Jak zwykle jesteśmy wielcy w chwilach trudnych, gorzej idzie nam z codziennością. Czy tym razem będzie lepiej niż po tylekroć wcześniej? Większość opinii na ten temat jest negatywna, no bo dlaczego właśnie teraz ma być inaczej?
Symbolika tej śmierci jest porażająca – akurat Smoleńsk, akurat Katyń. Bądźmy jednak pewni, że do żadnego portu lotniczego na świecie samolot nie leciałby z takim składem pasażerów. Akurat w tym miejscu i o tej dacie, ci którzy właśnie odeszli, musieli się tam znajdować. Bez względu na wyznawane poglądy polityczne, czy nawet wyznawaną wiarę. To kolejny paradoks tej tragedii. Choć od 65 lat mieszkamy w niemal jednonarodowym i jednowyznaniowym społeczeństwie, tym razem odeszli ludzie różnych wiar i religii. Rabin Michał Schudrich nie poleciał feralnym TU-154 tylko dlatego, że akurat był szabat, święty czas dla religijnych Żydów. Było to więc podwójne requiem dla Katynia, nawiązanie do tradycji II Rzeczpospolitej i hołd śmierci wobec tamtych ofiar z 1940 r.
To, że ta codzienność może być lepsza pokazały minione dwa tygodnie. W smoleńskiej katastrofie zginęło kilkudziesięciu najważniejszych urzędników w Polsce, a mimo to państwo się nie zawaliło. Także więc ono, jego struktury, poszczególni urzędnicy zdali ten egzamin. Tak się składa, że mam dobrych kolegów zarówno w Kancelarii Prezydenta jak i w Urzędzie Rady Ministrów. Gdy z nimi rozmawiałem w minionych dniach mówili o nieprzespanych nocach, o ciężkich zadaniach, jakie przyszło im wykonywać (identyfikacja ciał ofiar, organizowanie pogrzebów), jednak nikt nie odstawał, nikt nie narzekał, wszyscy robili najlepiej jak umieli, to co im przypadło do wykonania.
Sam przebieg uroczystości żałobnych, tak centralnych, jak i tych, które miały miejsce w poszczególnych miejscach Polski, był wręcz wzorowy. Uczestniczyłem w sobotnim nabożeństwie w Warszawie. Mimo zapowiedzi, że będzie kłopot z dojazdem, że będzie ogromny tłok, organizacja była na najwyższym poziomie. Każdy wiedział to, co do jego zadań należy. Wszystkie służby, wszystkie urzędy, o zwykłych ludziach nie wspominając.
Jedną z dobrych cech prezydentury Lecha Kaczyńskiego było przypomnienie, niekiedy wydobycie z niepamięci ludzi niezwykle zasłużonych w minionych latach dla Polski. Myślę tu na przykład o Annie Walentynowicz, ale i setkach, może tysiącach tych, którzy wówczas kiedy trzeba było poświęcali swoje życie, zdrowie, środki finansowe dla wspólnej sprawy zwanej Polską, a którzy już w wolnym, niepodległym kraju zostali odsunięci, zapomniani, niekiedy wręcz odrzuceni czy jak się to ostatnio ładnie mówi - wykluczeni. Jestem przekonany, że oni właśnie w setkach, tysiącach wylegli na nasze ulice i przypominali o tym, co najważniejsze – o dobru wspólnym, jakim jest Polska. Nie wolno zrezygnować z tych ludzi, nie można zapomnieć o zwykłej solidarności, tego tak istotnego słowa we współczesnej polszczyźnie, a tak w ostatnich latach wykoślawianego i deprecjonowanego.
Adam Hlebowicz
Radio Plus
- 01/05/2010 17:13 - P. Adamowicz: hojność czy ignorancja?
- 29/04/2010 09:53 - Majówka w Trójmieście
- 29/04/2010 08:17 - Oświadczenie producenta systemu TAWS
- 27/04/2010 11:19 - Handlarz ludźmi zatrzymany! Zobacz film z zatrzymania!
- 26/04/2010 15:41 - Jarosław Kaczyński walczy o prezydenturę!
- 21/04/2010 16:03 - Pogrzeb Macieja Płażyńskiego
- 10/04/2010 09:57 - Nie mogę uwierzyć w śmierć moich przyjaciół
- 10/04/2010 09:29 - Lista ofiar katastrofy w Smoleńsku
- 10/04/2010 09:09 - Wyrwa taka jak Katyń
- 07/04/2010 18:46 - Kolejarze blokowali tory