Marzec’68 stał się mitem założycielskim dla środowiska opozycji demokratycznej wobec systemu PRL, wywodzącej się z rewizjonizmu marksistowskiego, jak Jacek Kuroń, Karol Modzelewski, Adam Michnik czy Seweryn Blumsztajn. Rozgrywka w aparacie władzy, echo 1956 roku i ówczesnego konfliktu frakcji „Puławy” – „Natolin” dla setek studentów zakończyły się życiowym dramatem – relegowaniem ze studiów, wcieleniem do wojska, represjami i koniecznością emigracji.
Wobec fali represji wobec studentów nie był obojętny Kościół katolicki. Prymas Wyszyński apelował do władz PRL: „Nie drogą nienawiści!”, „Pałka gumowa nie jest argumentem dla wolnego społeczeństwa”.
Wiec na Politechnice Gdańskiej 12 marca 1968 r., to jeden z mniej znanych, ale znaczących epizodów Marca’68.
Centrum wydarzeń było w stolicy. Gdańsk, Lublin, Wrocław nie były widownią tak spektakularnych akcji milicji i aktywu robotniczego jak Warszawa. Ale i w tych miastach można było dostać milicyjną pałką lub otrzymać pięścią w twarz od członka ORMO, robiącego za tzw. aktyw.
Po stłumieniu 8 marca 1968 r. wiecu studentów Uniwersytetu Warszawskiego zwołanego w obronie spektaklu „Dziady”, zdjętego z desek Teatru Narodowego, w KW MO w Gdańsku powołano sztab.
Gdy już nie można było utrzymać w tajemnicy tego, co działo się od 8 i 9 marca 1968 r. na uczelniach w KC PZPR zapadła decyzja o wykorzystaniu fermentu do rozgrywki wewnątrzpartyjnej w PZPR. Protest studentów zszedł na plan dalszy, stając się tłem do akcji przeciw tzw. elementom rewizjonistycznym i osobom pochodzenia żydowskiego w łonie samej władzy.
Wrzenie na uczelniach narastało od stycznia 1968 r. Ogniskowało się wokół spektaklu „Dziady”. Wzrost napięcia po rozpędzeniu 8 marca 1968 r. wiecu na Uniwersytecie Warszawskim postanowiła wykorzystać partyjna frakcja „partyzantów”, czyli Mieczysław Moczar, Walery Namiotkiewicz, Franciszek Szlachcic, do rozgrywki z wewnętrzną opcją, określaną jako „Żydzi”.
Już pięć lat wcześniej, po usunięciu z MSW Antoniego Alstera, „partyzanci” przejęli bezpiekę, kluczowe agendy kontroli i dezinformacji. Zaczęła się czystka w służbach, wojsku i na uczelniach. Z uniwersytetów musieli odejść zdeklarowani marksiści jak Leszek Kołakowski, Bronisław Baczko, Zygmunt Bauman, Stefan Morawski. Był to ostatni etap odzyskiwania wpływów politycznych przez ludzi określanych w 1956 r. mianem „Natolina”. Dawni „puławianie” jak Antoni Schaff, Jerzy Albrecht, Stefan Staszewski, związani z aparatem bezpieczeństwa przed 1956 r., utracili w 1968 r. wszelkie wpływy.
Wielu z „rewizjonistów”, „ofiar” systemu i późniejszych opozycjonistów, brało wcześniej czynny udział w kampanii antykościelnej, szydziło z tradycji i usiłowało wymazać z pamięci całe fragmenty historii. Ba, nawet zasilało, jak Bauman szeregi KBW, czy jak Kołakowski nosiło pistolet na odczytach dla ludu miast i wsi.
Odpowiadają oni za usunięcie z polskich uczelni, tyle, że dwadzieścia lat wcześniej Ludwika Jaxy Bykowskiego, Władysława Tatarkiewicza, Stefana Bystronia, Romana Ingardena, Marii i Stanisława Ossowskich. W 1968 r. to ich z kolei wyrzuciła partia, której przez dwie dekady wiernie służyli. Partyjny beton był bowiem przerażony, że podważali oni dogmaty komunistów odstępując od Lenina i posługując się retoryką Lwa Trockiego. Zaatakowali więc w ten sposób religijne wręcz kryterium bolszewickiej, leninowskiej prawdy.
Wściekłość tow. Wiesława (Gomułki) wywołał zaś poemat „Cisi i gęgacze” Janusza Szpotańskiego, któremu I sekretarz KC PZPR poświęcił cały passus przemowy do aktywu w Sali Kongresowej. Doprawdy warto zapoznać się z tym wystąpieniem…
Po trzech dniach od pobicia studentów na dziedzińcu UW i przedprożu kościoła św. Krzyża 11 i 12 marca 1968 r. w akademikach Politechniki Gdańskiej odbyły się zebrania studentów. W klubie studenckim „Koga” gościli świadkowie zajść w Warszawie. Podjęło decyzję o zorganizowaniu wiecu. Władze uczelni wyraziły zgodę na organizację „masówki”.
Dzień później ponad dwa tysiące studentów zebrało się w auli i w holu Politechniki Gdańskiej.
I sekretarz KW PZPR Stanisław Kociołek chciał przekazać „wykładnię” partyjną na temat „chuligańskich wybryków” inspirowanych przez „syjonistów”. Jego przemówienie przerywane było gwizdaniem i okrzykami. Studenci krzyczeli „Prasa kłamie!”.
Kociołek opuścił politechnikę, a studenci uchwalili rezolucję, w której napisali:
Uważamy, że najwyższy czas by nie traktować naszych wystąpień jako wybryków bananowych i awanturujących się studentów i chuliganów, lecz jako wystąpienie ludzi, których pierwszym celem jest sprawa socjalizmu i demokracji.
Studencki wiec odbył się także w Wyższej Szkole Pedagogicznej.
15 marca 1968 r. w rejonie Opery Bałtyckiej w Gdańsku Wrzeszczu zebrała się bardzo pokaźna, licząca około 10 tys. osób manifestacja. Była to największa nielegalna demonstracja polityczna w latach 60.
Starcia z milicją trwały do godzin wieczornych. MO zatrzymała ok. 300 manifestantów. Ponad 150 osób odniosło obrażenia.
16 marca na Politechnice odbył się jeden z większych wieców (z udziałem trzech tysięcy studentów), zwoływanych aż do 5 kwietnia 1968 r. Żądano uwolnienia zatrzymanych.
W procesach „marcowych” najwyższy wyrok otrzymał gdańszczanin Jakub Szadaj, skazany na 10 lat więzienia za zorganizowanie i przewodzenie „młodzieżowej grupie wywiadowczej”. Był to najwyższy wyrok w procesach Marca’68. Szadaj odsiedział ponad połowę wyroku m.in. w więzieniu w Potulicach.
W Marcu’68 za druk i rozpowszechnianie ulotek został aresztowany Bogdan Borusewicz. Skazany został na trzy lata więzienia, z których odsiedział połowę wyroku. Po wyjściu na wolność rozpoczął studia historyczne na KUL i był seminarzystą prof. Ryszarda Bendera.
Marzec’68 był buntem inteligencji, wychowanej w PRL przez tych, którzy zajęli miejsce elity wyniszczonej w czasie okupacji, zmuszonej do emigracji. „Komandosi” dzięki zaistnieniu w propagandzie PRL weszli do legendy Marca’68. Adam Michnik, Henryk Szlajfer, Jan Lityński, Józef Dajczgewand, Natan Tannenbaum, Seweryn Blumsztajn zostali wykreowani na studenckich przywódców.
Stało się tak, że wbrew woli „wierchuszki” PZPR, a dzięki marcowej propagandzie, ich nazwiska w połączeniu z nazwiskami Baumana, Bromberga, Baumrittera i Staszewskiego uzasadniać miały propagandową tezę o spisku „syjonistów” i „rewizjonistów”.
W Marcu’68 twórca czerwonego „harcerstwa” Jacek Kuroń, trockista i syndykalista Karol Modzelewski, „rewizjonista” znakomity filozof Leszek Kołakowski wyrośli na czołowych kontestatorów i „rozbijaczy” w PRL. Siniaki zaś zebrał późniejszy nestor konserwatyzmu Stefan Kisielewski „Kisiel” wieczorem 11 marca 1968 r. pobity na ulicy przez „nieznanych sprawców” za słowa o „dyktaturze ciemniaków”.
W Marcu’68 propaganda odniosła sukces. Studenci pozostali w izolacji. Dopiero 10 lat później zaczęły działać Studenckie Komitety Solidarności, Towarzystwo Kursów Naukowych i Ruch Młodej Polski.
Artur S. Górski
- 18/03/2018 14:46 - Sopockie co nieco: „Koniunkturalna aktywność medialna”
- 18/03/2018 14:29 - Akapit wydawcy: W głowie dżem, mydło i powidło
- 16/03/2018 14:45 - Gdańskie podwórko: Jak się pozbyć niewygodnych
- 14/03/2018 09:28 - Akapit wydawcy: Dynastia "adamowiczów"
- 11/03/2018 21:07 - Sopockie co nieco: Przyjaciele z boiska?
- 02/03/2018 18:06 - Gdańskie podwórko: Boisko blisko czy daleko?
- 01/03/2018 13:07 - Sopockie co nieco: Język i głowa
- 22/02/2018 18:45 - Akapit wydawcy: Merdanie Platformą
- 06/02/2018 08:43 - Gdańskie podwórko: Czyja Grunwaldzka 597
- 06/02/2018 08:43 - Sopockie co nieco: „Gdzie są kwiaty z tamtych lat…?”