W ubiegłym tygodniu pisałem o pierwszych polskich wystawach w Wolnym Mieście Gdańsku. Polskie rozpoczęcie działalności wystawienniczej nie było takie proste bowiem malarzy wyraźnie wskazujących na pochodzenie i sympatie do Polski w zdominowanym przez Niemców mieście było zaledwie kilku: Marian Mokwa, Stanisław Chlebowski, Marian Bohusz–Szyszko, Stanisław Brzęczkowski, Albert Lipczynski. Skupiono się zatem na sprowadzaniu wystaw z Krakowa, Poznania i Łodzi, a w tylko trzech czy czterech powstałych salonach sztuki i polskich księgarniach sprzedawano obrazy polskich artystów.
O ile w latach 20 i na początku następnej dekady, do momentu dojścia narodowych socjalistów do władzy ta trudna sytuacja nie pogarszała się, o tyle szykany wobec polskich artystów po dojściu ich do władzy były coraz silniejsze. Zapewne było to powodem ostrożności i braku chęci wzmocnienia polskiego środowisko artystycznego przybyszów z głębi kraju.
Jan Kanty Gumowski, Studnia Neptuna, 1928, litografia
Owszem zdarzały się przyjazdy artystów na plenery tak jak w 1928 roku Jana Kantego Gumowskiego kiedy powstała genialna teka grafik krakowskiego artysty, ale nie były one w stanie zmienić biegu wydarzeń. Nad Teką Gdańską artysta pracował od czerwca do sierpnia 1928 roku. To V teka wchodząca w skład cyklu Motywów Architektury Polskiej. Zawiera 20 litograficznych plansz, których powstanie sfinansowało Ministerstwo Spraw Zagranicznych z honorarium wynoszącym 6 tys. złotych. Praca uzyskała znakomite recenzje i wiele pochlebnych ocen, a za sprawą Funduszu Kultury Narodowej trafiła do Biblioteki Muzeum Brytyjskiego w Londynie i odegrała wówczas znaczącą rolę w kształtowaniu poglądu przynależności Gdańska do Polski. Jeden z warszawskich krytyków na łamach „Kuriera Warszawskiego” (1928) pisał … ”Teka Gdańska Gumowskiego przemawia mocniej niż wszelkie słowa dowodząc o tym jak Gdańsk złączony był zawsze z Polską… Artysta zrozumiał tu historyczną mowę kamieni… Dokonał znakomitego czynu patriotycznego, dał swój artyzm na usługę idei.” Natomiast inny autor Wacław Husarski w „Tygodniku Ilustrowanym” (1929) pisze…” 20 plansz, na których zostały przedstawione budowle i fragmenty budowli pochodzą przeważnie z epoki Wazów. Był to czas najsilniejszej może łączności kulturalnej Gdańska z resztą Polski, a zarazem czas rozkwitu miasta, toteż zabytki z tego okresu o charakterze czysto polskim są liczne i bardzo wybitne…” Teka Gdańska poza walorami czysto artystycznymi rzeczywiście pozostawia przyszłym pokoleniom świadectwo polskości zapisane w czasach trwania Wolnego Miasta Gdańska, a usuwane przez Niemców znaki polskości miasta zostały utrwalone na litografiach Jana Kantego Gumowskiego. Niestety aktywność niemieckich artystów była o wiele większa, a ich działalność owocniejsza by wymienić choćby prace niemieckich grafików.
Stanisław Chlebowski, Sieci nad morzem,1952, olej, płótno
Jednym ze stałych mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska był urodzony w Braniewie Stanisław Chlebowski.Kariera artystyczna przybyłego z Braniewa do Gdańska w 1908 roku z matką i siostrami Stanisława Chlebowskiego miała swój początek w Wyższej Szkole Technicznej na Wydziale Architektury (Politechnika Gdańska). Wielkie szczęście spotkało młodego studenta bowiem na zajęcia z malarstwa trafił do dwóch wyjątkowych postaci gdańskiej sztuki, Augusta von Brandisa i Fritza Augusta Pfuhle. Po skończonych studiach młody inżynier na dalszą naukę wyruszył do Drezna i Berlina, gdzie przez trzy lata studiował u niemieckiego impresjonisty Lovisa Corintha, a następnie wyjechał do Paryża. Jak się okazało Paryż stał się jego drugim domem, tam często wracał by malować, tam miał swoją pracownię, tam również sprzedawał swoje prace. Od 1920 roku praktycznie już do wojny często podróżował. Był to czas wypełniony wieloma obowiązkami, dużo malował, był jeszcze pod wpływem francuskich impresjonistów, lecz jego sztuka rozwijała się bardzo szybko i gwałtownie. W obrazach z tamtych lat zauważyć można pewien niepokój wynikający z poszukiwań. Jedną z pierwszych prac po przybyciu do Gdańska było zaprojektowanie i wykonanie plakatu reklamującego dopiero co powstałe Międzynarodowe Targi Gdańskie.
Stanisław Chlebowski, Gdańskie Targi, 1920, litografia
Stanisław Chlebowski był członkiem wielu stowarzyszeń twórczych między innymi: Union Intrnationalen Künstler z siedzibą w Düsseldorfie, Künstlerbund Danzig oraz Towarzystwa Zachęt Sztuk Pięknych w Warszawie. Swoje obrazy wystawiał i sprzedawał w Berlinie, Paryżu, Królewcu, Poznaniu, Warszawie i Krakowie. Dzieląc Gdańsk na przemian z Berlinem i Paryżem był jak to dziś byśmy powiedzieli obywatelem świata. Malował w estetyce kolorystycznej nawiązując do francuskiego impresjonizmu, tak jak jego profesor Lovis Corinth, jednak swoje kompozycje rozstrzygał z wielką umiejętnością tak jak gdańscy profesorowie August von Brandis i Fritz August Pfuhle. Prace Chlebowskiego już za życia gromadziło gdańskie Stadtmuseum. W czasie wojny zniszczeniu uległa cała pracownia, jednak w wielu gdańskich domach zachowały się jeszcze kompozycje kwiatowe, portrety, widoki architektury, gdańskie pejzaże, szczególnie te przedstawiające nadmorskie plaże położone nad Zatoką Gdańską, czy martwe natury. Stanisław Chlebowski umarł w 1969 roku. Pochowany został na cmentarzu w Oliwie, leży wraz ze swoimi siostrami Marią i Heleną.
Prof. Aleksander Laszenko, źródło: Wikipedia
W okresie dwudziestolecia międzywojennego wielu polskich artystów spędzało podczas wakacji czas na Półwyspie Helskim oraz w Gdyni i Gdańsku, miejscach modnych które latem należało odwiedzać. Była zatem świetna okazja na promowanie w Gdańsku polskiego malarstwa częstokroć ją wykorzystywano ale presja niemieckich elit na ograniczanie polskich wystaw była bardzo silna. Pomimo to w lipcu 1928 roku w Domu Kuracyjnym w Sopocie otwarto wystawę malarzy środowiska warszawskiego, gdzie swoje obrazy prezentowali między innymi Teodor Ziomek, Kazimierz Stabrowski, Tadeusz Nartowski, Błażej Iwanowski oraz Aleksander Laszenko a także Julian Fałat. Niestety wystawa nie znalazła odpowiedniej oprawy, trwała tylko dwa tygodnie i została jak to opisywali dziennikarze Gazety Gdańskiej - Echa Gdańskiego umiejscowiona przy ubikacjach w Domu Zdrojowym …”Szczególną uwagą i aplauzem cieszą się obrazy prof. Laszenki. …Orientalista ten pracował najprzód u prof. Wołkowa a następnie u Dubowskiego i Makowskiego w Petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych następnie u Ili Repina. W czasie wojny rosyjsko-japońskiej poznał wschód potem Palestynę, Algier i Tunis… Zbliżony do impresjonistów podaje uproszczony rysunek, bogaty w światła i barwy. Zaułki wschodnie, świątynie, targi, miraże, fata morgany. Pejzaże wspaniałe kąpią się w kolorach prześlicznych i morzu wschodnich świateł. Produktywność wielka idzie w parze z genialnością pędzla…”*
Stanisław Chlebowski, Panorama Gdańska, akwarela, ok. 1935
Inny recenzent gazety w artykule zatytułowanym „ W skromnej chacie wielki duch” donosi, że „Żal ogarnia serce nie tylko każdego Polaka, ale sądzę, że i każdego miłośnika sztuki na widok takiego spostponowania dzieł twórców tej miary jak J. Fałat i prof. A. Laszenko oraz artystów posiadających już poczesne miejsce na Parnasie polskim… Wiele obrazów zawieszonych na ścianie północnej i wschodniej pozbawione są w ogóle światła. Uważać to należy za barbarzyństwo, że obrazy te nie znalazły pomieszczenia w sopockim pawilonie sztuki…” Dalej autor, nie przypuszcza,…” że na to miała wpływ wystawa niemieckich malarzy aby porównanie ich z dziełami polskimi nie wypadło dla nich ujemnie…” 22 obrazy prof. Laszenki, jak pisze charakteryzują się silną ekspresją i na wskroś oryginalnym kolorytem. Odzwierciedla czystość kompozycji Siemiradzkiego, bogaty koloryt Mehoffera i Wyspiańskiego. Z drugiej strony mistrz Fałat i młodzi bardzo zdolni malarze: Nartowski, Iwanowski, Ziomek i Stabrowski, którego pracę "Amazonka" porównuje w sposobie kompozycji do szkoły rembrandtowskiej. Na zakończenie autor podpisujący się inicjałami „M.M…t” pisze …”Czy poza zielonym kolorem stolików szulerni, którym obficie płyną strumienie polskich złotych nie wywierają na nich inne barwy żadnego wpływu? Czy poza hazardem nie znajdują szlachetniejszej emocji w wysokowartościowych dziełach sztuki? Wstydem zapłonić się musiałem za tych wszystkich „rodaków”, którzy wyrzucają garściami polski pieniądz na zielony stolik kasyna, zapomnieli się zarumienić wstydem, że pośród 42 wystawionych bardzo cennych dzieł tylko 3 (słownie trzy) znalazły nabywców, z których dwaj to Niemcy. Niestety u nas przyzwyczajono się brać obrazy od artystów tylko w prezencie”** Jak przypuszczam wiele porównań i zwrotów wskazuje na to, że autorem tekstu jest sopocki malarz Marian Mokwa. Trudno się nie zgodzić z autorem, że do dzisiaj niewiele się zmieniło.
Stanisław Seyfried
Zdjęcia pochodzą z kolekcji Andrzeja Walasa
* Gazeta Gdańska – Echo Gdańskie nr 159 z 14 VII, 1928
** Gazeta Gdańska – Echo Gdańskie nr 166 z 22 VII, 1928
- 30/11/2020 15:18 - Za horyzontem - malarstwo Elżbiety Makuły Hajdun
- 21/11/2020 14:56 - Bliscy Nieznajomi – Sopot 70.
- 10/11/2020 16:34 - „Ci którzy odeszli są wśród nas”
- 03/11/2020 09:36 - 85. urodziny profesora Kiejstuta Bereźnickiego
- 27/10/2020 18:16 - Polskie malarstwo w Wolnym Mieście Gdańsku cz. III
- 14/10/2020 13:33 - Polskie malarstwo w Wolnym Mieście Gdańsku
- 12/10/2020 11:12 - Zmarł Janusz Hankowski
- 05/10/2020 21:11 - Paul Friedrich Meyerheim
- 28/09/2020 17:15 - Bogdan Cierpisz - Ocalony od zapomnienia
- 24/09/2020 09:50 - Wspomnienie o Krystynie Górskiej