Wypożyczenie do zoo w Gdańsku od rządu ChRL dwóch pand wielkich zapowiedział Paweł Adamowicz. To wydatek rzędu 2 mln dolarów rocznie, plus koszty utrzymania chińskiej własności. - To przejaw wyborczej paniki - komentuje eksces prezydenta szef klubu PiS Kazimierz Koralewski. Chyba że P. Adamowicz ma jeszcze prywatne pieniądze, które dziadek przywiózł z robót w III Rzeszy. Elżbieta Jachlewska, kandydatka "Lepszego Gdańska" na urząd prezydenta uważa, że miasto ma dość wydatków niezbędnych, by leasingować luksusy dla zoo.
Ailurus fulgens to miły pluszak z Chińskiej Republiki Ludowej. Przybycie przed tygodniem do oliwskiego ZOO pandy jest okazją do rozważań nad zwierzakami, wielką polityka i pieniędzmi. Panda bowiem jest zwierzęciem politycznym. Mała panda otwiera małe możliwości – wielka zaś - wielkie. Paweł Adamowicz, gdański włodarz, o tym wie więc obiecał gdańszczanom wielką pandę w Gdańsku. Tylko jaki pan da na pandę skoro Marcin P. utracił innowacyjność, którą prezydent rozsławiał?
Pandy dużej nie da się kupić, bo jest to rzadki, zagrożony gatunek, podlegający ścisłej ochronie. Można ją wyleasingować. Ten zamiar ma Paweł Adamowicz.
- Rozmawiałem z ambasadorem Chin. Oprócz wielu tematów poruszyłem też kwestię pand, liczę na przychylność w tej sprawie. Trzeba kiedyś powiedzieć start – ogłosił P. Adamowicz.
Chiny wiec nie dość, że wypożyczają chińskich współobywateli światowym koncernom lokującym się z produkcją w tym państwie, to jeszcze reglamentują pandy. Jak Chińska Republika Ludowa zarabia na pandach? Głównie na pandach wielkich, bo to gatunek zagrożony wyginięciem, sympatyczny, więc i atrakcyjny dla odwiedzających ogrody zoologiczne. Te zwierzęta generują więc przychody, które wędrują do Chin.
Spośród około 1 600 wszystkich pand wielkich tylko trzysta jest pod opieką w ogrodach zoologicznych lub w ośrodkach badawczych. Poza ChRL żyje tylko kilkadziesiąt pand (około 30).
Pandy wielkie są bowiem własnością Chińskiej Republiki Ludowej. To chińscy towarzysze decydują, do którego kraju, za ile i na jakich zasadach zostaną wypożyczone z azjatyckich górskich lasów z bambusowym podszyciem. Szanse mają kraje, które łączą z Chinami dobre relacje i stosowne układy oraz surowce, na których Chinom zależy, np. złoża uranu. Drogą do wypożyczenia pandy wielkiej może więc być podpisanie z Chinami umowy o wolnym handlu.
Ogród zoologiczny otrzymuje pandę na czas określony. Koszt wypożyczenia pary pand sięga dwóch miliona dolarów. Za potomstwo zrodzone w zoo Chińczykom trzeba zapłacić do 400 tys. dolarów i po odchowaniu przekazać właścicielowi. Umowa „leasingu” pandy zawierana jest na 10 lat (z możliwością przedłużenia). Umowy, jako handlowe, są niejawne.
Dla ogrodu zoologicznego oznacza to splendor i wydatki. Pandy, co ciekawe, są drapieżnikami, ale obcując w górach z kulturą tybetańską, z biegiem lat przestawiły się na…wegetarianizm, czyli na młode pędy bambusa. A bambus trzeba sprowadzić z zagranicy. Na rok za milion złotych od pandy.
Skąd pieniądze na dzierżawę pand,skoro budżet Gdańska ciągle napięty? Jaki pan da na pandę? Marcin P. i była jego małżonka byli szczodrzy i dawali na klatkę pary gibonów - Gryzeldy i Filipa oraz na wybieg dla lwów. Biznesmen „z bursztynu i złota” sponsorował hojnie ZOO kwotą 1,6 mln zł. Dopóki sam się za kratkami się nie znalazł. Dziś świat podziwia ze spacerniaka.
- Patrząc na program "Lepszego Gdańska" i mój to jest zbędny wydatek - skomentowała pomysł sprowadzenia pand do gdańskiego ZOO Elżbieta Jachlewska, kandydatka Ruchu Społecznego "Lepszy Gdańska" na urząd prezydenta Gdańska. - Mamy tyle wydatków niezbędnych do poniesienia w Gdańsku, że powinniśmy poczekać aż wyjdziemy z zadłużenia i będziemy mieli dużą nadwyżkę finansową, żeby wydawać środki miejskie na luksusy. Już nie raz mówiłam, że Gdańsk jawi mi się jak mieszkanie do którego wchodzimy, mamy w nim jacuzzi, super wypasiony sprzęt multimedialny, a okna są nieszczelne i kapie z dachu. . Byłam ostatnio na dniach otwartych w schronisku "Promyk" gdzie było czytanie książek psom, żeby się oswoiły z ludźmi, żeby doznały spokoju. Wolałabym wydać pieniądze na takie akcje lub na przykład na sterylizację kotów.
- To objaw paniki prezydenta, który zauważył, że elektorat PO zaczyna się od niego odwracać, kokietuje błyskotkami, a na co dzień mówi, że Gdańsk nie ma pieniędzy na wydatki społeczne. Pomysł musi cieszyć obywateli, którym prezydent przyznaje 1,70 złotego deputatu węglowego miesięcznie - mówi Kazimierz Koralewski.
ASG
- 04/10/2018 07:25 - Kacper Płażyński: Samorząd powinien po prostu służyć mieszkańcom
- 03/10/2018 16:20 - Zielony dzień w Przedszkolu nr 77
- 02/10/2018 18:12 - Gdańsk Tworzą Mieszkańcy przedstawił założenia programowe dotyczące sportu
- 01/10/2018 21:18 - Program Kacpra Płażyńskiego dla gdańskiej oświaty
- 30/09/2018 19:15 - Powrót wiceadmirała. Józef Unrug – syn niemieckiego generała służył Polsce
- 27/09/2018 17:06 - Piotr Gierszewski: Więcej szkoły w szkole
- 26/09/2018 20:39 - 7. Urodziny Toastmasters Gdańsk
- 24/09/2018 09:52 - II Pomorska Uczniowska Konferencja Naukowa
- 23/09/2018 11:08 - Franciszek Szmyt – polski kupiec gdański
- 23/09/2018 10:19 - Konwencja PiS w Gdańsku: Elity w Gdańsku służą sobie same