakie było moje zdziwienia, kiedy do mojego biuro przyszło pismo, że muszę również zapłacić za 50 plakatów wiszących na słupach w obrębie drogi wojewódzkiej. Takie opłaty nie obowiązują w Trójmieście – przekonuję poseł PiS-u.
O konieczności uiszczenia opłaty przekonuję Iwona Girc, kierownik Rejonu Dróg Wojewódzkich w Starogardzie.
- Artykuł 40 ustawy o drogach publicznych mówi, że za zamieszczenie reklam w pasie drogowym trzeba uiścić stosowne opłaty. Nie ma znaczenia, że umowa w tej kwestii została podpisana z zakładem energetycznym. Jakiekolwiek reklamy, również wyborcze, umieszczone w pasie drogi wojewódzkiej, muszą mieć zgodą zarządcy drogi – przekonuje Iwona Girc.
Pani Iwona pytana jednak dlaczego podobne opłaty nie obowiązują w Trójmieście, nie potrafiła nam tego wyjaśnić, ale odesłała nas do Zarządu Dróg Wojewódzkich w Gdańsku. Tam dowiadujemy się skąd to całe zamieszanie.
- To prawda, że umieszczenie reklam w pasie drogi wojewódzkiej wymaga zgody zarządcy drogi i wniesienia stosownej opłaty. W przypadku miast na prawach powiatu tymi drogami zarządza jednak prezydent miasta i to on może utrzymać lub znieść stosowne opłaty – informuję nas Włodzimierz Kubiak, dyrektor Zarządu Dróg Wojewódzkich w Gdańsku.
Z tą sytuacją nie godzi się jednak poseł Kozak, kandydat PiS-u na prezydenta Starogardu Gdańskiego..
- To nie jest żadne wytłumaczenie. W takiej sytuacji są dwa różne standardy prowadzenia kampanii wyborczej w Trójmieście i w regionie. Gdyby startujący w wyborach w Gdańsku musieli wpłacać sumy jakie ode mnie żąda Rejon Dróg Wojewódzkich w Starogardzie, to w kilka dni przekroczyliby ustawowe limity. To administracyjne ograniczanie demokracji – twierdzi oburzony poseł Kozak.
Na szczęście dla kandydatów i przede wszystkim mieszkańców, kampania wyborcza dobiega już końca. Chyba nikt nie wytrzymałby kolejnych tygodni wojny plakatowej.
Tomasz Wrzask
Inne artykuły związane z:
- 19/11/2010 18:37 - PiS: Będzie druga runda. Prezydenci nieuczciwie wykorzystują stanowiska
- 19/11/2010 18:23 - Konkretnie i systemowo
- 19/11/2010 18:15 - Wybory na oślep
- 19/11/2010 18:08 - Koniec remontów torów w dzielnicach
- 19/11/2010 17:43 - Mieszkańcy pytają kandydatów
- 19/11/2010 14:38 - Premiera nowej inwestycji – sprzedaż rozpoczęta!
- 19/11/2010 13:58 - Pogoda na zakupy w gdyńskim Klifie!
- 18/11/2010 23:15 - Największe złomowisko statków na świecie
- 18/11/2010 23:07 - W Gdańsku II runda, SLD bez szans?
- 18/11/2010 22:08 - Kobiety o kobietach