Rozmowa z Elizą Weirowską, kierownikiem Monaru w Gdańsku, o przenosinach poradni i sprzeciwie społecznym z tym związanym, o stereotypie narkomana i o dzisiejszej narkomanii.
Jak działa Wasza poradnia?
Przede wszystkim jesteśmy placówką, która nie prowadzi terapii stacjonarnej. U nas odbywają się spotkania indywidualne i grupowe, ale nikt w naszym ośrodku nie przebywa na stałe. Narkomania jest chorobą. Jej leczenie przebiega podobnie jak w przypadku innych schorzeń. Tylko w poważniejszych przypadkach kierujemy do leczenia szpitalnego, trwałego, gdy stopień uzależnienia jest już głęboki i zaawansowany. Działamy codziennie od godziny 9 do 20, oprócz uzależnionych spotykamy się również ze współuzależnionymi, rodziną, partnerami. Jest sporo rodziców. Organizujemy nawet wyjazdy integracyjne, żeby ci ludzie nie czuli się tak osamotnieni. Nasza misja to też pomoc osobom nieszczęśliwym, bo nie uzależnia się ten, który na trzeźwo w życiu nie ma problemów. Narkomanami są ludzie, którym czegoś w życiu brakuje, stąd ucieczka w używki. Staramy się pomóc im się odnaleźć. Nowa siedziba przy ulicy Sobieskiego jest dość dobrze usytuowana. Na pewno nie będzie tak dogodnego dojazdu jaki mamy tutaj, jednak zapewnimy naszym pacjentom anonimowość, a na tym im najczęściej zależy. Nierzadko pracują, studiują i nie chcą, żeby zakłady pracy, czy szkoły dowiedziały się o ich problemie. Pomagamy anonimowo, chyba, że potrzebne są nam ich dane, np. do wypisania recepty. Dopiero wtedy dowiadujemy się, jak się nazywają.
Czym jeszcze się zajmujecie oprócz terapii?
Szeroko pojętą profilaktyką. Odwiedzają nas klasy gimnazjalne i ze szkół ponadpodstawowych. Jednak ze względu na mały metraż naszej największej sali musimy dzielić klasę na dwie grupy. Równie często pojawiają się rodzice z prośbą o radę, bo np. zauważyli dziwne zachowania dziecka. To jest zawsze przyznanie się do błędu, powód do wstydu, bo podejrzewamy, że syn czy córka coś biorą, czyli gdzieś tam w wychowaniu „nawaliliśmy”. Nowa lokalizacja na uboczu, a nie w centrum miasta pomoże te uczucia przełamać. W nowym ośrodku będziemy mieli też lepsze możliwości prowadzenia terapii. Teraz, przy ulicy 3 Maja, mamy około 100 metrów kwadratowych, a na Sobieskiego będzie ponad 300 metrów do naszej dyspozycji. Najwięcej osób chce pojawiać się w godzinach popołudniowych, wcześniej pracują, bądź studiują. Tutaj mamy tylko dwa pokoje do terapii indywidualnej, przy Sobieskiego będzie ich więcej. To z pewnością umożliwi częstsze kontakty uzależnionych z terapeutami. Współpracuje z nami około 700 narkomanów, do tego dochodzą osoby współuzależnione, których też nie mało. Większy lokal nam się przyda.
Gdzie kierujecie na leczenie stacjonarne?
Jest wiele czynników, która mają wpływ na to, gdzie posłać osobę na leczenie stacjonarne. Przede wszystkim liczą się wolne miejsca. Czasem wskazane jest skierowanie jak najdalej, żeby odizolować osobę od środowiska, w którym żyje. Czasem trzeba wysłać pacjenta jak najbliżej, bo np. pochodzi z ubogiej rodziny i krewnych nie będzie stać na dojazdy w odległe rejony kraju. Najbliższy ośrodek jest na Złotej Karczmie, jest też Mirianówek, koło Kołobrzegu. Na Złotej Karczmie przyjmują tylko do 21 roku życia, w Sopocie jest jeszcze „Mrowisko” dla dzieci i młodzieży, ale w Trójmieście nie ma stacjonarnego ośrodka dla dorosłych. Najbliższe jest Smarzyno, koło Wejherowa. Z tych względów musimy kierować na leczenia stacjonarne w różne rejony kraju.
Jakie narkotyki są dziś najbardziej popularne?
Zdecydowanie króluje marihuana i amfetamina. Równie popularna jest tzw. politoksymania, czyli uzależnienie od różnego rodzaju środków odurzających, m.in. dopalaczy. Mit narkomana z brudną igłą i strzykawką leżącego nieprzytomnie na ulicy przemija bezpowrotnie. Ci ludzie już umarli. Dzisiejsi narkomani nie różnią się niczym od osób nieuzależnionych. Nie ma żadnych oznak fizycznych, są dobrze ubrani. Mijamy ich codziennie w pracy, szkole, autobusie, tramwaju, nawet nie zdając sobie sprawy z ich choroby. Mamy XXI wiek, a nie końcówkę XX, ta choroba się zmieniła, tak jak cały świat wokół.
Skąd więc sprzeciw mieszkańców i rektorów Politechniki i Uniwersytetu Medycznego?
Podejrzewam, że u mieszkańców wynika to po prostu z niewiedzy i panujących stereotypów. Na spotkaniu 27 kwietnia postaramy się rozwiać wszelkie wątpliwości, wszystko wyjaśnić. Natomiast co do rektorów, to myślę, że ktoś nimi bezsensownie manipuluje. Wśród naszych podopiecznych jest wielu studentów. Oni z pewnością cieszą się z przenosin naszej placówki do Wrzeszcza, tam będzie im zdecydowanie łatwiej dotrzeć.
To może sprzeciw budzi też izba wytrzeźwień, która przenosi się razem z Wami?
Teraz też jest obok nas i z powodu takiego sąsiedztwa nie widzę żadnych problemów. Ci którzy tu trafiają są przecież przywożeni radiowozem, a po opuszczeniu tego miejsca są tak zawstydzeni, boli ich głowa, że chcą jak najszybciej się stąd ulotnić. Często ich widzę jak przyjeżdżam do pracy, nie stwarzają żadnych problemów. Praktycznie nie sposób się domyślić, kto to jest.
Rozmawiał Maciej Ciemny
maciej.ciemny@wybrzeze24.pl
- 21/04/2011 09:53 - Gdańskie zabytki do komornika?
- 21/04/2011 07:43 - Zapisz dziecko do przedszkola w Gdańsku. Ostatnie wolne miejsca
- 20/04/2011 20:58 - Klaudiusz Wesołek w areszcie
- 20/04/2011 13:36 - Nowa rada nadzorcza Radia Gdańsk
- 20/04/2011 12:12 - Ograniczenie prędkości do 30km/godz? „To nieuniknione” mówią gdańscy urzędnicy
- 20/04/2011 09:17 - Portal o politykach – czy się przyjmie?
- 19/04/2011 19:32 - Polska i Litwa - dwa kraje, jedna historia
- 19/04/2011 18:57 - Interaktywna wystawa „Pomorze w ogniu”
- 19/04/2011 17:51 - Siódmy kościół na Łostowicach - mieszkańcy wolą sklep
- 19/04/2011 14:38 - Solidarność: w Wielką Sobotę handlujmy krócej