Doświadczony twórca z wielkim dorobkiem artystycznym. Od ponad 30 lat związany z gdańską uczelnią plastyczną, wychowuje młode pokolenia artystów, przekazuje im olbrzymią wiedzę oraz kolosalne doświadczenie, które zdobywał u mistrza, „majstra”, prof. Kazimierza „Kacha” Ostrowskiego. Marek Model - doktor habilitowany, ale dokonania artystyczne i pedagogiczne daleko przekraczające proces habilitacyjny dziś predestynują go do uzyskania tytułu profesora. To nie ambicje lecz naturalne podsumowanie olbrzymiej pracy i osiągnięć.
Z prof. Kazimierzem Ostrowskim przeżył procedurę malarskiej inicjacji. Ale w jego życiu osób otwierających myślenie na pojmowanie sztuki było kilkoro. Leon Staniszewski, Ewa Hoffman, Alojzy Trendel czy Jerzy Ostrogórski. Jednak w pamięci największy rys pozostawiła twórczość jednego z profesorów gdańskiej uczelni, którego już nie mógł poznać - Artura Nacht Samborskiego. Pierwszy raz o nim usłyszał na zajęciach plastycznych w sopockiej pracowni Ewy Hoffmann, kiedy przygotowywał się do egzaminu na gdańską PWSSP. Samborski już nie żył. Jego twórczość do dziś wzbudza w nim dreszcze.
Marek Model: Wiedza malarska wówczas wypełniała prawie w całości codzienne życie. Chłonęliśmy wszystko co dotyczyło sztuki, a obrazy Samborskiego przewróciły zupełnie moje myślenie o malarstwie. Często spotykam się z zarzutem o pewnej kontynuacji wartości polskiego koloryzmu, ja się tego nie wstydzę, było to malarstwo wielkiej wiedzy artystycznej i dobrego smaku. Do dziś uwielbiam martwą naturę, spotykam się wręcz z pytaniem, jak w dzisiejszych czasach można malować martwą naturę, ano można, tylko rodzi się kwestia jak to robić. To temat, który był jest i będzie. Wiele osób sięga po niego, ale mam wrażenie, że zupełnie go nie rozumie. Istota nie polega nawet na genialnym odwzorowaniu, tu wymagane jest coś więcej, to trzeba przeżyć wewnętrznie i na różne sposoby, a jeżeli ktoś tego nie umie, to ja przepraszam, nie tędy droga. Ludzie oglądający tego typu prace i nie daj Boże zachwycający się tym, mogą mieć duży problem z akceptacją moich martwych natur.
- Którędy zatem prowadzi droga do sztuki reprezentującej wysoki poziom artystyczny, czy ona wynika z doświadczeń Twoich pedagogów?
Marek Model: Jak trafiłem do pracowni „Kacha” to pamiętam, że przez pierwsze pół roku nic się nie działo. Po pewnym czasie podszedł do mnie, poklepał po ramieniu i mówi „Marek możesz robić co chcesz”. W następnych latach miałem olbrzymią swobodę i realizowałem właściwie swoje pomysły. Obdarzony zostałem wielkim zaufaniem, ale cały czas miałem z nim kontakt, obserwowałem jego malarstwo i uczyłem się. Był facetem , który otrzymał dar od Boga, dostał słuch na kolor, to zdarza się bardzo rzadko. Na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które ten dar posiadają. Miał zdumiewające wyczucie koloru, postawił plamkę i ona miała dźwięk. Jego malarstwo mnie bardzo pociągało, pobudzało i dawało nieograniczoną siłę. W końcu złapałem się na tym, że jego kolor przechodzi na mnie. Mam nadzieję, że udało mi się tę wrażliwość odziedziczyć po nim. „Kachu” był malarzem, który trochę nie pasował do sopockiego środowiska, do swojej oryginalności dochodził wyjątkową intuicją. Teraz jak widzę jego studentów, już starszych panów, często profesorów, wspaniałych malarzy, to doskonale widać jego szacunek do wielkiej odmienności i poszanowania osobowości. Czy Henryk Cześnik, czy Kazimierz Kalkowski czy Krzysztof Polkowski czy w końcu ja, każdy z nas, tak jak on jest osobnym bytem artystycznym i każdy w swojej sztuce wyróżnia się nadzwyczajną różnorodnością, którą pozwolił nam zachować, mądry profesor.
Marek Model, Wczesne śniadanie z cyklu Martwe natury, 2011, olej, płótno
- Pozwól, że teraz nawiążę do albumu wydanego z okazji 30-lecie pracy twórczej i do autora tej publikacji Kuby Karłowskiego, właściwie dzięki któremu tak naprawdę poznałem Twoją osobowość. Ten album pozwolił mi wreszcie dostrzec i odkryć, myślę że właściwą perspektywę Twojego malarstwa.
Marek Model: Pamiętam Kubę jeszcze jako studenta, mijaliśmy się na korytarzu uczelni właściwie bez słów, tylko dzień dobry i to było wszystko. Od tego momentu minęło już wiele lat i byłoby pewnie tak dalej, gdyby nie Andrzej Stelmasiewicz. Podczas wizyty w jego oliwskiej galerii trafiłem na przegląd albumu autorstwa Kuby, poświęconego naszym gdańskim rzeźbiarzom Adzie Majdzińskiej i Czesławowi Podleśnemu. Jak zwykle zadziałał przypadek. Wynikiem jest ta wspaniała publikacja, dzięki której dziś rozmawiamy.
Marek Model, Martwa natura 35, 2013, akryl, płyta pilśniowa
- Na okładce albumu występujesz w XVIII-wiecznym stroju oficera szwedzkiej marynarki wojennej. Na co dzień jesteś osobą sympatyczną i miłą, ale na tym zdjęciu masz dość srogą minę.
Marek Model: To tylko pewna poza nieugiętego oficera, przybrana jedynie na potrzebę chwili. W rzeczywistości jestem normalnym i jak powiedziałeś pewnie sympatycznym facetem, ale rzeczywiście przed obiektywem trochę się spinam.
Kuba Karłowski, Strona tytułowa albumu, 2016
- Jeszcze chciałbym powrócić do Twoich nauczycieli, bowiem to dzięki nim malujesz jak malujesz, ich rola jest nie do przecenienia. Pierwsze lekcje rysunku pobierałeś u Leona Staniszewskiego, absolwenta gdyńskiej, przedwojennej szkoły plastycznej Wacława Szczeblewskiego. Osoby zakochanej w malarzach dwudziestolecia międzywojennego.
Marek Model: Przed studiami uczyłem się również u Ewy Hoffman, starszej pani, dziś już zapomnianej malarki studentki Jana Wodyńskiego, Juliusza Studnickiego i Jacka Żuławskiego, z tego co wiem żyjącej nadal w Sopocie.
Marek Model, Portret, 1996, olej, płótno
- Od czasu do czasu odwiedzam Panią Ewę, po studiach była asystentką profesora Władysława Lama i prof. Adama Gerżabka. Wspaniała malarka, kolorystka. Myślę, że to może być kolejny bardzo ciekawy temat do omówienia.
Marek Model: Chciałbym jeszcze coś do tej sprawy dopowiedzieć. To właśnie Ewa Hoffman skierowała mnie ku malarstwu Artura Nacht Samborskiego, u niej po raz pierwszy usłyszałem to nazwisko. Tak się złożyło, że akurat na Wybrzeżu odbywała się jego wystawa. Przeżyłem wówczas szok, ta prezentacja wywarła na mnie olbrzymie wrażenie. Nawet już u „Kacha” zacząłem malować liście tak jak robił to Samborski. Pamiętam te wydarzenie jakby odbywało się wczoraj. Jego malowanie prowadziło wprost do abstrakcji, pamiętam te obrazy i wtedy zastanawiałem się czy one są skończone. To była cudowna synteza, ten pokaz przeżywałem jeszcze parę lat. Proste plamy powalały i powodowały nieziemską rozkosz. Przypuszczam, że tamten okres pozostawił we mnie trwały ślad. Nacht od tamtej chwili zawsze będzie dla mnie wielki.
Marek Model, Martwa natura biała, 2014, deska, farby mieszane
- Rozumienie tamtej fascynacji malarstwem miało podstawy w twórczości Nachta, czy były zbiegiem pewnych zjawisk kulturowych tamtego okresu lat 80-tych?
Marek Model: To było połączenie tego czym nasiąkałem wcześniej i tego co się działo. Śledziłem poczynania naszych gdańskich malarzy i byłem raczej na bieżąco. Czas „Nowych dzikich”, to było odreagowanie na konceptualizm. Nam się chciało malować, używać farb, pędzli itd. Mocniej wskazywaliśmy na ekspresję, mieliśmy taką szansę, ślad malarski, dukt w połączeniu z założeniami koloryzmu dawał coś nowego, ale czy to było czytelne? Nawet gdyby nie było, to „Neue Wilde” bardzo mi odpowiadało, mam taki temperament i w tę stronę tak czy inaczej bym poszedł, nie kłóciło się to z moją osobowością.
Marek Model, Martwa natura 40, 2012, deska , akryl
- W taki razie, już na zakończenie mam jeszcze pytanie o kolor i linię, które stanowią znak rozpoznawczy Twojego malarstwa.
Marek Model: Są nieodzowne, uzupełniają się. Linia dopełnia i podkreśla, jest bytem budującym i może być wyraźnym wyróżnikiem mojej sztuki i chyba jest. Myślę, że to się udało, to dla mnie olbrzymi zaszczyt, stanowi sporą przyjemność i daje zadowolenie, kiedy wiem, że moje obrazy są rozpoznawalne. To tak jak z „Kachem” czy Nachtem raz zobaczony obraz i już wszystko wiesz.
Marek Model
- Bardzo żałuję, że dopiero stosunkowo niedawno odkryłem Twoją sztukę. Nie przypuszczałem, że kryje ona tak wiele jeszcze nieznanych opowieści. Myślę, że niedługo je poznamy.
rozmawiał Stas
zdjęcia Kuba Karłowski
- 17/12/2016 09:22 - Tomasz Sętowski: Sopot dał mi nową siłę
- 07/12/2016 14:41 - Sztuka austriacka w Trójmieście
- 29/11/2016 16:42 - Otto Herdemertens – gdański czarodziej koloru
- 23/11/2016 07:58 - 75 prac na 75-lecie i Wolność w sztuce
- 14/11/2016 17:09 - Poczuć energię obrazów Marka Wróbla
- 02/11/2016 07:50 - Barbara Ur Piwarska - Śpiewam moją sztuką
- 24/10/2016 19:45 - „Myślenie kamieniem - Stanisław Horno-Popławski”
- 17/10/2016 17:25 - Jesienne spotkanie „W drodze”
- 10/10/2016 20:57 - Sztuka Młodych na dworcu w Sopocie
- 05/10/2016 10:28 - Od video artów po biennale