Trzeba przyznać, że faktycznie wciąż przybywa nam restauracji, ale nierzadko króluje w nich pustka. Dlaczego tak jest? Dlaczego Polacy wciąż dość niechętnie jadają w restauracjach? Czyżby byli tak przyzwyczajeni do domowych posiłków? A może kobiety (a nierzadko i mężczyźni) wcale nie mają ochoty odpocząć od przysłowiowych „garów” i nie kusi ich smacznie brzmiąca oferta menu lokali? Hm… Według mnie powód jest zdecydowanie inny.
Bo jest za drogo?
Nie ma co ukrywać, że nasze społeczeństwo niekoniecznie stać na codzienne stołowanie się w restauracjach. Oczywiście rozprzestrzenia się kultura jadania w firmowych cateringach (często smacznych), ale to wciąż za mało. Bo rzadko w porze lunchu lub po prostu po pracy idziemy do restauracji, by coś zjeść. Zazwyczaj ruszamy w maratonie do kolejki: po koszyk, po ostatni w miarę świeży chleb, do kasy… Wchodzimy do domu i albo zaczynamy gotować strawę dla rodziny albo szczęśliwie ktoś nam tę strawę wcześniej przygotował. A mogłoby być tak pięknie… Czyściutka sala restauracyjna, miła muzyka, profesjonalna obsługa, smakowitości uśmiechające się z karty menu… Cóż z tego, skoro na taki komfort mogą sobie na co dzień pozwolić nieliczni. No, ale od święta moglibyśmy już zabrać rodzinę i poszaleć kulinarnie. Dlaczego tego nie robimy lub zdarza nam się to bardzo rzadko? Nie cena gra tu główną rolę, a pozorne poczucie bezpieczeństwa. W sieciówce mamy kontrolę nad wydatkiem. Frytki? Tanie. Hamburger? Tani. Jakieś picie? Tanie. Sosik? Wow!!! Gratis! Surówka? To już rozpusta, ale też tanio. Kalkulator w dłoń i co wychodzi? Wychodzi przyjemna pozycja z karty menu w dobrym lokalu. Z tym, że tam byłaby odrobinkę wykwintniejsza i z pewnością zdrowsza. Poza tym byłaby szansa pocelebrować, poczuć smaki, pobyć ze sobą, posłuchać muzyki. Nikt nie pytałby czy stolik będzie za chwilę wolny. Nikt nie patrzyłby spod byka, że sobie chwilkę dłużej poprzeżuwamy ciężko zarobione w końcu pieniądze.
To skoro stać nas na restaurację, czemu tam nie idziemy?
Bo tak, jak wspomniałem wyżej – wydaje nam się, że w sieciówce jest taniej. Obiad rozbity na trzy, cztery pozycje cenowe nie straszy już tak bardzo, jak obiad w cenie około 25 - 30 zł w typowej karcie menu. Nie chcemy pamiętać, że napychając się szybkim jedzonkiem, za chwilę będziemy głodni. Tymczasem śmiało mogę stwierdzić, że jeśli stać rodzinę na furę hamburgerów z frytkami – to mogą spokojnie wybrać się do restauracji. Tam ceny wcale nie straszą. Restauratorom w końcu też zależy, by sprzedawać. Lata obserwowania rynku podpowiadają mi, że to nie pieniądze są głównym hamulcowym w tym pociągu do restauracji. Jest nim po prostu obawa przed czymś nieznanym. Przecież, kiedy siedzimy przed telewizorami – jedzenie do nas mówi obrazami. Zapamiętujemy je, programujemy się na nie i odważnie zamawiamy coś, co już znamy z reklam. Tymczasem w restauracji nie wiemy, co dostaniemy. Być może brakuje nam zdjęć z gotową potrawą? Być może chcemy najpierw wzrokowo ocenić zamawiane danie? Szkoda nam po prostu podejmować ryzyko. Poza tym sporo się mawia o maleńkich porcjach (swoją drogą niektórzy restauratorzy rzeczywiście z tym odrobinkę przesadzają) za niemałe pieniądze. A my chcemy się najeść. Problemem są też trudne nazwy potraw bez wytłumaczenia ich zawartości. Niektórzy nadają daniom nazwy własne na przykład „Uśmiech szefowej”… Cudownie, ale szefowa to ryba, drób czy może pasta? Inni faszerują nazwy nieznanym słowami (choć nierzadko gastronomicznie poprawnymi), które nic nie mówią przedstawicielom innych niż kucharz zawodom. Wyznam szczerze: nie mam pojęcia czemu właściciele lokali tak postępują… Gdyby wszyscy pisali na przykład: Pieczony schab z dzika marynowany w jałowcu i suszonej żurawinie podany z sosem borowikowym i pieczonymi buraczkami wraz z pieczonymi ziemniakami… to gości w restauracjach byłoby znacznie więcej.
Czyli boimy się trudnych nazw w karcie menu?
Zdecydowanie tak, chociaż nasz strach na tym się nie kończy. Wchodząc do restauracji miewamy obawę przed zbyt nachalnym kelnerem, który zręcznie będzie nas namawiał do składania kolejnych zamówień. Rzecz jasna, mamy prawo odmawiać, ale nikt nie lubi czuć tej niezręczności, kiedy trzeba robić to po kilka razy w czasie posiłku. Kelnerom nie należy się dziwić – to ich praca. Warto jednak wyrobić w sobie przekonanie, że sama nasza obecność w lokalu to już sukces dla właściciela. Po pierwsze mamy szansę spróbować menu przygotowanego przez szefa kuchni. Po drugie swoją obecnością zachęcamy innych do wejścia (bo nic tak nie odstrasza, jak pusty lokal). A po trzecie – i tak damy im zarobić, zamawiając na przykład jedną sałatkę. Tymczasem wielu z nas rezygnuje z jadania w restauracjach właśnie z powodu braku asertywności przy odmawianiu grzecznemu wszak kelnerowi.
A co z potrzebą wspólnie spędzanego czasu?
Patrzymy przez okno lokalu, a tam na stołach: wykrochmalone obrusy, na niech obrusiki w innym kolorze (często połyskuje złoto w towarzystwie bordo), talerz jeden i drugi, talerzyk malutki, kilka rodzajów sztućców (rozpoznajemy ostatecznie: nóż, widelec i łyżkę – reszta to pochodne), trzy kieliszki (w tym jeden naprawdę wielki), świecznik, kwiatek… O! Jeszcze serwetka w fantazyjnie ułożonej kompozycji. Zaglądamy w myślach do portfela, a tam konkretny limit na obiad z żoną. I co? I uciekamy, gdzie pieprz rośnie. Niepotrzebnie. Z pełną odpowiedzialnością zachęcam najpierw do sprawdzenia karty menu, która najczęściej oferuje jednak dania w przystępnych cenach. A elegancki serwis może być doskonałym dodatkiem do wspólnie spędzonego czasu. Przyjemna odmiana dla rodziny czy grupy znajomych. Celebrowanie posiłku w innym niż domowe otoczeniu może być początkiem całkiem przyjemnego zakończenia…
Jarosław Walczyk
- 17/03/2012 16:53 - Mocne uderzenie goryczki w Brovarni Gdańsk
- 13/03/2012 11:46 - Saks: Ekstremalne doznania z goryczką
- 23/02/2012 18:23 - Piwo o smaku historii
- 20/02/2012 09:53 - Marcowa odsłona rejsu Kobiety na morzu – przechodzimy Morską Metamorfozę!
- 16/02/2012 16:48 - W Renku mróz warzyw nie przestraszy
- 12/02/2012 19:13 - Coraz lepsze wyniki Portu Gdynia
- 30/01/2012 12:56 - Gdański PUP nagrodził pracowników i pracodawców
- 30/01/2012 09:21 - Sea Tours na targach turystycznych w Warszawie
- 19/01/2012 18:57 - Zapomnij, że wymigasz się od mandatu
- 10/01/2012 12:11 - VII edycja "Kobiety na morzu"