Kiedy Maria Teresa Kiszczak przyniosła jedną z archiwalnych kart na spotkanie z prezesem IPN dr Łukaszem Kamińskim akurat odwiedzaliśmy po raz wtóry Wrocław i Dolny Śląsk. I tak - via Warszawa, przypomniała się mi pewna historia. Jaka? O tym za chwilę...
Wędrówka niechaj nas zaprowadzi najpierw do wsi koło Lipna, na Kujawy. Tam los swój wiodła rodzina Wałęsów. Przy lampie naftowej siadywali ojcowie i opowiadali o latach wojny, okupacji, trudnym powojniu. Młody Lech słuchał i wiedział, że czeka go wędrówka - do stoczni, na Pomorze.
Najpierw była służba wojskowa. Odbył ją kapral Wałęsa od rekruta po ostatni centymetr na wojackiej "fali". Dwa lata później znalazł się w oparach gazu przy KM MO w Gdańsku. Znalazł się też w jej oknie. Jak się w nim znalazł?
Wiedział o tym generał i "Człowiek honoru" - według Adama Michnika, nader wpływowego naczelnego redaktora "Gazety Wyborczej". Do generalskiej szafy mozolnie starali się dotrzeć niektórzy badacze, muskali temat reżyserzy "Gier ulicznych", "Uwikłanych", "Psów".
Z dymów wyzionął w końcu "Człowiek z nadziei i styropianu", a może "Człowiek wśród skorpionów"? Jaki to był "Człowiek" rzuciła nieco światła Danuta Wałęsa, co prawda bez ukończonej szkoły podstawowej, która zdała egzamin jako pisarka dzięki woli twórczej Piotra Adamowicza, brata Pawła.
Jej dzieło, co prawda odmienne od opracowania tandemu historyka i socjologa o SB, rzuca nieco światła na Człowieka, który przez establishment post-PRL był malowany najpierw jako facet z siekierą. A nieco wcześniejsze zdjęcie z nim było pewną przepustką do Sejmu i Senatu w 1989 roku.
Co ma to wspólnego z Dolnym Śląskiem, z aktami, z Kiszczakiem? Ano ma. Otóż Maria Teresa Kiszczak, literatka, bajkopisarka, nie musiała, i pewnie nie wiedziała dokładnie, w jakiej "firmie" pracował jej mąż. On wiedział. Wiedział to od czasu sprawy braci Mołojców, kulis zgładzenia Marcelego Nowotki, represji wobec PSL, działań MBP, szwadronu "nieznanych sprawców", metod pracy Informacji. Wiedział, bo był w Głównym Zarządzie Informacji WP, od czasu, kiedy kierował nim gen. Antoni Skulbaszewskij.
Umierający w listopadzie 2015 r. Kiszczak najpewniej polecił swojej żonie Marii: "kiedy mnie zabraknie, nie będzie miał ciebie kto ochronić. Zanieś papiery do IPN. Ja nie zrobiłem tego 20 lat wcześniej. Nie nosiłem kwitów do Archiwum, w którym by wówczas przepadły, ale Ty teraz zanieś!".
Kiszczak pamiętał, że Piotr Jaroszewicz i Jerzy Fonkowicz przejęli archiwum Gestapo w pałacu nieopodal Zgorzelca, w Radomierzycach. Skrzynie wypełniały tajne dokumenty. Dowiedział się o nich też Tadeusz Steć, przewodnik sudecki z Jeleniej Góry. Tadeusz Steć, działacz PTTK, uhonorowany licznymi odznaczeniami, został zamordowany we własnym mieszkaniu w styczniu 1993 roku. Jego śmierć nie została wyjaśniona.
Drugi z wtajemniczonych w tamto archiwum, o którym musiał wiedzieć generał Kiszczak był generał Jerzy Fonkowicz. dyrektor Departamentu Kadr MON, a wcześniej płk Oddziału II Armii Ludowej i szef specjalnej grupy bojowej Sztabu Głównego Oddziału II AL.
To on 17 lutego 1944 roku na rozkaz Mariana Spychalskiego przeprowadził akcję na archiwum Delegatury Rządu na Kraj w Warszawie. W jej wyniku kontakt konspiracyjny Armii Krajowej został ujawniony Gestapo, a AL zdobyła materiały przedwojennej agentury w szeregach KPP. Po wojnie był on szefem Oddziału III Głównego Zarządu Informacji WP (osłona kontrwywiadowcza WP). I to on brał udział w przejęciu niemieckiego archiwum w pałacu nad Nysą Łużycką. Zmarł tragicznie w 1997 roku... w następstwie długotrwałych tortur, zadanych mu w jego domu w Konstancinie.
I w końcu premier PRL Piotr Jaroszewicz. W 1990 roku zabrał się za pisanie pamiętnika. Nie dokończył dzieła. Został brutalnie zamordowany, po torturach, z żoną Alicją Solską. Także w niewyjaśnionych okolicznościach, nocą z 31 sierpnia na 1 września 1992 roku, w swoim domu w Aninie. Sprawców ani motywu nie wykryto. Część materiału dowodowego została wykradziona. Materiały zniknęły z Komendy Głównej Policji.
Rękopisy nie płoną - pisał Bułhakow. A mikrofilmy?
W lutym 1993 r. UOP przejął dokumenty z teczek SB dotyczące m.in. Lecha Wałęsy, Bogdana Borusewicza i Lecha Kaczyńskiego. Urząd wygarnął je po prowokacji z zakupem uranu, z mieszkania Jerzego Frączkowskiego, byłego szefa Inspektoratu 2 w Wydziale Studiów i Analiz gdańskiego WUSW, czyli SB. Dokumenty nigdy jednak nie dotarły do archiwum, ani do prokuratury. Ślad po nich zaginął w Kancelarii prezydenta Wałęsy.
Artur S. Górski
- 06/03/2016 23:01 - Latarką w półmrok: Liberalne przerzuty...
- 02/03/2016 17:28 - Zdaniem eksperta: od wyroku WSA Gdańsk nie może przekazać złotówki
- 29/02/2016 16:23 - Cześć i chwała! Bohaterom niezłomnym...
- 25/02/2016 17:34 - Latarką w półmrok: Skok z pontonu do wolności?
- 25/02/2016 17:30 - Okiem Borowczaka: Dni hańby
- 15/02/2016 09:00 - Okiem wydawcy: Bastion Adamowicza
- 15/02/2016 08:56 - Okiem Borowczak: Polityczna „prawda”
- 08/02/2016 09:52 - Latarką w półmrok: Mętlik w głowie prezydenta?
- 08/02/2016 09:47 - Okiem Borowczaka: „Nocnej zmiany” ciąg dalszy
- 30/01/2016 09:30 - Storpedowana ewakuacja